Aktualności


Aktualności 24.10. 2013
KIEDYŚ WRÓCIMY
KOCHAMY WAS








sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział 32

Rozalia
Następnego dnia, z błogiego snu Rozalię wyrwał dzwonek do drzwi. Dziewczyna poderwała się gwałtownie i oparła na łokciach. Kręciło jej się w głowie i miała jakieś dziwne przeczucie, że znowu śnił jej się koszmar z oślepiająco niebieską wodą w roli głównej.
Przeczesała dłonią niesforne włosy i spojrzała na zegarek w kształcie serca, który stał na szafce nocnej.
-Piętnasta?! – Rose, skołowana, krzyknęła sama do siebie.
Jak to możliwe, że spała tyle czasu? Co prawda była zmęczona, ale żeby aż tak?
Dzwonek do drzwi znowu się rozległ, a Rose uświadomiła sobie, że samochód z rzeczami Elizy miał przyjechać właśnie o tej godzinie. Dziewczyna zwlokła się z łóżka, przebrała się w jakieś pierwsze lepsze spodnie, które znalazła na dnie szafy i zbiegła na dół. Dotarła do żłobionych, drewnianych drzwi frontowych i otworzyła je zamaszystym ruchem.
-Dzień dobry, tutaj była zamawiana dostawa, tak? – Przywitał się mężczyzna po trzydziestce, który chyba już dawno nie golił sobie brody.
-No, tak – Odparła Rozalia, trochę za nieśmiałym tonem, jak na nią.
-Prosiłbym tutaj o podpisanie. – Facet podał Rose jakąś kartkę i ruszył w kierunku samochodu, przy którym czekali na niego współpracownicy.
Dziewczyna posłusznie podpisała papier, z trudem powstrzymując chęć kazania tym gościom wyrzucić wszystkie rzeczy jej ciotki do najbliższej rzeki. Ale musiała wymyślić jakiś efektywniejszy plan pozbycia się Elizy.
Mężczyźni zaczęli wnosić pudła przeróżnych kształtów do przedpokoju, a Rose, korzystając z chwili czasu, pobiegła do łazienki na piętrze.
Słońce wpadało do środka przez małe okienko, znajdujące się obok wielkiej, eleganckiej wanny z pozłacanymi elementami. Naprzeciwko stał dopasowany do niej prysznic, a przy nim kremowy blat, na którym cały czas paliły się jasnofioletowe świeczki o zapachu lawendy. Dziewczyna weszła pod prysznic i włączyła letnią wodę. Strumienie wody padały na jej ciało, sprawiając wrażenie, jakby ktoś ją masował. Rose naprawdę potrzebowała takiego orzeźwienia.
Po osuszeniu się i ubraniu na nowo, Rozalia zawinęła sobie na włosach ręcznik w turban, opuściła seledynową deskę muszli klozetowej i usiadła na niej. Musiała sobie wszystko poukładać, a to nie jej wina, że akurat w łazience myślało się jej najlepiej. Zawsze się tu zamykała, kiedy chciała się nad czymś zastanowić.
Więc tak, po pierwsze nie ma już rodziców. W sumie to można powiedzieć, że jest sierotą. Na tę myśli w oczach Rose stanęły łzy. Może i nie była nigdy blisko z rodzicami, ale zawsze miała świadomość, że gdzieś tam są i na pewno ją kochają. A teraz tak naprawdę nie został jej już nikt. No oprócz Basi, ale od dzisiaj już nawet jej nie będzie na zawołanie.
Rozalia wyprostowała się gwałtownie i wzięła głęboki wdech. Znowu się nad sobą użala, a wcale nie po to tutaj przyszła. Musi być silna! Z jakiej racji ma pozwolić Elizie na wyrzucenie Basi tylko dlatego, że ‘działa jej na nerwy’?! Nie ma mowy. Rose na pewno tak łatwo się jej nie da.
Nagle w głowie Rozalii zapaliło się światełko. Właściwie, to chyba najlepszym sposobem na pozbycie się ciotki byłoby wkurzanie jej dosłownie na każdym kroku. Może w końcu nie wytrzyma i wyniesie się stąd, pozostawiając Rose pod opieką Basi? Ten plan wydał się dziewczynie najbardziej realistyczny.
A teraz druga sprawa. Rozalia zdążyła już zupełnie zapomnieć, że przecież musi chodzić do szkoły. Ostatnie wydarzenia chyba automatycznie wypchnęły z jej głowy myśli o tym miejscu.
Dziewczyna nigdy nie lubiła swojej szkoły. Trochę z powodu całego mnóstwa głupich dzieciaków rojących się dookoła i podlizujących się Rose tylko z powodu tego, że ma kasę… a trochę dlatego, że na prawie wszystkich zajęciach musiała tańczyć. Musiała otwierać się przed innymi, a po prostu nie potrafiła tego zrobić. Do wczoraj, nawet przed sobą nie umiała przyznać się do tego, co czuje naprawdę. Ale kiedy usłyszała pierwsze dźwięki muzyki i zaczęła wyrażać je poprzez taniec, nie mogła się już powstrzymać. To było coś niesamowitego. Chociaż na te parę minut mogła wyrwać się z tego świata i przenieść do zupełnie innego… magicznego. Może jednak taniec nie jest aż tak zły, jak jej się wydawał?
No i jeszcze jedno. Co z Grześkiem? To, że straciła rodziców nie oznacza od razu, że nie może kontynuować swojego planu. A zaszła już za daleko, by teraz się poddać. Perkusista jest nią wyraźnie oczarowany i raczej nie powinien wypominać jej tego, że nie odezwała się do niego po wyjściu z Domu Pracy Twórczej. Rose musi się z nim gdzieś koniecznie umówić i to jak najszybciej. Co prawda, spotkania z Grześkiem wymagały u niej pewnego poświęcenia, bo już powoli zaczynał ją męczyć ten stan ‘ogłupienia’, w który wpadał muzyk za każdym razem, kiedy z nią rozmawiał. Ale czego nie robi się dla sławy. Może już niedługo załatwi jej jakąś rolę w następnym teledysku Afromental? Albo zabierze ją na jakąś galę rozdania nagród?
Niespodziewanie, na myśl o Grześku, przed oczami Rozalii od razu stanęła twarz Wojtka. Kiedy byli razem w kuchni, Rose poczuła z nim jakąś niewyjaśnianą więź. Zachowywała się zupełnie, jak nie ona. Nie była wredna i złośliwa… Może była po prostu sobą? Ale to teraz nie ma najmniejszego znaczenia. Może i bardziej odpowiadałoby jej spełnianie swojej zachcianki przy wykorzystaniu Wojtka, a nie Grześka, ale musiałaby wszystko zaczynać od nowa. A to wymagałoby cierpliwości, której Rozalia nigdy nie posiadała. Poza tym wokalista ma chyba dziewczynę… jakąś Marikę, czy coś w tym stylu? Z resztą imię tej lali jest tutaj najmniej ważne. Rose musi po prostu zapomnieć o Wojtku, bo zaprzątanie sobie nim teraz myśli nie ma żadnego sensu.

***

Wojtek westchnął i przewrócił się na drugi bok. Cały dzisiejszy dzień prawie w ogóle nie wychodził z pokoju. Czuł się jakoś dziwnie nieswojo. Odwołał nawet spotkanie z Mariną, bo wiedział, że i tak nie będzie mógł się na niczym skupić. W głowie miał tylko wydarzenia z wczorajszego wieczora. To, jak Rozalia urzekła go swoim tańcem i to, jak się czuł, kiedy prawie pocałowali się w kuchni. Ale on jej w ogóle nie zna. Poza tym, kiedy zobaczył ją pierwszy raz, sprawiała raczej wrażenie rozpieszczonej nastolatki, która ma kupę kasy i nie wie co z nią zrobić. To samo mógł wywnioskować z opowieści Grześka, który codziennie mu je serwował. Rose najwyraźniej chciała się z nim ustawić, najprawdopodobniej z jakichś płytkich powodów. Tyle, że perkusista wydawał się być zaślepiony urokiem dziewczyny i od tygodnia chodził cały rozanielony, jakby nie mógł przestać o niej myśleć.
Wojtek nagle podniósł się i oparł plecami o ścianę. Przecież z nim dzieje się dokładnie to samo! Ale po co Rozalia miałaby rozkochać w sobie jeszcze drugiego członka zespołu? Chyba, że zrobiła to nieumyślnie… Wczoraj wcale nie zachowywała się tak, jakby usilnie próbowała zdobyć serce wokalisty. Wręcz przeciwnie. Nie wyglądała zbyt zachęcająco w zabłoconych spodniach i potarganych włosach. Ale z jakichś niewiadomych przyczyn, Wojtkowi wydało się to takie… prawdziwe. I to na tyle, że wczoraj dał się ponieść emocjom i prawie ją pocałował.
Wojtek wstał i przejechał sobie ręką po twarzy. Sam już nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Ale chyba najlepiej będzie wrócić do punktu wyjścia i po prostu nic z tym nie robić. Odpuścić.

***

W Rozalię wstąpiła nagle wielka ochota, żeby się umalować, ubrać jakoś oszałamiająco i jak najszybciej umówić z Grześkiem. Pobiegła do swojego pokoju, chwyciła iPhona i zaczęła pisać.

Możemy spotkać się za jakąś godzinę w Domu Pracy Twórczej? Bardzo bym chciała, żebyś mnie tam w końcu oprowadził ;)

Po paru sekundach przyszła odpowiedź.

Ok, czekam :)

Rose uśmiechnęła się sama do siebie, usatysfakcjonowana tym, że znowu wszystko idzie po jej myśli i wróciła do łazienki.
Spojrzała w niewielkie lustro wiszące nad ozdobną umywalką. Widok nieco ją odstraszył, więc postanowiła jak najszybciej temu zaradzić. Podkrążone oczy choć trochę udało jej się zamaskować fluidem, a resztę twarzy pokryła jasnym pudrem. Na powiekach zrobiła delikatne kreski eyelinerem, co jeszcze bardziej powiększyło jej oczy, a nad nimi nałożyła liliowy cień. Następnie pomalowała i tak już długie rzęsy czarnym tuszem i posmarowała usta malinową pomadką od Diora. Zdjęła ręcznik z włosów i wysuszyła je suszarką, wcierając w nie co chwila jakieś substancje, które miały sprawić, że włosy będą się błyszczeć i lepiej układać. Rozczesała je i podpięła luźno przednie kosmyki. Spojrzała ponownie w lustro i tym razem Rose z czystym sumieniem mogła stwierdzić, że jest prawie gotowa na wyjście… potrzebowała jeszcze tylko jakiegoś olśniewającego ubrania i mogła ruszać. W podskokach dotarła do swojej ogromnej garderoby i wybrała kwiecistą sukienkę od Chloe i jasnobrązowe jazzówki. Stwierdziwszy, że jest już gotowa, zbiegła po szerokich schodach na dół i zatrzymała się nagle. W przedpokoju walały się chyba setki przeróżnych pudeł z rzeczami ciotki. Goście, którzy je wnosili najprawdopodobniej już sobie poszli, a to oznacza, że Rose została sama. A skoro w planach miała wkurzanie ciotki to… czemu by nie zacząć już teraz?

Lamczi
----------------------------------------------------------------------------------------------------