Aktualności


Aktualności 24.10. 2013
KIEDYŚ WRÓCIMY
KOCHAMY WAS








niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 26

Cecylia
CC chwilę nasłuchiwała z Alkiem cichej rozmowy Tomka i Gracji, ale i tak niewiele można było zrozumieć  z nerwowych szeptów. Nagle zadzwonił telefon gitarzysty. Gdy ten odczytywał sms'a, CC patrzyła na niego wyczekująco. Po chwili Alek odpisał krótko i schował telefon do kieszeni marszcząc brwi.
-Co jest?-spytała dziewczyna, lekko zaniepokojona zachowaniem chłopaka.
-Dostałem wiadomość. Od Wojtka. Pisze… pisze, że po południu przywiezie tu jakąś Rozalię, nową dziewczynę Grześka.
-No i?-spytała CC nadal nie rozumiejąc zmiany nastroju Alka.
-No wiesz… trochę się boję tej sytuacji. Ty, ta Gracja, ta Rozalia… wszystkie tu razem.
-A… rozumiem-powiedziała CC kiwając głową -Ale wiesz raczej się nie pozabijamy.
-Nie stresujmy Ciebie i Grace obecnością tej Rozalii. Dzisiaj obie wystarczająco miałyście… stresu.
-Ten duet chyba nie wypali…
-Na pewno? -Spytał Alek , a CC zamyśliła się na chwilę. Przecież, nawet nie spróbowały razem zaśpiewać.
-Sama nie wiem. Poza tym, wracając do tej Rozalii, to bez przesady. Nie będę uciekać przed jakąś dziewczyną.
-Może masz rację-odparł Alek wzruszając ramionami i włączając telewizor.
-Już chyba lepiej jak przejdę się do Akademii. Muszę sobie zawiesić jakoś studia, jeśli to w ogóle możliwe.
-Zawiesić? Po co… aaa… no tak. Nie żałujesz?
-Sama nie wiem. Wiesz kocham rysować, ale taka szansa jak ta nigdy by się nie powtórzyła.
-Cieszę się, że się zgodziłaś-powiedział cicho Alek patrząc dziewczynie w oczy. CC poczuła jak atmosfera w pokoju się zmieniła.
-Em… ja też się cieszę-odparła, odwracając wzrok. Czemu poczuła się tak dziwnie? Czemu?

***

Alek zacisnął zęby. Nie wolno było mu się zakochać w CC, była tylko fanką i nową stylistką. Po prostu nie mógł. Wolał zostać przy tej wersji ich relacji, która przedstawiała go jako opiekuńczego starszego brata. Kiedy tak patrzył na nią chwilę, gdy dziewczyna oglądała jakiś teledysk w telewizji, z każda chwilą zdawał sobie sprawę, że sam już nie wie co czuje, chociaż bardziej skłaniał się w stronę  przyjaźni. Wystarczy, że Tomek wariuje na punkcie tej Gracji, pomyślał gitarzysta. Zrobiło mu się trochę przykro, ale tylko trochę więc zignorował to uczucie.
-Chyba sprawdzę co tam u reszty-oświadczył po chwili wstając z kanapy, podając pilota CC. Dziewczyna pokiwała tylko głową, nadal nie odrywając oczu od teledysku, chociaż  z jej miny ciężko było odczytać, czy naprawdę ją interesuje, czy tylko unika spojrzenia Alka. Chłopak westchnął cicho i wyszedł do ogrodu. Wolał nie przechodzić przez kuchnię, nie chciał przeszkadzać Tomkowi i Grace.
Gitarzysta  przeszedł na tyły, żeby CC nie widziała jak siada na trawie i próbuje wszystko przemyśleć. Nagle za dużo myśli natłoczyło się w jego głowie. Stanowczo za dużo.

***

CC jeszcze chwilę po wyjściu Alka gapiła się bezmyślnie w telewizor, chociaż myślami była zupełnie gdzie indziej. Dziwna sytuacja, która zaszła pomiędzy nią i gitarzystą nie powinna mieć miejsca, mimo wszystko, pomyślała dziewczyna z ociąganiem wstając z kanapy i kierując się w stronę swojego pokoju. Gdy weszła do niego podeszła do walizek i wyciągnęła papiery z Akademii. Musiała zrezygnować. Zrobiło jej się przykro, zacisnęła powieki i po chwili się opanowała. To jeszcze przecież nie był powód do płaczu. Zarzuciła czarną, skórzaną kurtkę, a papiery i dokumenty z Akademii schowała do swojej dużej, czarnej torby. Wyszła tylnym wyjściem nie spotykając nikogo po drodze. Gdy wyszła na ulicę z kieszeni kurtki wyjęła słuchawki, które podłączyła do telefonu. Zaczęła przeglądać swoją playlistę. Słuchanie Afromental wydawało jej się teraz trochę dziwne. Więc włączyła sobie inną piosenkę. Była to jedna z jej ulubionych. Do Akademii doszła zaskakująco szybko. Głównym wejściem przeszła do sekretariatu. Widziała znajomych z jej roku, którzy uśmiechali się na jej widok, witali się z nią i pytali o zajęcia. Na dłużej zatrzymała ją Sara, niska i ciemnowłosa dziewczyna z wtorkowych zajęć z rzeźbiarstwa.
-CC! Dzwoniłam do Ciebie!
-Dzwoniłaś? – CC przygryzła delikatnie wargę z zakłopotania – Przepraszam Cię Sara, ostatnio miałam trochę na głowie.
-Nie szkodzi – Sara uśmiechnęła się pogodnie – Kończmy jutro tą naszą rzeźbę na projekt?
CC zamarła. Całkiem zapomniała o projekcie, który miała wykonać z Sarą.
-Wiesz… sprawy się trochę skomplikowały. Niedługo pewnie będę musiała wyjechać i nie dam rady skończyć z Tobą tej rzeźby.
-Jak to… ale… ja nic nie rozumiem…-wykrztusiła Sara wpatrując się w CC. Dziewczyna poczuła się okropnie.
-Wiem, że obiecałam zrobić ten projekt z Tobą, Sara. I naprawdę Cię przepraszam, ale rezygnuję ze studiowania w Akademii. Teraz Sara wyglądała jakby CC jej powiedziała, że rezygnuje z oddychania.
-CO?! CC Ty masz stypendium jako jedna z niewielu tutaj. To najpiękniejsze studia, a Ty z nich rezygnujesz?! – brunetka była w szoku. Nagle podszedł do nich wysoki chłopak o intensywnie zielonych oczach i blond, kręconych włosach.
-What’s up dziewczyny? Hej CC, czemu nie odbierałaś? – spytał Mateusz, ich dobry kumpel.
-Ona rezygnuje ze studiowania!- krzyknęła Sara.
-CO?!- Mati upuścił swoje projekty i otworzył usta ze zdziwienia. CC pokręciła głową z rezygnacją.
-Co jest z wami? Nic się przecież nie dzieje…
-NIC SIĘ NIE DZIEJE?!- Sara pociągnęła CC do ławki i posadziła ją na niej. Mati pobiegł za dziewczynami.
-CC czy Ty zdajesz sobie sprawę ile ludzi oddałoby wszystko co posiada, żeby tu studiować na stypendium?-spytał chłopak, a Sara usiadła obok CC i zrobiła się jakaś smutna.
-Bez przesady – odparła CC.
-Ty naprawdę masz talent. Nie zmarnuj tego – Mati rzucił w nią papierowym kubeczkiem po kawie.
-Ej! – zawołała dziewczyna i usiadła po turecku – Ej właśnie napiłabym się kawy – oświadczyła i ruszyła w stronę automatu. Sara i Mateusz pobiegli za nią.
-Powiesz czemu postanowiłaś zrobić tą najgorszą rzecz w swoim życiu?-zapytała Sara, kiedy CC wrzucała monety do automatu i wybierała napój.
- Po prostu nie będę miała czasu na studia. Muszę wyjechać. Sprawy rodzinne – odparła wymijająco. Nie zamierzała nikomu mówić o tym, że jest nową stylistką Afromental. Wiedziała, że z czasem to samo wyjdzie, ale postanowiła to trzymać w tajemnicy tak długo jak mogła. Gdy napój był już gotowy, wzięła kubek z gorącą kawą i usiadła z powrotem na ławce.
-Bez przesady C – powiedział Mati – Nie możesz zrezygnować.
-Właśnie, nie możesz – poparła go Sara. CC upiła łyk wrzątku.
-Auł. Gorące – syknęła i postawiła kubek koło siebie, żeby kawa ostygła – Posłuchajcie żałuję, że rezygnuję, ale muszę. Muszę i już. Mati i Sara spojrzeli po sobie. Znali CC i wiedzieli, że jeżeli mówiła tak poważnie to była zdecydowana.
-Więc odchodzisz-powiedział Mati, a CC pokiwała głową.
-Ale będziemy się spotykać?-spytała Sara z nadzieją w oczach.
-Rzadko będę w mieście, ale gdy tylko będę, od razu…
-Dzwoń do nas ! – poprosił Mati i przytulił CC tak mocno, że poczuła jak ściska jej żebra i odbiera możliwość oddychania.
-Mati… dusisz… mnie… -wykrztusiła, a chłopak niechętnie ją puścił.
-Sorry C, poniosło mnie – powiedział z zakłopotaniem.
-Nie szkodzi. Będę dzwonić. Nie martwcie się.
-Trzymaj się CC – powiedziała Sara i przytuliła ją. C odwzajemniła uścisk.
-Wy też- powiedziała i ze smutnym westchnieniem ruszyła w stronę sekretariatu.

***

Alek nigdy nie czuł się tak dziwnie. Nie mógł się powstrzymać od myślenia o CC. Od samego początku wiedział, że to nie jest zwykła fanka i cieszył się, że zostawił jej wtedy swój numer. Postanowił do niej zadzwonić. Może trzeba było ją gdzieś podwieźć czy coś. Nie okłamuj sam siebie, pomyślał i wykręcił numer CC. Odebrała po trzech sygnałach.
-Halo? – w tle słychać było jakby tłum ludzi.
-Em… hej CC. Gdzie jesteś?
-Wychodzę z Akademika.
-Już wszystko załatwione?
-Tak- odparła, a jej głos zrobił się dziwnie smutny i przygnębiony.
-Odebrać Cię z Akademika? – zaproponował szybko Alek.
-Nie, dzięki… Wiesz pochodzę trochę po parku, pomyślę nad nową piosenką czy coś. Niedługo wrócę.
-A. Ok. Pewnie. To zadzwoń, jakbyś chciała, żebym po Ciebie przyjechał.
-Jasne, dzięki. Pa – po czym szybko się rozłączyła. Alek czuł, że dziewczyna była smutna. W końcu musiała zrezygnować z ukochanych studiów, to musiało być przykre. Alek usiadł na schodkach tarasu. Na niczym mu teraz tak nie zależało, jak na tym żeby CC nie była smutna. Siedział i dziwił się sobie.

***

CC  szła alejką w parku i pogrążona była we własnym świecie, gdy nagle na kogoś wpadła.
-Przepraszam – mruknęła i ruszyła dalej, nawet nie patrząc z kim się zderzyła. Usiadła na ławeczce z dala od głównych alejek i spacerowiczów. Wyjęła słuchawki i włączyła sobie piosenkę. Była zdołowana, więc włączyła sobie coś, co jeszcze bardziej ją dobiło. Ale taka właśnie była CC. Siedziała tak słuchając muzyki chyba kilka godzin. Robiło się chłodno i ciemno. CC przypomniała sobie o Alanie i o tym, że lepiej nie spotykać go po zmroku, więc szybko wstała i ruszyła w stronę Domu Pracy Twórczej. Zerknęła na zegarek. Była po dwudziestej. Wyjęła telefon i zadzwoniła do Alka.
Odebrał po pierwszym sygnale, jakby siedział przy telefonie czekając na to, aż zadzwoni.
-Halo? CC? Coś się stało?
-Nie, wszystko ok. Tylko jest już trochę późno, a ja mam do was jeszcze spory kawałek. Przyjedziesz po mnie?
-Pewnie. Już jadę. Gdzie jesteś?
-W parku za Akademikiem.
-Będę tam za dwie minuty-powiedział i szybko się rozłączył. Chyba się o nią martwił, a sam taki fakt sprawił, że CC się uśmiechnęła i zapomniała, że dzisiaj zrezygnowała ze studiów.

***

Alek po rozmowie z CC rzucił się do przedpokoju, po drodze biorąc swoją ciepłą bluzę i kluczyki do samochodu. Szybko odpalił auto i wciskając pedał gazu pojechał do parku. Po kilku minutach był już na miejscu. Zaparkował i wysiadł. Zobaczył w oddali skuloną postać o blond, nastroszonych włosach. Podbiegł do CC i gdy do był już przy niej nad ich głowami dało się słyszeć grzmot. Po sekundzie błysk błyskawicy i kolejny grzmot. Zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.
-Dobrze, że po mnie zadzwoniłaś – powiedział Alek i z uśmiechem zarzucił dziewczynie na ramiona swoją bluzę z kapturem. CC uśmiechała się tak jak nigdy - Co się tak cieszysz, mała? – spytał gitarzysta śmiejąc się, a dziewczyna nagle przytuliła się do niego mocno. Alek na początku był w lekkim szoku, ale po chwili odwzajemnił uścisk CC.
-Dziękuję-powiedziała cicho.
-Za co?
-Za to, że jesteś. Za to, że mogę być waszą stylistką. Za to, że mogę mieszkać w Domu Pracy Twórczej. Za wszystko…- i nagle odsunęła się od chłopaka na dobry metr – Przepraszam.
-Za co? – Alek nie mógł się powstrzymać od uśmiechu.
-Za ten uścisk- CC nagle spoważniała. Deszcz padał coraz bardziej , ale CC i Alek zdawali się go nie zauważać.
-Nie masz za co przepraszać- odparł Alek – Jesteś cudowna…- powiedział po czym zawahał się i zganił się w myślach. Nie powinien był czegoś takiego mówić. Ale, gdy spojrzał CC w oczy, wiedział że powiedział coś właściwego. Nagle oboje się do siebie zbliżyli i pocałowali. To był krótki pocałunek. I CC i Alek odskoczyli od siebie tak szybko jak się zbliżyli.
-Ja… nie wiem co mnie napadło-powiedziała CC, kręcąc głową i odgarniając mokre włosy z twarzy. Alek wiedział jak zły był ten pocałunek, ale nie mógł się powstrzymać od krótkiego uśmiechu.
-Ja też… -powiedział szybko- Po prostu…
-Uznajmy, że to się nigdy nie zdarzyło, dobrze?- spytała CC kładąc nacisk na ostatnie słowo, a Alek zawahał się po czym pokiwał głową.
-Pewnie-odparł – Coś takiego nie miało miejsca- dodał ,a CC pokiwała głową z jakąś dziwną ulgą w oczach – Jedźmy do domu, zaczyna padać coraz bardziej – powiedział gitarzysta i zawiózł CC do Domu Pracy Twórczej. Dziewczyna oddała mu bluzę i szybko wbiegła do swojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Alek też poszedł do swojego pokoju. Głupi, głupi, głupi, powtarzał sobie w myślach, ale mimo to nie mógł zapomnieć tych kilku sekund…

***

CC położyła się do łóżka z ręcznikiem związanym w turban na mokrych włosach. Czuła, że pocałunek nie powinien mieć miejsca. Ale nie mogła pozbyć się tych myśli, które krążyły wokół tych kilku dziwnych sekund…

Cat
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka! Ładną mamy zimę tej wiosny ;c ale na pocieszenie mamy nowy rozdział, łapajcie CC <3
Zdziwieni? Spodziewaliście się tego? 
Bardzo prosimy każdego, kto przeczyta ten rozdział o skomentowanie.    

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 25

Gracja
Po prostu się obróciła i pobiegła do wyjścia. Tomek był oszołomiony. Co przed chwilą się zdarzyło? One się znały? To było co najmniej dziwne. Chłopak zwrócił bezradne spojrzenie na Alka i czym prędzej ruszył do wyjścia, nie mógł pozwolić na to żeby Gracja uciekła. Nie chciał tego. Kiedy tylko zauważył jak jeszcze w przedpokoju Gracja zastygła na moment w bezruchu, czuł, że coś jest nie tak. Może nie miała humoru? Sam nie wiedział co o tym wszystkim myśleć. Na dobrą sprawę nie wiedział nic, dokładnie nic, o tej dziewczynie. Tomek wbiegł do przedpokoju gdzie zastał Grację z ręką na klamce. Mówiła coś do przestrzeni przed sobą. Tomek szybko domyślił się, że chodzi o Serafina. Gracja chyba nie zauważyła, że Tomson stoi w progu i nadal rozmawiała z kotem.
-Nie, nie mogę tam wrócić. Co ty sobie myślisz! Nie będziesz mi rozkazywać. Nie waż się tego wspominać. Ona się nie liczy, nie ma zdania, zostawiła nas, a ty jeszcze będziesz jej bronił! Wiem..
Gracja widocznie się uspokajała. Tomek nie mógł zrozumieć sensu słów, które wypowiadała do kota. Nie rozumiał o jaką „nią” chodziło. Po chwili zrobiło mu się trochę głupio, że tak podsłuchuje. Zaraz jednak przypomniał sobie, że Gracja właściwie mówi do siebie i zaśmiał się sam do siebie. Postanowił się odezwać. 
-Grace…
Gracja natychmiast podniosła głowę i szybkim ruchem otworzyła drzwi.
-Nie! Czekaj!
Tomek podbiegł do niej i złapał ją za rękę. Gracja zastygła w bezruchu. Tomek czuł ciepło jej dłoni zamknięte w swojej własnej. Obrócił ją lekko ku sobie. Próbował spojrzeć jej w oczy, ale ona skutecznie unikała jego wzroku.  Po chwili Gracja zwiesiła głowę, a rude włosy zakryły jej twarz. Tomek westchnął i lekkim ruchem ręki podniósł jej brodę do góry. Grace wlepiła w niego spojrzenie wielkich szmaragdowych oczu. Chłopakowi zaparło dech w piersiach. Była taka mała, patrzyła na niego bezradnymi oczami, przestraszonego dziecka. Aż trudno było uwierzyć, że ma aż 17 lat. Tomek uśmiechnął się do niej i wziął głęboki oddech.
-Zostań. Proszę.
Gracja otworzyła usta jakby chciała coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła. Popatrzyła na siedzącego obok kota i szybko skinęła głową. Tomek rozpromienił się.
-Tylko.. – Gracja zaczęła.
-Tak?
-Trzymaj mnie od niej z daleka – głos Grace wydawał się być niemal błagalny.
-Ja.. ale.. – Tomek zaczął się jąkać, ale w końcu zebrał się w sobie – my chcieliśmy, żebyście zrobiły duet.
Gracja popatrzyła na niego wielkimi oczami. Była widocznie zdziwiona, ale w jej spojrzeniu nie było już widać strachu. Gracja westchnęła.
-Niczego nie obiecuję – powiedziała i przeszła przez drzwi z powrotem do domu.
Tomek poszedł za nią. Nie mógł zrozumieć zachowania Gracji. CC też  nie. Co jest z tymi dziewczynami?! Czy one wszystkie muszą być takie trudne? Razem z Gracją siedli na wielkiej sofie w salonie. Dziewczyna usadowiła się na niej wygodnie i widocznie się wahała. Tomek nie wiedział czy zacząć z nią jakoś rozmowę na temat CC czy może lepiej nie mówić nic. Spojrzał na dziewczynę, ale ta już pogrążona była w bardzo cichej dyskusji z Serafinem. Tomek siedząc bardzo blisko rozróżniał tylko niektóre poszczególne słowa. W zasadzie Gracja wyglądała jak mała czarownica rzucająca urok albo przygotowująca czar. Z tym, że czarownie były brzydkie, a Gracja była.. właśnie.. Tomek nie mógł jej opisać. Pomimo tego, że dobrze wiedział, że dziewczyna już nie jest mu do końca obojętna to nie bardzo chciał to przyjąć do wiadomości. Wszystko robił spontanicznie, nie myślał nad całą tą sytuacją, bo wydawało mu się, że jeśli tylko zacznie się zbyt mocno zastanawiać się, analizować to coś się zepsuje. Dlatego też wolał nie myśleć o tym w ogóle i zadowolony z siebie robił wszystko odruchowo tak jak w tej chwili podpowiadał mu instynkt, jeśli tak to można nazwać. W tym momencie Tomek niby z nudów, bawił się palcami szczupłej dłoni Gracji, którą dziewczyna oparła o miękką powłokę kanapy. Jej skóra wydawała się być krucha i bardzo delikatna. Emanowała lekkim ciepłem, które Tomek czuł na własnej ręce. Po chwili Tomek poczuł na sobie spojrzenie Gracji. Podniósł oczy i napotkał jej przenikliwy wzrok. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i opuszkiem palca lekko musnęła jego dłoń. Tomka przeszedł dreszcz. Nagle do salonu wszedł Alek.
-Stary, możemy pogadać?
Chłopak już miał wstać gdy Gracja złapała go za rękę, miała nieodgadniony wyraz twarzy.
-Zaraz wracam – powiedział do niej Tomek i wyszedł do kuchni.
*
Gracja została sama. Tomek wyszedł do kuchni, a ona czuła się strasznie.. niepewnie. Może to, że tak uciekła wydawało się głupie i dziecinne i pewnie gdyby nie to, że tamta dziewczyna zrobiła to pierwsza to wszyscy pomyśleliby, że Gracja zachowuje się jak wariatka. Jeszcze by ja wygonili krzycząc żeby się leczyła. Gracja wyobraziła sobie takową scenę i przeszedł ją niemiły dreszcz. Alek i Tomek teraz pewnie żałowali, że ją w ogóle do siebie zaprosili i stwierdzili zgodnie, że wcale nie powinno jej tu być. Chociaż w tej chwili Gracja naprawdę czuła, że nie powinno jej tutaj być.  Dziewczyna podniosła głowę i specjalnie wsłuchała się w odgłosy z kuchni w nadziei, że usłyszy o czym rozmawiają chłopcy. Zawiedziona jednak, że nie słyszy nawet pojedynczych słów wróciła do rozmyślań. Jeżeli Tomek byłby nią zawiedziony, to czy by ją zatrzymywał? Czy prosiłby ją o to by została? Odpowiedź była prosta i Gracja była prawie pewna, że właśnie taka była. Nie. Dziewczyna skarciła samą siebie w myślach. Naprawdę nie doceniała tego chłopaka. Dziwiła się, że on nadal ma ochotę na spotkanie z nią. Gracja na jego miejscu nie miałaby ochoty ze sobą rozmawiać. Przez czas, który ze sobą spędzili Tomek zdążył jej naprawdę dużo opowiedzieć. Dowiedziała się między innymi tego, że jego ulubioną zupą jest pomidorowa, a na obiad uwielbia jeść naleśniki, bo nie jest po nich tak bardzo głodny jak po kurczaku. Wiedziała też, że jego mottem życiowym jest po prostu muzyka i nic więcej, a kiedy był mały chciał zostać pielęgniarką. Tyle, a nawet aż tyle i jeszcze więcej Tomek zdążył jej już o sobie opowiedzieć,  a ona co? Prawda, udzielała się w tematach i razem z Tomkiem poprowadzili kilka naprawdę interesujących i śmiesznych dyskusji, które Gracja gdyby tylko mogła z chęcią zapisałaby w pamiętniku słowo w słowo, ale poza tym dziewczyna ograniczała się tylko do zdawkowych, wymijających odpowiedzi, kiedy zadawał pytania w jej kierunku. W zasadzie nie wiedziała dlaczego to robiła. Może wydawało jej się, że im mniej Tomek będzie o niej wiedział tym lepiej będzie. Była pewna, że nie może mu zdradzić gdzie mieszka, dlaczego się tak nazywa, a tym bardziej Tomek nie może poznać istoty żadnego z wydarzeń związanych z jej przeszłością i częścią teraźniejszości. Nie miała ochoty na to by się nad nią litował lub co gorsza uznał ją za niewartą jakiej kol wiek uwagi. Choć nie wierzyła w to, by Tomek mógł zrobić coś takiego. Był na to za dobry. Nie znali się długo, ale Gracja czuła, że zaczyna się przyzwyczajać do tego wiecznego szerokiego uśmiechu i różnokolorowych fullcapów.
Gracja była właśnie w trakcie usilnego tłumaczenia Serafinowi faktu dlaczego tak postępuje kiedy ktoś  przerwał jej rozmyślania. Blond włosa dziewczyna stanęła tuż przed Gracją i popatrzyła na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Grace zebrała się w sobie i wykorzystując cały swój dystans podniosła głowę i spojrzała dokładnie w oczy dziewczyny. Blondynka wyglądała jakby starała się przewiercić ją spojrzeniem. Grace nie dojrzała w jej oczach żadnego podobieństwa, poza tym, że wydawały się patrzeć na świat ty samym krytycznym spojrzeniem co jej same. O ile można w ogóle tak powiedzieć. Gracja nie wiedziała skąd to zdanie wzięło się w je głowie. Dziewczyna patrzyła na nią wyczekująco, jednak Grace nie zamierzała zacząć rozmowy. Nie miała na to ochoty, poza tym musiała szczerze przyznać, że trochę się bała. Cała ta sytuacja wydawała jej się strasznie dziwna, a ten zawsze sprawdzający się instynkt wewnętrzny krzyczał w jej środku. Blondynka westchnęła i usiadła na kanapie obok Gracji składając swoje nogi pod siebie, tak jak się to robiło w starszakach. Dziewczynie od razu rzuciło się w oczy to, że sama często tak siadała specjalnie przypominając sobie beztroskie czasy, które spędzała na ciągłym ganianiu Daniela z kąta w kąt kiedy chodzili jeszcze do przedszkola.
-Jestem Cecylia, ale mówi mi CC – powiedziała nieznajoma.
Gracja spojrzała na nią i szybko przejechała spojrzeniem na Serafina, wzrokiem pytając o to co powinna zrobić. Biały kot tylko wskazał głową na CC, a jego wielkie zielone oczy rozszerzyły się do granic możliwości. Serafin się zgodził, więc Gracja pokiwała głową i przedstawiła siebie, a przy okazji i jego. Nie zrobiła tego chętnie, ale co mogła począć? Nic. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej niepewnie i powiedziała, że Serafin jest ładny. Gracja zaśmiała się w duchu. CC miała tak niewyraźny wyraz twarzy, że z pewnością miała ją za wariatkę, a kota pochwaliła tylko i wyłącznie z racji dobrego wychowania. Gracja rzuciła Cecylii przeciągłe spojrzenie mówiące o tym, że dobrze wie, że dziewczyna kłamie. Po czym przeniosła wzrok na Serafina, który pod wpływem tego co powiedziała CC teraz śmiał się i turlał w tą i z powrotem. Najwidoczniej bardzo go to rozbawiło. CC próbowała przerwać panującą pomiędzy nimi ciszę, ale jakoś nie bardzo jej to szło. Gracja nie miała ochoty z nią rozmawiać i z niecierpliwością czekała na to aż Tomek przyjdzie z kuchni. W pewnym momencie CC zapytała dziewczynę gdzie mieszka. Gracja zesztywniała i zanim zdążyła się opanować spojrzała spłoszonym, pytającym wzrokiem na CC, po czym szybko rzuciła wymijającą odpowiedź. Nie! Tego było już za wiele! Jak ona śmie pytać o takie rzeczy. Gracja była zdezorientowana, wkurzona, a do tego nadal nie mogła pozbyć się dziwnego uczucia niepokoju. Duet. Duet z tą CC. Gracja nie mogła sobie wyobrazić takiego duetu. To byłoby tak sztuczne i nienormalne, że dziewczyna była pewna, że nie należało się nawet za to brać. Nagle do pokoju wpadli jednocześnie Alek i Tomek. Obaj stanęli jak wryci na widok Gracji i CC. Grace stłumiła chichot rozbawiona miną Tomka i skinęła głową w odpowiedzi na pytanie Alka. Po chwili chłopcy zaczęli mówić. Tomek był jakiś taki rozradowany. Zaczął opowiadać o tym, że Gracja i CC mogłyby zrobić duet. Gracja spojrzała niepewnie na blondynkę siedzącą obok. Tamta zrobiła to w tym samym momencie tak, że ich spojrzenia się złączyły, a Grację kolejny raz tego dnia przeszedł niemiły dreszcz. Wzdrygnęła się gwałtownie co nie uszło uwadze Tomka. Po chwili CC bardzo pewnym głosem odpowiedziała, że może mogłyby spróbować. Tomek uradowany, spytał czy Cecylia by czegoś nie zaśpiewała, a ta od razu bez problemu się zgodziła i zaczęła śpiewać piosenkę. Gracja była wkurzona, zdezorientowana, niepewna. Czuła się strasznie rozdarta. Z jednej strony kochała muzykę i niezależnie od tego z kim i gdzie uwielbiała śpiewać, ale z drugiej strony dlaczego ta krnąbrna dziewczyna odpowiedziała też za nią?-Czemu nikt nie spytał mnie o zdanie? Czemu? – Gracja pytała w zasadzie samą siebie w myślach. CC zaczęła śpiewać drugą piosenkę. Gracja stwierdziła, że ta się popisuje, ale kiedy mimochodem spojrzała blondynce w oczy zauważyła, że dla niej ten cały duet też chyba nie jest na rękę. Alek patrzył na CC wzrokiem wyrażającym podziw. –Może o to tu chodzi. Może ta cała CC robi to dla niego. Gracja popatrzyła na Tomka, który od dłuższego czasu patrzył na nią jednocześnie słuchając CC. Wydawało jej się, że jego wzrok ją parzy. Graja zamyśliła się. Widać było, że Tomek jest strasznie nakręcony na ten duet. Gracja nie wiedziała dlaczego. Przecież i ona nie posiada idealnego głosu i CC, której głos był o kilka tonów niższy od jej własnego też nie był idealny. Co prawda, obie były dobre, bo to po prostu było słychać, ale żeby od razu duet? Jakieś nagrywanie? A może od razu zespół założą i nazwą się „Pussy Dogs”? Z transu wyrwał ją Tomek.
-Gracja, teraz ty? –zapytał.
Gracja zawahała się. Chciała. Nie chciała. Chciała nie chciała. Zaczęła się jąkać, a to dopełniło wszystkiego. Kiedy tylko usłyszała słowa ze swoich ust zrobiło jej się głupio. Uczucie dziwnego niepokoju wróciło ze zdwojoną siłą. Nagle zaczął boleć ją brzuch. Wyszeptała kilka słów do Serafina, podniosła się i wybiegła. Nie mogła wytrzymać szumiących głosów w jej głowie. Jednocześnie poczuła się strasznie głupio. Wiedziała, że to co właśnie zrobiła było naprawdę  bardzo dziecinne. Pierwszy raz w życiu, naprawdę miała do siebie żal o to jaka jest. Stanęła w kuchni i odetchnęła głęboko. Znowu potrzebowała czasu na przemyślenia. Na zaszufladkowanie sobie wszystkiego. Czuła jak jej umysł wypełniają tysiące myśli na minutę. Nie mogła złapać i zagłębić się w żadnej z nich. Skarciła się za to, że uciekła do kuchni. Mogła przecież szybko wybiec i byłoby po sprawie. Po chwili do pomieszczenia wszedł Tomek. Chciał coś powiedzieć, ale Gracja nie dała mu dojść do słowa.
-To nie ma sensu – powiedziała.
 
Merida
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemka wszystkim! Nowy rozdział do was leci! Mam nadzieję, że się podoba. Na czacie rozwinęła się miła konwersacja, dołączajcie się! ;) Kto chce już WIOSNĘ? Gracyjka, chce bardzo ;c 

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 24

Rozalia
Rozalia, chwiejnym krokiem podeszła do skomplikowanie wyglądającego odtwarzacza. Odruchowo wcisnęła jakiś guzik i, ku jej zdumieniu, z ogromnych głośników znajdujących się w kątach sali zaczęły sączyć się pierwsze dźwięki jakiejś powolnej piosenki.
Rose poczuła, jak jej ciało mimowolnie zaczyna poruszać się w spokojny rytm muzyki. Zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła przejęła kontrolę nad jej wolą. Zamknęła oczy, dając ponieść się jej instynktowi. Stawiała płynne, gładkie kroki, co sprawiało jej niezrozumiałą radość. Miała wrażenie, jakby wszystkie te negatywne emocje zaczęły teraz tak po prostu z niej wyparowywać. Nie miała pojęcia, że dzięki zwykłemu poruszaniu można wyzbyć się wszystkich zmartwień i zwyczajnie o nich zapomnieć. Poczuła się niesamowicie wolna. Wszystkie tłumiące się dotychczas w jej głowie, która jeszcze przed chwilą zdawała się pulsować od ich natłoku, myśli zaczęły teraz z niej uchodzić, jak powietrze z przedziurawionego balonu. Rose miała wrażenie, jakby wyrzucała z siebie wszystkie przygnębiające wspomnienia i doznania, jakich doświadczyła. Poczuła się tak niezwykle lekka, że miała wrażenie jakby unosiła się nad ziemią, niczym puchowe piórko, które wypadło kiedyś z jej poduszki i latało sobie swobodnie po całym pokoju, nie mając najwyraźniej zamiaru opadać na dywan.
Rozalia nie zdawała sobie sprawy, że dzięki tańcu można wyprzeć z siebie cały ten ból, cierpienie. A cierpiała. I to bardzo. Bo w końcu jak ktoś, kogo rodzice zupełnie nie zwracali na niego uwagi, gdyż bardziej interesowały ich sprawy biznesowe, mógłby nie cierpieć? Rose sama przed sobą nie przyznawała się do tego, że ją to rusza, jednak gdzieś w głębi serca zawsze czuła zawód do swoich rodziców. Może próbowała przyćmić to uczucie ciągłymi zakupami i gnębieniem innych, ale to i tak czasem do niej wracało. Zamykała się wtedy w pokoju i oglądała na swoim, obklejonym przeróżnymi błyskotkami i zdjęciami, laptopie nagrania jej babci, dopóki jej nie przeszło.
Rose poczuła jak ucisk sznura, który oplatał jej serce, zaczął się teraz nieco rozluźniać. Sama nie wierzyła w to, co właśnie robi – tańczy z własnej woli i przyznaje się przed sobą do swoich uczuć – ale wcale nie chciała przestawać. To było chyba najpiękniejsze uczucie, jakie dotąd doświadczyła.

***

Wojtek szedł szybkim tempem przez dość szeroki, pusty korytarz Liceum Artystycznego, a jego kroki odbijały się pustym echem od wielkich ścian. Spojrzał na swój masywny zegarek, który pokazywał godzinę 15.30.
Cholera, pomyślał. Grzesiek mnie zabije, jeśli tej laski już tu nie będzie.
W holu panował półmrok, a do uszu wokalisty docierały odgłosy jakby dwóch różnych piosenek. Źródło jednego z nich zdawało się znajdować coraz bliżej, więc Wojtek przyspieszył jeszcze bardziej i dotarł do ściany, całej złożonej z ogromnych okien. Zmrużył nieco oczy pod wpływem oślepiających promieni zachodzącego słońca, które padały prosto na jego twarz.
Po drugiej stronie oszklonych drzwi dostrzegł zarys czyjejś poruszającej się sylwetki. Chyba tańczącej. Przyjrzał się jej dokładniej i nagle go zamurowało. Nigdy jeszcze nie widział, żeby ktoś tańczył z taką pasją i wdziękiem. Zgrabne ruchy nieznajomej pochłonęły go bez reszty. To było coś niesamowitego. Nie mógł przestać się w nią wpatrywać, ani nawet poruszyć. Oczarowany, zaczął przenosić się w jakiś zupełnie inny świat, jakby uczucia tańczącej ogarnęły teraz także jego. Musiał wyglądać dość komicznie, kiedy tak stał z rozwartymi ustami i wgapiał się w jeden punkt, ale nic nie mógł na to poradzić. Jakieś dziwne, jakby elektryzujące uczucie ogarnęło każdy milimetr jego ciała. Czuł się jak sparaliżowany.
Sterczał tak przed drzwiami parę minut, cały czas wędrując wzrokiem po poruszającej się z gracją postaci i próbując uspokoić dzikie bicie serca, jednak na próżno. Poczuł się całkowicie zamroczony, zupełnie, jakby się zakochał. Ale to przecież niemożliwe. Nie można się zakochać od patrzenia na czyjś taniec i to jeszcze przez tak krótki czas… prawda?
Dziewczyna odwróciła się właśnie stronę muzyka, ukazując tym samym swoją twarz. W jednej chwili, Wojtek ocknął się, jakby ktoś przywalił mu w głowę.
Zaraz, zaraz, pomyślał. Czy to… Rozalia?

***

Rose robiła właśnie obrót na ugiętych nogach, kiedy jej wzrok przykuł ciemny zarys czyjejś postaci stojącej za ścianą. Zmroziło ją. Stanęła na równe nogi, omal się przy tym nie przewracając i zamrugała oczami. Kto mógłby chcieć stać tu i gapić się na nią? Przecież piętro wyżej odbywało się przedstawienie, w którym występowali z całą pewnością lepsi od niej tancerze.
Rozalia już chciała uciec przez drugie drzwi znajdujące się w pomieszczeniu, które prowadziły do szatni, ale jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Jakieś dziwne uczucie przeszyło ją od stóp do głów. Nagle poczuła się tak jak zawsze, pewna siebie i niczym się nie przejmująca.
Wciąż ciężko dysząc ze zmęczenia, uniosła głowę i ujrzała, jak nieznajomy wchodzi do sali.
- Wojtek?! – krzyknęła nieco głośniej niż zamierzała, widząc jego twarz. – Co ty tu robisz?!
Nogi Rozalii ugięły się pod nią, jakby były z waty, po części ze zmęczenia, a po części ze zdziwienia. Jej ciało obsypał znajomy dreszcz towarzyszący jej za każdym razem, kiedy widziała Wojtka. Podniosła wzrok i mimowolnie zaczęła zatapiać się w jego morskich oczach, ale zaraz przywołała się do porządku. Nie miała pojęcia, czemu zaczyna tracić nad sobą kontrolę za każdym razem, gdy go widzi, ale miała już tego dość.
- Tak, tak też miło mi cię widzieć – odparł, jakby rozbawiony – Grześkowi coś wypadło i prosił mnie, żebym podwiózł cię do Domu Pracy Twórczej. – spojrzał na zegarek – W sumie to już niedługo powinien tam być.
Rose już miała go zapytać o czym on gada, kiedy nagle przypomniała sobie, że dziś rano umówiła się z Grześkiem. Zupełnie wyleciało jej to z głowy. Dzisiejszy poranek wydawał jej się tak odległy, jakby miał miejsce parę miesięcy temu. Ledwo odepchnęła od siebie znów powracające wspomnienia, by uniknąć kolejnego napadu mdłości.
- Widziałem jak tańczysz – rzucił Wojtek, widząc zmieszanie dziewczyny – jesteś naprawdę…- zrobił pauzę na znalezienie odpowiedniego słowa – niesamowita! – No to się postarał.
- Ta, ta, wiem. – Odparła oschle, zakładając ręce na piersiach.
- Czekaj, czekaj, czy to… liście? – mrużąc oczy ze zdumienia, Wojtek dotknął palcem jej potarganych włosów.
Normalnie nie przejęła by się, gdyby ktoś zobaczył ją w takim stanie. W końcu to jej sprawa jak wygląda i opinia jakiegoś bezguścia zupełnie by po niej spłynęła. Jednak, kiedy Wojtek z błyskiem rozbawienia w oczach przyjrzał się jej rozczochranym, posklejanym w sztywne kosmyki, włosom, Rose miała ochotę na siebie nawrzeszczeć. Jak mogła nie zwrócić wcześniej uwagi na to, że jej włosy wyglądały jak kudły jakiejś małpy?!
Poczuła jak jej policzki się rumienią. Wprost nie znosiła, kiedy ktoś widział, jak się zawstydza, więc stwierdziła, że najlepiej będzie zignorować uwagę wokalisty.
– Jedziemy czy nie? – warknęła i nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę drzwi.
- Tak jest! – zasalutował wokalista, przykładając dwa palce do czoła, po czym obrócił się na pięcie i pomaszerował za Rozalią.

***

Podróż minęła Rozalii dosyć szybko. Od kiedy wsiedli do samochodu, Rose nie zamieniła z Wojtkiem ani słowa. Ich milczenie zagłuszała muzyka sącząca się z głośników sportowego auta wokalisty.
Dziewczyna, cały czas opierając się czołem o szybę, wpatrywała się pustym beznamiętnym wzrokiem w mijane drzewa, na których już tylko gdzieniegdzie sterczały wyschnięte, pomarszczone liście, i monumentalne budynki. Miała teraz wrażenie, że tak naprawdę dzisiejszy poranek po prostu jej się przyśnił, a rodzice nadal żyją i są właśnie w drodze do domu. Przecież to nie do pomyślenia, żeby tak idealne życie tak idealnej dziewczyny nagle miało legnąć w gruzach! Tylko czemu pojechała do tego lasu, a potem do szkoły? Zwykły sen aż tak mocno by na nią wpłynął? Widocznie tak.
Rozalię naszła nagle wielka ochota, żeby zadzwonić do mamy, zapytać się jak mija podróż i opowiedzieć jej o tym szalonym śnie. Pewnie i tak by jej nie słuchała i powtarzała co chwilę obojętnym tonem: ‘aha, tak?, to wspaniale!’, ale co z tego. Rose po prostu chciała usłyszeć jej głos.
Dziewczyna już wyciągała komórkę z kieszeni zszarzałych spodni, kiedy samochód podjechał pod dość duży dom (ale nie dorównujący oczywiście rozmiarom willi Rozalii) o nowoczesnej architekturze. Jasnobrązowy, asymetryczny dach wspierały cztery wąskie kolumienki. Aż trudno było uwierzyć, że nie złamały się jeszcze pod jego ciężarem. Cała weranda była oszklona, a odbijające się od niej promienie słoneczne boleśnie raziły w oczy. Pod piaskowymi ścianami lekko powiewały soczysto zielone listeczki jakichś sadzonych drzewek.
- No to jesteśmy – rzucił Wojtek, po czym, ociągając się wyszedł z auta.
Rose, przyzwyczajona do tego, że kiedy nie jeździła swoim samochodem ktoś zawsze otwierał jej drzwi, nadal siedziała sobie wygodnie na swoim fotelu, licząc, że wokalista zaraz ją wyręczy.
Muzyk przystanął w połowie obsypanej żwirem ścieżki prowadzącej do drzwi wejściowych i obejrzał się.
- No idziesz czy nie?! – zawołał ze zdziwioną miną i uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna jęknęła, szybkim ruchem otworzyła drzwi samochodu i wysiadła z gracją. Przeszła przez ścieżkę, wspięła się po schodkach na niewielki taras otaczający ciemnobrązowe drzwi i oparła ręce na biodrach.
Rana na kostce nadal ją piekła, a nogi zdawały się być jak z waty. Zaraz po wyjściu ze szkoły doprowadziła swoje włosy do mniej więcej znośnego stanu i otrzepała się ze zbrązowiałego piachu i suchych strzępków liści. Zaczynała boleć ją głowa. Jak mogła aż tak bardzo dać się ponieść emocjom wywołanym zwykłym snem?! Musi powiedzieć Basi, żeby koniecznie ją powstrzymała, jeżeli znowu będzie chciała jechać do wyludnionego buszu w jakichś starych, ohydnych dresach.
Wojtek zaczął siłować się z drzwiami i po czwartym razie w końcu udało mu się przekręcić kluczyk w zamku. Zauważył rozbawienie w oczach dziewczyny.
- Zwykle to nie ja otwieram drzwi, okej? – Usprawiedliwił się, próbując teraz desperacko wyciągnąć klucz z drzwi.
- Jaaaasne – rzuciła śpiewnie, przewracając oczami.
Weszła do środka i znalazła się w wąskim, jasnym korytarzu prowadzącym do przestronnego salonu. W ścianie naprzeciwko znajdowały się oszklone, rozsuwane drzwi, prowadzące do ogrodu, przez które wpadały złote strumienie słońca. Na pozostałych ścianach, o białej barwie wisiało mnóstwo obrazów i zdjęć.
Wojtek uderzył dłońmi o uda.
- Hmm, to ja cię tu zostawiam. Grzesiek powinien niedługo być, a póki co czuj się jak u siebie. Jakbyś czegoś potrzebowała, jestem na górze. – Spojrzał jej głęboko w oczy.
Pod Rozalią ugięły się kolana. Po raz kolejny sparaliżowało ją to niewyjaśnione przyjemne uczucie. Odruchowo odgarnęła lśniące, długie włosy.
- Jasne, spoko. – odparła cicho, próbując nie dać nic po sobie poznać.
Wokalista zaczął wspinać się po brązowych schodach na piętro, a Rose opadła bezwładnie na niezwykle miękką skórzaną sofę. Próbowała się uspokoić, kiedy nagle w jej kieszeni zawibrowała komórka. Dostała smsa.

Jesteś w Domu Pracy Twórczej? Sorry, że się spóźniam, ale powinienem być za jakieś 15 min. Jeśli musisz, to idź, ale wolałbym, żebyś poczekała ;)

Rose odłożyła iPhona na mahoniowy stoliczek. Ostatnim, na co miała teraz ochotę było
spotkanie z Grześkiem. Ale co z jej planem? Musiała być silna.
Rozparła się wygodniej na kanapie i wypuściła powietrze z płuc. W głowie cały czas miała obraz tych niewyobrażalnie wciągających, morskich oczu. Przymknęła powieki i zaczęła się w nich zanurzać. Były tak urzekające, że nie sposób było się im oprzeć. Jakby skrywały w sobie jakąś nieodpartą, przyciągającą siłę. Tak naprawdę nie dawały jej spokoju, od kiedy ujrzała je po raz pierwszy. Często pojawiały się w jej snach i pochłaniały ją bez reszty. Rano budziła się cała zlana zimnym potem i z trudem łapała powietrze. Ale nie ze strachu… bardziej z zafascynowania, zauroczenia.
Niestety nie miała pojęcia czyją są własnością. Teraz uświadomiła sobie, że już wie. I co najgorsze nie należały one do Grześka. Należały do Wojtka.

Lamczi
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemeczka! Co tam u was? Dowiedziałyśmy się ostatnio, że czyta nas pewna dziewczyna z klasy maturalnej! A wy? Ile macie lat? :) Komentujcie, komentujcie to ogrzewa nam serce! 

środa, 6 marca 2013

Rozdział 23

Cecylia
CC siedziała na łóżku i nerwowo obracała w palcach pędzel do malowania. Poczuła się głupio. Zobaczyła dziewczynę i uciekła do swojego pokoju. Teraz, gdy tak siedziała, wydawało jej się to żałosne. Bardzo żałosne. I pewnie tak, to wyglądało z perspektywy wszystkich obecnych w kuchni. Ale dziewczyna wiedziała, że coś było nie tak. Alan i Seba wystarczająco już ją dzisiaj zmęczyli i CC po prostu nie wytrzymała. Ale czy lekko nie przesadziła, uciekając? Teraz jak na to patrzyła, stwierdziła, że mogło jej się wydawać. Że te oczy, wcale nie były podobne do jej szafirowych oczu. Spojrzała w lustro. Jej źrenice powiększyły się do granic możliwości, jak zwykle zresztą, gdy się denerwowała, była szczęśliwa lub bała się. Nie, pomyślała, moje oczy są całkowicie inne, co mi przyszło do głowy. Odwróciła wzrok od lustra i wyciągnęła rękę po gitarę. Zaczęła grać cichą melodię piosenki "Don't cry' Guns n'Roses". Najpierw nuciła, a potem śpiewała. Czuła się jakby popadła w depresję. Nie miała na nic ochoty, a jej umysł zalewały szare myśli. Wszystko powoli do niej docierało; to, że Seba oszukiwał ją tyle lat znając prawdę, o tym, że był adoptowana; to, że dziwny Alan śledził każdy jej krok, że nigdy nie miała prawdziwej rodziny. Po jej policzku spłynęła łza. Poczuła się głupio, ale jak to miała powstrzymać? Usłyszała ciche pukanie. Automatycznie przestała grać i otarła łzę.
-Proszę-powiedziała, delikatnie szarpiąc struny, już bez konkretnej melodii. Do pokoju wszedł Alek. Podszedł do niej i usiadł obok. Był zaniepokojony, było to widać po jego oczach i niepewnej minie. CC nadal nie mogła uwierzyć, że sławny gitarzysta, tak bardzo zainteresował się życiem i problemami zwykłej dziewczyny, która tylko przyszła na ich koncert.
-Wszystko gra?-spytał. CC spuściła wzrok. Tak bardzo chciała komuś opowiedzieć o Alanie, ale czuła, że nie powinna tego robić.
-Wyszłam na idiotkę, co nie?-odpowiedziała mu pytaniem, odkładając gitarę i uśmiechając się krzywo.
-Nie, jasne, że nie-powiedział szybko Alek, a CC prychnęła. Chyba zbytnio się zmartwił by wiarygodnie skłamać-Co się stało?
-Nie wiem-odparła dziewczyna, kręcąc głową – Po prostu…-wzięła głębszy oddech-Po prostu mam wrażenie, że już gdzieś ją widziałam.
Alek spojrzał na nią, marszcząc brwi, widocznie nie rozumiejąc związku pomiędzy spotkaniem Gracji gdziekolwiek indziej, a ucieczką CC.
-Coś jest z nią nie tak-wyjaśniła szybko dziewczyna, a gitarzysta uniósł jedną brew-Te oczy…
-Ma oba.
CC zaśmiała się. Zaskoczyła nawet siebie tym  śmiechem. Dwa słowa Alka zupełnie odmieniły jej nastrój. Doceniała to, że gitarzysta tak się starał. Uśmiechając się dokończyła:
-Nie o to chodzi. Po prostu… patrząc w jej oczy… miałam wrażenie, jakbym patrzyła w swoje własne. Rozumiesz? Coś takiego… to nie jest zwykły zbieg okoliczności. O coś tu chodzi.
-Może nie ma swoich oczu i ma szklane?-spytał Alek z poważną miną, a CC znowu się zaśmiała. Po chwili oboje się śmiali, a Alek zmierzwił jej włosy. Dziewczyna zauważyła, że bardzo lubił to robić.
-Nie tylko Ty uciekłaś-powiedział w końcu. CC spojrzała na niego zdziwiona-Jak wybiegłaś Gracja dziwnie zaczerpnęła powietrza i wybiegła do przedpokoju, a Tomek od razu poleciał za nią. Chyba ją też coś poruszyło.
CC nie chciała tak myśleć. Wolała, żeby to był zwykły przypadek, zbieg okoliczności, po prostu.
-Nie… na pewno obie po prostu lekko się zdenerwowałyśmy-powiedziała dziewczyna ponownie obracając w palcach malarski pędzel.
-Ale mówiłaś, że te oczy…
-Zwykły przypadek-przerwała mu CC-Naprawdę. Jak teraz na to patrzę, to… jej oczy w ogóle nie są podobne do moich. Wcale.
 Nie mogła pozwolić by sytuacja wymknęła jej się spod kontroli. Nie teraz, kiedy wszystko znów mogło wrócić do normalności. Wierzyła, że więcej Alana nie spotka, a jeśli już to wyjaśni z nim sprawę raz na zawsze, pogodzi się z Sebą i będzie normalnie żyła, jako stylistka zespołu. Nie chciała już komplikacji w swoim życiu. A Grację postrzegała jako jedną, wielką komplikację. I to był pewnie główny powód dla którego, nie miała ochoty na spotkanie z nią. Chciała by dziewczyna trzymała się od niej z daleka. Wyczuwała, że lepiej, żeby nie spędzały razem zbyt dużo czasu. Bo inaczej wszystko znów się zawali. A CC nie mogła do tego dopuścić.
 

***

Alek zaniepokojony patrzył na CC. Znów czuł się jak jej starszy brat-odpowiedzialny za każdą krzywdę, która jej się mogła przytrafić. Gdy byli jeszcze w kuchni , a CC i Gracja patrzyły na siebie, czuł, że powinien zasłonić CC własnym ciałem. Na odległość wyczuł, że coś jest nie tak, że lepiej żeby C nie patrzyła zbyt długo na tą Grace. Ale było za późno. CC szybko odwróciła się do niego, wyszeptała przeprosiny i wybiegła z kuchni. W tym samym momencie Grace spojrzała z rozpaczą na Tomka i wybiegła do przedpokoju. Wokalista spojrzał bezradnie na Alka i pobiegł za nią, a gitarzysta uznał, że powinien porozmawiać z CC. No i proszę. Razem z Tomkiem chcieli stworzyć fajny duet z oryginalnych głosów dziewczyn, a one uciekły przed sobą. Nie mógł to być przypadek. A może jednak mógł?
-Pójdę pogadać z Tomkiem-powiedział do CC, która wciąż nerwowo obracała w bladych, szczupłych palcach gruby pędzel do malowania. Dziewczyna pokiwała powoli głową, a Alek niepewnie wycofał się na korytarz i szybko zbiegł schodami na dół. W kuchni nie zastał nikogo, więc skierował się do salonu. Tomek razem z Gracją siedział na kanapie. Siedzieli w ciszy, a Gracja bawiła się kosmykiem swoich rudych włosów. Alkowi od razu przyszła na myśl CC, która uwielbiała obracać i splatać swoje dredy. Wokalista najwyraźniej go usłyszał i zwrócił na niego wzrok, tak samo jak Gracja.
-Stary, możemy pogadać?-spytał gitarzysta i wskazał palcem kuchnię. Tomek pokiwał powoli głową i mówiąc cicho do dziewczyny: „zaraz wracam”, wstał i wyszedł za Alkiem do kuchni. Obaj usiedli przy stole. Tomek nerwowo poprawiał fullcapa.
-To było dziwne-powiedział w końcu gitarzysta, a wokalista przytaknął.
-Myślałem, że się zaprzyjaźnią. Wiesz takie dziewczęce klimaty i tak dalej.
-A ja to może myślałem inaczej?
-Weź mnie nie załamuj-mruknął Tomek-Naprawdę lubię Grace.
Alek  posłał przyjacielowi znaczące spojrzenie.
-No co? A Ty i CC to może tylko przyjaźń?-prychnął wokalista, a Alek zmieszał się nieco.
-A wiesz, że w sumie to tak? Naprawdę.
-Mhm. Ta. Jasne. Słuchaj musimy teraz wymyślić co z nimi zrobimy. Terapia?
-Upadłeś na głowę? Nie wiem co zrobimy, ale coś musimy zrobić.
-Też mi odkrycie-mruknął Tomek, a Alek ze śmiechem szturchnął go w ramię.
 

***
 

Odkąd Alek wyszedł z pokoju CC, ta siedziała nieruchomo, obracając pędzel we wszystkie strony świata. Nadal czuła się zażenowana. Jak dzieciak w 1 klasie, który nie chce sam zostać w szkole i ucieka do swojej mamy. Czuła się żałośnie. Po kilku chwilach usłyszała śmiech Tomka i Alka. CC wstała. Nie miała planu. Prosto z mostu? Czemu nie? CC właściwie  nigdy nie mówiła o swoich uczuciach, nienawidziła większości ludzi, ale czasami podejmowała decyzje w sekundę. I oto była taka sytuacja. Po prostu zeszła na dół. Prześlizgnęła się koło kuchni, gdzie wokalista i gitarzysta coś omawiali, uśmiechając się wesoło. CC czuła jaka atmosfera panuje w kuchni. Byli takimi… przyjaciółmi. Dziewczyna zakradła się do salonu. Nie myliła się. Owa Gracja siedziała na kanapie mówiąc coś cicho do siebie. Wyłaniało się słowo: „Serafin”. CC zmarszczyła brwi, ale postanowiła wziąć się w garść i podeszła do kanapy, po czym stanęła naprzeciw dziewczyny. Znów spojrzały sobie w oczy. Ale tym razem CC zignorowała dziwne uczucia znajomości spojrzenia Gracji. Patrzyła na nią wyczekująco, ale Gracja chyba nie zamierzała zrobić pierwszego kroku, więc to CC usiadła po turecku obok dziewczyny. Żadna z nich nie chciała bliższego kontaktu z drugą.
-Hm… więc… -powiedziała w końcu CC, bo widziała, że Gracja jest od niej młodsza, co szło w parze z tym, że mogła być bardziej nieśmiała, poza tym milczenie było coraz bardziej krępujące, a wręcz dosyć irytujące-Jestem Cecylia. Ale mów mi CC.
Gracja patrzyła na nią chwilę, siedząc nieruchomo, po czym zwróciła szybkie spojrzenie na puste miejsce na kanapie i pokiwała głową.
-Jestem Gracja. Większość osób mówi na mnie Grace. A to jest mój kot Serafin-wskazała na pustą przestrzeń koło niej. CC lekko zmarszczyła brwi.
-Kot-powiedziała po chwili, a Gracja tylko pokiwała głową na potwierdzenie-Hm… to fajnie. Jest… ładny.
Grace rzuciła jej spojrzenie mówiące: „daj spokój, wiem, że mi nie wierzysz”, ale po chwili zaśmiała się i szepnęła coś cicho w powietrza. CC uznała, że pewnie mówi coś do swojego wymyślonego przyjaciela. Poczuła się niezręcznie, ale tylko trochę. Jak była młodsza co chwilę wymyślała sobie nowego przyjaciela, który towarzyszył jej cały czas. Najważniejszym był olbrzymi kocur, cały fioletowy z szarmanckim uśmiechem oraz wielkimi, żółtymi ślepiami. Może nie wymyśliła go sama, ale zakochała się w nim po obejrzeniu jako 7-latka „Alicji w Krainie Czarów”. Jednak w przeciwieństwie do Gracji, CC zatrzymywała Kota z Cheshire tylko dla siebie, a Gracja bardzo otwarcie mówiła o swoim kocie, i mówiła też do niego, przy innych.
Żadna z nich nie była chętna do rozpoczęcia rozmowy, więc siedziały tak koło siebie, a każda z nich błądziła wzrokiem po pokoju, unikając spojrzenia drugiej.
-Więc… -zaczęła w końcu CC, mając dość krępującej ciszy- Ja ostatnio przeprowadziłam się tu… z powodów rodzinnych, a Ty gdzie mieszkasz? Daleko stąd?
Gracja otworzyła szerzej oczy, zesztywniała i odgarnęła kosmyk rudych włosów za ucho.
-Niedaleko-mruknęła w końcu wymijająco, ale CC nie dopytywała się o szczegóły, co Grace widocznie przyjęła z ulgą. Przecież próbujesz, powiedziała do siebie w myślach C, nie Twoja wina, że ta dziewczyna jest naprawdę dziwna i nie chce się nawet odezwać. Nagle do pokoju wpadli Tomek i Alek. Obaj stanęli jak wryci na widok dziewczyn siedzących obok siebie na kanapie.
-Wszystko… ok?-spytał gitarzysta, kierując wzrok i tym także pytanie do CC. Pokiwała powoli głową w odpowiedzi, a za jej przykładem skinęła Gracja, zerkając na puste miejsce na kanapie, gdzie najwidoczniej siedział jej wyimaginowany przyjaciel. Tomek uniósł brwi, ale miał uśmiech na twarzy. Widocznie naprawdę lubił Grace. Chłopcy usiedli naprzeciwko dziewczyn.
-Więc…-zaczął Alek, ale wokalista od razu mu przerwał:
-Więc, ściągnęliśmy was tu, nie bez powodu. Ja uważam , że Gracja ma niesamowity głos, a Alek, że Ty CC też masz niezły.
Alek prychnął.
-Niezły? Czy Ty ją słyszałeś, człowieku? Jakaś galaktyka, kosmos i takie inne. Naprawdę.
-No nieważne- wtrącił Tomek, a Alek przewrócił oczami, zrzucając przyjacielowi fullcapa z głowy.
-Ej no! –zawołał oburzony Tomek, sięgając po jedną ze swoich ulubionych czapek.
-Kontynuuj!
-Dobra! Więc… może mogłybyście coś zaśpiewać, duet, ewentualnie, hm? Dałybyście radę?
CC i Gracja spojrzały na siebie nerwowo. Było widać, że żadna z nich nie pali się do duetu. W końcu CC odgarnęła włosy z twarzy i oznajmiła:
-Hm… czemu nie. Może. MOŻE.
-Świetne, C-powiedział Alek uśmiechając się do niej. Miał w oczach błysk wdzięczności. Chciał, żeby Tomek był szczęśliwy. Słodka jest ta ich przyjaźń, pomyślała CC w duchu.
-Tak. Ok to zaśpiewaj coś. Cokolwiek. Co chcesz-zaproponował Tomek, spoglądając co chwilę na Grację. CC zamyśliła się. W końcu wybrała piosenkę Taylor Momsen "You" i zaśpiewała początek, wkładając w to całą pasję jaką żywiła do muzyki i śpiewania:
-You don’t want me, no, You don’t need me, Like I want you, oh, Like I need you...
Alek podał jej gitarę akustyczna opartą o bok kanapy. Wzięła ją i zaczęła sobie przygrywać. Tomek najwidoczniej był pod wrażeniem jej wokalu, a Gracja… ciężko było określić co myśli. Jej wyraz twarzy niewiele zdradzał. Gdzieś w połowie piosenki CC odłożyła gitarę obok siebie i powiedziała:
-Mogę coś mocniejszym głosem jak na przykład… -zamyśliła się, ale szybko wybrała inny utwór Taylor "Make me wanna die"-Take me, I'm alive, Never was a girl with a wicked mind, But everything looks better, When the sun goes down... - a, gdy skończyła śpiewać spytała:
-I jak?
-Wow. To było niezłe-powiedział Tomek z podziwem, ale od razu spojrzał na Grace. Alek wpatrzony w CC po chwili się ocknął . Na twarzy miał wypisane: „dziewczyno, to było zajebiste”.
-Gracja, teraz Ty?-spytał Tomek, zachęcając ją uśmiechem. Dziewczyna wyglądała na jednocześnie podekscytowaną i zdenerwowaną, ale energicznie pokiwała głową, z szerokim uśmiechem. Nagle jakby coś sobie uświadomiła, spojrzała zaniepokojona po muzykach i CC, pokręciła głową, znów szepcząc coś do Serafina.
-No… ja sama nie wiem… mogłabym! Ale… –odezwała się Grace, przygryzając delikatnie wargę i patrząc na puste miejsce obok niej, jakby oczekiwała, że jej niewidzialny przyjaciel poradzi jej co powinna zrobić. Po czym po chwili jednak westchnęła cicho i nabrała powietrza jakby miała zacząć śpiewać, ale w ostatniej sekundzie spojrzała na muzyków i wybiegła do kuchni. CC, Tomek i Alek automatycznie wstali i ruszyli za nią, ale wokalista ich zatrzymał w połowie drogi.
-Lepiej chyba, jak sam do niej pójdę-wyjaśnił i wszedł do kuchni. CC wzruszyła ramionami, a Alek pokiwał głową, po czym oboje wrócili do salonu.
-Dziwna jest-stwierdziła dziewczyna siadając na kanapie. Gitarzysta zaśmiał się, zajmując miejsce obok niej.
-Racja. Ale Tomek chyba.. ją lubi.
CC uniosła brwi.
-Skąd on ją w ogóle zna?
-Wygrała bilet na koncert, tak jak Ty, z wejściówką za kulisy-wyjaśnił Alek.
-Ona chociaż wygrała tą wejściówkę. Ja tam weszłam nieproszona-powiedziała CC, unikając wzroku gitarzysty.
-Tak, ale mimo wszystko to najlepsza rzecz jaka mnie ostatnio spotkała-odparł cicho Alek, a CC uśmiechnęła się do niego delikatnie. Nie tylko dla niego, była to najlepsza rzecz ostatnich dni.


Cat
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Łapcie CC-rozdział. Przepraszamy za opóźnienia.
Ps.Chciałam powiedzieć, że przyjmujemy krytykę, ale jeśli są to zwykłe hejty to sorry..
Prosimy was, niech każda osoba, która czyta komentuje. Dla was to nie dużo, a my będziemy wiedziały czy jest sens pisać.