Aktualności


Aktualności 24.10. 2013
KIEDYŚ WRÓCIMY
KOCHAMY WAS








wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 18

Rozalia
Rozalię obudził sygnał, oznajmiający nową wiadomość, który wydobył się z jej iPhona. Niechętnie podniosła się z łóżka i wciąż na wpół nieprzytomna, sięgnęła po telefon. Sms był oczywiście od Grześka.

Śpisz jeszcze? Może wpadłabyś do naszego Domu Pracy Twórczej, kiedy skończysz lekcje? Mógłbym cię podwieźć od razu z pod szkoły. Wiesz…

Rose przyłapała się na tym, że zaczęła usypiać na stojąco czytając treść wiadomości.
Był poniedziałkowy poranek. Strumienie światła wpadały przez bladożółtą firankę do pokoju, dając koronkowy cień jednej z jasnomiętowych ścian i odbijając się od kryształkowego żyrandola w przeróżne strony. Na ogromnych rozmiarów łóżku walały się niezliczonej ilości wzorzyste poduszki, projektu jej mamy. Nad posłaniem rozciągał się rubinowy baldachim upleciony z tak cienkiej nici, że można było przez niego patrzeć. Kiedy Rozalia była młodsza uwielbiała przykładać go sobie do twarzy i obserwować swój pokój w zupełnie innych barwach. Tiulowy materiał gładko spływał na samą podłogę nadając pomieszczeniu bajkowy wygląd. Kiedy w letnie dni promienie słońca okalały wnętrze pokoju, rzucając blask na baldachim, ten zaczynał się niewyobrażalnie błyszczeć, zupełnie jakby ktoś obsypał go drobinkami diamentu.
Była siódma rano, a Grześkowi zachciało się pisać do niej smsy. Co prawda i tak musiała wstać, ponieważ zaczynała szkołę o ósmej, a jeżeli znowu opuściłaby chemię, byłaby z niej nieklasyfikowana, ale to nie powód, żeby zmuszać ją o tak wczesnej porze do myślenia.
Dziewczyna odgarnęła z czoła kilka niesfornych kosmyków i doczytała wiadomość, w której perkusista już tylko zachwycał się ich ostatnim spotkaniem i zapowiedział, że muszą się jeszcze kiedyś wybrać do tej restauracji.
Rose przeciągnęła się ziewając i odpisała krótko:

Spoko. Bądź pod szkołą o 15.

Związała swoje rozczochrane włosy w niedbały kucyk i spojrzała w nieco wyższe od niej, owalne lustro, stojące obok szafy. Jej oczom ukazała się para wciąż zaspanych, szmaragdowych oczu. Wszystko układało się wprost idealnie. Jej nowa zachcianka właściwie już została spełniona, rodzice wracali dzisiaj do domu z jakiejś podróży biznesowej, a w dodatku dostała główną rolę w musicalu wystawianym w jej szkole, chociaż nie starała się o nią za bardzo. Uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia, po czym poczłapała do wypchanej po brzegi garderoby. Niejedna nastolatka nie pogardziłaby choćby pokojem o jej wymiarach. Rose zarzuciła na siebie jedwabny szlafrok od Chanel i ruszyła w kierunku schodów wysłanych bordowym dywanem, mijając przy okazji już nieco wyblakłe portrety jej przodków. Czasem miała wrażenie, że gapią się na nią, przeszywając ją przerażającym spojrzeniem zza drogocennych, pozłacanych ram. Doznawała tego uczucia zazwyczaj, gdy robiła coś czego nie powinna. Tak jakby postaci z obrazów chciały przywołać resztki jej wyrzutów sumienia. Tym razem poczuła, jak ich spojrzenie pochłania ją od stóp do głów. Ogarnęły ją nieprzyjemne dreszcze. Stała tak, wpatrzona w malowidła, jakby czekała aż się do niej odezwą. Nigdy wcześniej portrety nie wpędziły jej w aż tak dziwny stan. Czyżby chciały jej coś powiedzieć? Nie, przecież to zwykłe płótna, na których ktoś po prostu dawno temu coś nabazgrał. Jednak Rose nie była do końca przekonana. Postanowiła odpędzić od siebie na razie te czarne myśli i znalazłszy się na parterze, wpadła do ogromnej kuchni. Jej wzrok przykuła karteczka umieszczona na lodówce zapełnionej od zewnątrz zdjęciami i rysunkami najnowszych projektów jej mamy, informująca o tym, że Basia poszła na zakupy. Rose nałożyła sobie niechętnie śniadanie przyrządzone przez kucharkę na talerz przyozdobiony na brzegach greckimi wzorami. Nie znosiła obsługiwać się sama, nawet jeśli chodziło o coś tak niewielkiego. Usadowiła się przy okrągłym, mahoniowym stole, naprzeciwko płaskiego jak deska telewizora, wiszącego na ścianie pokrytej tapetą z motywem powycinanych skrawków gazet. Włączyła go i w zawrotnym tempie zaczęła skakać po kanałach. Co jak co, ale to miała akurat opanowane do perfekcji. Jak zwykle żaden program jej nie zadowalał. Przestała na chwilę, zatrzymując się na porannych wiadomościach, by ugryźć kawałek zimnego już tosta, gdy nagle usłyszała słowa spikera: ‘Przyczyna katastrofy nie jest jeszcze znana, ale są podejrzenia, że była to niewydolność jednego z silników odrzutowca.’
Rozalia podniosła gwałtownie głowę i spostrzegła napis na dole ekranu:
Katastrofa lotnicza pod Warszawą. Projektantka mody, światowej sławy, Amelia Hoffmann i jej mąż, Wincenty Hoffmann nie żyją.
Rose poczuła jak śniadanie podchodzi jej do gardła. Przecież to… to jej… rodzice. R o d z i c e.
Oszołomiona wstała, przewracając przy okazji krzesło, na którym jeszcze przed chwilą siedziała sobie spokojnie, w przekonaniu, że jej życie jest cudowne i bezproblemowe. Przeraźliwy grzmot rozległ się w domu, odbijając się głuchym echem od ścian. Zupełnie tym niewzruszona, dziewczyna pobiegła do łazienki. Nie wiedzieć czemu przebywanie tam zawsze pomagało jej się uspokoić i pozbierać myśli. Opuściła deskę muszli klozetowej i opadła na nią. Spuściła głowę na dół i podparła ją opuszkami palców.
Nie. To przecież nie możliwe. To nie mogło wydarzyć się naprawdę. Po prostu nie! Jakim cudem Rozalia – dziewczyna, która ma wszystko – nagle miałaby stracić rodziców?! Jej idealne życie jak gdyby nigdy nic miałoby teraz legnąć w gruzach?!
Spokojnie. – Nakazała sobie w myślach. - A może ktoś się po prostu pomylił? Może to nie o moich rodziców chodziło? Czy mój tata zawsze miał na imię Wincenty?
- Boże! – Teraz dziewczyna zaczęła mamrotać sama do siebie. – Co ja wygaduję?! Oczywiście, że miał tak na imię! – Zaśmiała się histerycznie pod nosem.
Podniosła się i przepłukała sobie twarz zimną wodą. Spojrzała w lustro wiszące na jednej z kremowych ścian i dopiero teraz dotarło do niej, że przez cały czas w łazience panowały zupełne ciemności. Nadawało to jej wnętrzu niezwykle ponury nastrój, idealnie przypasowując się do aktualnych uczuć dziewczyny. Ujrzała zarys swojej mrocznej twarzy i nagle przypomniało jej się jak zrobiła to jeszcze niedawno w swoim pokoju. Wtedy czuła się wspaniale, a wystarczyło dziesięć minut, żeby zupełnie to zmienić. Poczuła stróżki zimnego potu spływającego po jej czole i karku. W jej głowie roiło się teraz tyle słów, że miała wrażenie jakby za chwilę miała dosłownie wybuchnąć, omiatając cały dom jej myślami.
Dziewczyna zaczęła teraz krążyć po niewielkiej, w porównaniu do innych pomieszczeń, łazience. Cały czas oddychała nerwowo coraz częściej nie mogąc zaczerpnąć większej ilości powietrza. Przed jej oczami zaczęły pojawiać się szare mroczki, które skakały wesoło tam i z powrotem, uniemożliwiając jej utrzymanie równowagi. Podparła się o blat, na którym leżała rozwalająca się kupka ubrań przygotowanych przez Basię do wyprania. Rozalia rozpuściła kucyk. Splątane włosy opadły bezwładnie na jej plecy, okalając także część jej twarzy. Przeczesała je dłonią i uniosła głowę, by spojrzeć na sufit. Był w kolorze ścian, a gdzieniegdzie przymocowane były malutkie lampki, które po włączeniu nadawały łazience niebieskawy odcień. Nagle w jej głowie przemknęła, kolejna z jakiegoś tysiąca innych, myśl.
Ciekawe, czy oni teraz tam są i patrzą z góry na moje histeryczne zachowanie… - Pomyślała i na całym ciele poczuła gęsią skórkę.
Rose zawsze musiała mieć wszystko idealnie poukładane. Była przykładną perfekcjonistką i nienawidziła, kiedy coś wymykało jej się spod kontroli. A teraz się wymknęło. I to dużo.
Co teraz będzie?! – Rozalia nie mogła odpędzić od siebie tej makabrycznej myśli.
Poczuła, jak w brzuchu przewraca jej się śniadanie, jakby koniecznie chciało wydostać się na zewnątrz. Jak ona sobie teraz poradzi?! Przecież to od rodziców dostawała kasę. To dzięki nim miała takie wspaniałe życie. A co się z nią stanie t e r a z? Mimowolnie wyobraziła sobie siebie, ubraną w jakieś stare szmaty, żebrzącą pod swoim ulubionym butikiem, w którym zawsze nabywała najnowsze dzieła jej ulubionych projektantów. Odpędziła szybko od siebie te odrażające myśli, jednak w głębi duszy bała się, że się spełnią.
Nie mogła już tego znieść. Wypadła z łazienki i nawet nie wiedząc do kogo należą, wsunęła na siebie jakieś czarne spodnie od dresu, które akurat leżały na krześle w przyciemnionym korytarzu. Trzęsącymi się dłońmi chwyciła kluczyki od jej samochodu, które znalazła w kieszeni swojego wiśniowego sweterka od Prady i nie zważając na to, że na zewnątrz jest jakieś pięć stopni ciepła, wybiegła z domu w samej koszulce bez rękawów z napisem: ‘You are my princess’, którą dostała kiedyś od mamy. Chwilę później znalazła się w aucie i nie martwiąc się tym, że za dziesięć minut zaczynała zajęcia, przekręciła kluczyk w stacyjce i popędziła przed siebie.


Lamczi
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Heeeej ! Dawno nie dodawałyśmy, przepraszamy ;c 
Dziękujemy wam wszystkim za ostatnie komentarze. Dzisiaj rozdział Rose - enjoy ;D
Co o nim myślicie ?  

15 komentarzy:

  1. Meegaaaaaaaa :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no ciekawie się zaczyna... Naprawdę dziewczyny macie talent. Gratulejszyn :P Czekam na następny xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bardzo lubię rozdziały z Rozalia, ciekawa jestem jak to sie dalej potoczy , macie talent, przez przypadek znalazłam waszego bloga i jak przeczytałam jeden rozdział to wciagnelo mnie. Piszcie dalej bo zdolne jesteście i my lubimy czytać historie z afromentalem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz jaki fajny przypadek ;D Cieszymy się, że jest z nami kolejna osoba !

      Usuń
  4. Myśle że bardzo fajny rozdział i blog :P dawajcie następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyczepisto-zarąbisty rozdział :D Szacun :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcee następny :D MEGA! xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej dziewczyny żyjecie bo jakaś cisza :D Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie żyjemy, praktycznie jest gorzej. Wszystko przez szkołę ;c

      Usuń
  9. ojejku ta śmierć rodziców Rozalie ;(( naprawdę smutne...
    jestem ciekawa co teraz będzie z dziewczyną i co planuję zrobić ?
    mam nadzieję, że te wydarznia jakoś na nią wpłyną i się zmieni ;))
    moment z tym opisem obrazów, rekacja na nie i tak dalej - naprawdę strasznie mi się podobał i pogratulować pomysłu ;p
    czekam na część kolenjną kochane ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozalia i jej pomysły xd Mózg Rołzi nadal jest dla mnie miejscem nie zbadanym xd
      Znowu budzisz we mnie wyrzuty sumienia.. nadal nie mogę znaleźć czasu żeby nadrobić zaległości na twoim blogu ;c

      Usuń
  10. Jestem zachwycona tym blogiem!!!!!!!!!1
    Czekam na następne wpisy!!!!!
    Kocham Was dziwczyny :D

    OdpowiedzUsuń