Aktualności


Aktualności 24.10. 2013
KIEDYŚ WRÓCIMY
KOCHAMY WAS








sobota, 25 maja 2013

Rozdział 31

Cecylia
Zdjęcia. Jej. Pocałunku. Z. Alkiem.
To musi być sen. Bardzo zły sen, jakiś koszmar. CC wpatrywała się w zdjęcia i nadal nie mogła uwierzyć. To oznaczało, że Alan śledził ją cały czas. Mógł być wszędzie. Przecież nikt nie mógł się dowiedzieć co zaszło między nią, a gitarzystą Afromental. Gdyby to dostało się do prasy, zrobiłoby się straszne zamieszanie. A jeżeli Alan miał zdjęcia tego pocałunku… to było naprawdę źle. CC schowała zdjęcia, wraz z liścikiem z powrotem do koperty, a tą postanowiła ukryć  pod poduszką. Z pozoru banalna kryjówka, ale dziewczyna uznała, że i tak nikt nie wchodzi do tego pokoju, gdy jej nie ma, więc koperta powinna być bezpieczna. Przynajmniej miała nadzieję, że nikt nie wchodzi do jej pokoju.
CC nie mogła usiedzieć w miejscu. Chodziła w kółko po pokoju jak nienormalna. Wysilała się najbardziej jak mogła, tak bardzo chciała sobie przypomnieć kim jest Alan. Chociaż w zasadzie bardziej musiała sobie przypomnieć. Sięgnęła myślami do rozmowy z Alanem i do tego co powiedział: „Byłem blisko Ciebie już jakiś czas. Nigdy mnie nie zauważałaś. A powinnaś.”
O co mu mogło chodzić?
CC przywoływała w myślach każdy szczegół swoich wspomnień, ale nigdzie nie widziała w nich Alana. Kim on może być, zastanawiała się dziewczyna. Rozglądała się po pokoju jakby oczekiwała, że zaraz znajdzie odpowiedź wypisaną na ścianie. Jej wzrok zatrzymał się na gitarze. Tak to dobry pomysł, pomyślała. Zawsze, gdy była zdenerwowana i zaczynała grać na gitarze, uspokajała się. Usiadła po turecku na łóżku i oparła się o ścianę, biorąc gitarę. Chwilę zastanawiała się co zagrać. Nie miała ochoty na żadną, bardzo szybką piosenkę, ani też na smutną i powolną, więc postanowiła zagrać Hero. Była idealna. Nie za szybka, nie za wolna i CC ją uwielbiała. Z przyjemnością zaczęła nucić, przymknęła oczy i grała na wyczucie. Po chwili już nie pamiętała pocałunku, Alana i zdjęć. Niczego. Odpłynęła. Grała i grała, miała wrażenie, że czas stanął w miejscu. To była jedna z tych chwil, które mogłyby trwać wiecznie. Tak po prostu. Gdy skończyła grać i śpiewać, ktoś zaczął bić brawo. CC otworzyła szybko oczy i wyprostowała się. W drzwiach stał Tomek. Na głowie miał czarnego fullcap'a, a na twarzy szeroki uśmiech.
-Uwielbiam tą piosenką. I Alek też. I Wojtek – zaśmiał się wokalista.
-Ładnie tak bez pukania? – spytała CC , odkładając gitarę obok siebie. Tomek wyszedł, zamknął za sobą drzwi i zapukał. CC zaśmiała się i zawołała:
-Wejdź! – na co Tomek powoli uchylił drzwi i zajrzał do pokoju.
-Można? – spytał, poprawiając czapkę, która trochę mu się przekrzywiła. CC przewróciła oczami, chociaż nadal się uśmiechała. Tomek był taki pozytywny. A właśnie z kimś takim teraz potrzebowała pogadać.
-Jasne, zapraszam. Wchodź – powiedziała, a wokalista wszedł i usiadł w zielonym fotelu- Em… Tomek, mogę Cię o coś zapytać?
-Pewnie. Pytaj.
-O co chodzi Wojtkowi? – zapytała dziewczyna, delikatnie przesuwając opuszkami palców po strunach gitary.
-Ale w kwestii… ? – Tomek posłał jej pytające spojrzenie, a CC uświadomiła sobie, że faktycznie nie sprecyzowała dokładnie pytania.
-No wiesz… jest do mnie taki uprzedzony. Nie chce, żebym była waszą stylistką, ani żebym tu mieszkała. Z jednej strony go rozumiem. Jestem jakąś dziwną dziewczyną, której żaden z was nie zna, i tak nagle się do was wprowadzam i ogólnie…
-Wiesz co… – przerwał jej Tomek – Ponieważ Afromental nie jest normalnym zespołem – tu uśmiechnął się z dumą w oczach – To fakt, że się do nas wprowadzasz, tak nagle, wcale nie jest taki… dziwny. Stylistka jest nam potrzebna. Czasem jesteśmy całkowicie nieogarnięci, więc przyda nam się ktoś taki, a co do Wojtka… Wiesz, on chyba czuje się tak trochę w roli lidera, nie zrozum mnie źle, to spoko, ale wiesz mam wrażenie, że on czuje się odpowiedzialny za większość rzeczy, które dzieją się w zespole. CC zmarszczyła brwi.                                                           
-To nadal nie wyjaśnia, czemu jest do mnie uprzedzony – odparła dziewczyna, siadając tak żeby swobodnie oprzeć się o ścianę, a jednocześnie trzymać na kolanach gitarę.
-No bo wiesz, to tylko moje przypuszczenia, ale wydaje mi się, że on się też może trochę bać. Już od dłuższego czasu nie mieliśmy stylistki i wiesz… tak teraz trochę dziwnie.
-Hmmm…
-Jak chcesz mogę z nim pogadać - zaproponował Tomek. CC zawahała się na chwilę, bo zastanawiała się czy taka rozmowa nie pogorszy jej sytuacji. W końcu zdecydowała.
-Nie dzięki… myślę, że jak będzie chciał to sam mi powie, albo po prostu się przyzwyczai.
-I to jest dobre podejście – powiedział Tomek – Dobra, muszę lecieć, ale jakby co to wiesz wpadaj z gitarą do salonu, po drodze bierz Alka i kogo jeszcze spotkasz i śpiewamy – uśmiechnął się do niej tak szczerze, że CC poczuła , że wokalista ją lubi i naprawdę nie ma nic przeciwko temu, żeby tu mieszkała i była ich stylistką.
-Dzięki. Jak tylko mnie natchnie na śpiewanie to zaraz zejdę.
-No i spoko – odparł Tomek i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Krótka rozmowa poprawiła nastrój dziewczyny na tyle, że postanowiła pogadać z Alkiem. Jednak coś ją powstrzymało. Jakiś cichy głosik w jej głowie podpowiedział jej, żeby tego nie robiła. Tylko czemu?
CC westchnęła, sięgnęła po swój szkicownik i zaczęła rysować. Najpierw zarys szczęki, potem nosa, następnie, czoło, potem uszy, usta i szyja. Skupiła się na oczach. Chciała uchwycić to spojrzenie, pełne radości , które najbardziej lubiła. Potem dorysowała zarys dredów. Popatrzyła krytycznie na nieskończony rysunek Alka i przypomniała sobie, że zapomniała o pewnym szczególe i szybko dorysowała kolczyk w brwi. Dziewczyna zerknęła w lustro. Zamyśliła się. Może jej też by było fajnie z takim kolczykiem? Odwróciła wzrok i znowu spojrzała na szkic. Największą uwagę przykuwały oczy, właśnie tak jak chciała. Z delikatnym uśmiechem na ustach zamknęła szkicownik i odłożyła go na nocny stoliczek. CC stwierdziła, że porozmawia z gitarzystą.
Jednak, gdy tylko miała wstać, jej komórka cicho zadzwoniła, oznajmiając, że dostała nową wiadomość. CC otworzyła ją i przeczytała:

Gdzie Ty się podziewasz? Wiem, wiem widzieliśmy się wczoraj, ale martwię się. Może się zobaczymy?  ~Seba

Dziewczyna westchnęła ciężko. Jakoś nie miała ochoty na spotkanie z Sebą, chociaż on był jej przyjacielem. Okłamał ją, to prawda, ale nadal był jej starym przyjacielem ze sklepu muzycznego. CC uznała, że nie zaszkodzi się z nim spotkać, żeby przestał się martwić na jakiś czas. Poza tym po drodze do niego, będzie mogła wymyślić co powie Alkowi. Wzięła telefon i odpisała:

Ok, spotkajmy się w Twoim sklepie, za pół godziny.

Po czym schowała telefon do kieszeni, wzięła swoją czarną torbę z rockowymi naszywkami, schowała do niej szkicownik i wyszła na korytarz. Nikogo na nim nie spotkała, więc zbiegła po schodkach i wyszła przed dom. Chmury zniknęły z nieba, a blade słońce znowu nieprzyjemnie raziło ją w oczy, więc wyjęła okulary przeciwsłoneczne, założyła i ruszyła w stronę sklepu muzycznego Seby.

***

Alek leżał na łóżku, wpatrując się w sufit. Bolały go już trochę oczy. Obok niego leżał beżowy akustyk. Co jakiś czas sięgał do niego dłonią i przesuwał palcami po strunach, tak po prostu, bez żadnej melodii. Uspokajało go to.  Czuł się beznadziejnie. Potrzebował z kimś pogadać, ale nie wiedział z kim. Nagle go olśniło, usiadł i wziął telefon, po czym napisał szybko SMS-a:

Stary, jesteś w domu? Muszę z kimś pogadać

Wysłał wiadomość i z powrotem opadł na łóżko , czekając na odpowiedź. Po niecałych dwóch minutach drzwi jego pokoju otworzyły się na oścież, a stał w nich Tomek, w czarnym fullcap'ie.
-Jestem! - wykrzyknął triumfalnie, a Alek uniósł jedną brew i zaśmiał się. Tomek wszedł, zamykając za sobą drzwi. Rzucił się na łóżko, obok Alka, po czym spojrzał na niego z poważną miną i spytał:
-W czym mogę Ci pomóc, drogi przyjacielu? Mistrz nauczy Cię wszystkiego co sam już wie, gdyż…
Ale nie dokończył bo Alek nadal się śmiejąc zepchnął go z łóżka. Ktoś stojący obok, obserwujący tą scenę mógłby powiedzieć, że zachowują się jak dzieci. Wokalista wstał, otrzepał ubranie z kurzu i powiedział:
-Jak nie chcesz, żebym z tobą pogadał to nie…
-Tak tak tak, siadaj mistrzu – odparł Alek, a jego dobry humor minął tak szybko jak się pojawił. Tomek zauważył, że sytuacja musi być poważna, więc usiadł obok swojego przyjaciela i spojrzał na niego wyczekująco.
-No co jest, stary? – spytał. Gitarzysta westchnął ciężko.
-Co zrobić, gdy ktoś nie chce gadać o sytuacji, która nie powinna się zdarzyć, ale powinno się o niej porozmawiać? – spytał w końcu, a Tomek spojrzał na niego zdziwiony.
-A może trochę jaśniej?
-No wiesz, coś się na przykład stało, ale nie powinno, nie? No, ale Ty wiesz, że musisz pogadać o tej sytuacji, a ta druga osoba, nie chce o niej rozmawiać, to… co wtedy?
-Alek… chodzi o CC?- zapytał wokalista, a kilka sekund wahania Alka było jednoznaczną odpowiedzią.
-Em… nie. No bo…
-Stary, znam Cię, nie przyjaźnimy się od dziś. Chodzi o tą CC. Co się stało?
-Nic takiego. W ogóle nie chodzi o nią, więc…
Wokalista spojrzał na niego z kpiącym uśmiechem.
-Nie oszukasz mnie. Ale jak nie chcesz mówić o co chodzi to spoko. Przecież cię nie zmuszę. Nie ważne co się stało. Widzę, że musisz z nią pogadać. Jakieś pięć minut temu wyszła z domu. Na twoim miejscu już bym za nią biegł.
-Serio?
-Serio.

***

CC szła pogrążona w swoich myślach, teraz zastanawiając się co powiedzieć Alkowi. Wiedziała, że nie uniknie kolejnej rozmowy. A nie chciała jej.  Nagle usłyszała jak ktoś za nią biegnie, więc zatrzymała się, odwróciła i wtedy wpadła na kogoś. Oboje prawie się przewrócili.
-Co to ma… Alek?!- CC cofnęła się o krok, żeby przyjrzeć się chłopakowi - Nic ci nie jest? Czemu za mną biegłeś?
Gitarzysta próbował złapać oddech i po chwili powiedział:
-Żyję, a Tobie nic nie jest?
-Nie, wszystko ok, ale czemu mnie goniłeś? – CC nadal nie mogła tego zrozumieć i patrzyła na niego oszołomiona.
-Bo… musimy pogadać - powiedział w końcu, gdy mógł już normalnie oddychać po szybkim biegu. No to chyba jakiś żart, pomyślała CC, zawsze gdy nie chcę z nim rozmawiać, on się pojawia. Ale gdy tylko tak pomyślała poczuła się fatalnie. Jak mogła nie chcieć z nim rozmawiać?
-Poczekaj – powiedziała i wyjęła komórkę, po czym szybko napisała do Seby:

Przepraszam Seba, jednak nie mogę przyjść. Coś mi wypadło. Wpadnę jakoś na dniach

Po czym schowała telefon z powrotem do torby i podeszła do Alka.
-Masz rację – powiedziała cicho – Musimy pogadać. I… przepraszam. Za to jak zachowałam się wtedy w kuchni – spuściła wzrok, żeby tylko nie patrzeć gitarzyście w oczy. Czuła się teraz jeszcze gorzej niż wcześniej. I dopiero teraz uświadamiała sobie jak bardzo musiała wtedy zranić Alka. On chciał o tym tak bardzo pogadać, a ona zachowała się jak wariatka, krzycząc , że nigdy nie było pocałunku.
-Nie, nie musisz. To ja przepraszam. Za to, że tak na Ciebie naskoczyłem. Ja nie powinienem. To było z jednej strony krępujące, a z drugiej…
-Alek…
-Takie dziwne, oczywiście nie zrozum mnie źle, nie chciałem powiedzieć, że było złe czy coś. To znaczy to można różnie rozumieć, ale nie chciałem…
-Alek, daj spokój – CC próbowała mu przerwać, ale gitarzysta nie przerywał, patrzył to na prawo, to na lewo, to na nią, widać było, że był zestresowany samym mówieniem o tym.
-…Żeby jakoś głupio wyszło, więc uznałem, że musimy porozmawiać, ale wtedy Ty… Ja nie chciałem żebyś to tak zrozumiała, nie zaraz, ja nie chciałem, żebyś się denerwowała…
-Już bez przesady…
-Ale potem tak na Ciebie naskoczyłem, poczułem się strasznie i nie wiedziałem co więcej powiedzieć, więc…
Alek nadal mówił, a CC nie mogła mu przerwać, żadnym sposobem… oprócz jednego. Raz się żyje, pomyślała dziewczyna. Podeszła bliżej Alka, spojrzała mu w oczy i uciszyła go pocałunkiem. Nie zaprotestował.

Cat 
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Nowy rozdział prosto od naszej CC, mamy nadzieję, że się podoba. Zaskoczeni?

KAŻDY KOMENTARZ = POKRZEPIAJĄCY KOP W TYŁEK DO DALSZEJ PRACY :D

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 30

Rozalia 
Jakieś pół godziny później, Rose pożegnała się z Wojtkiem i ruszyła ku drzwiom swojej ogromnej willi. Już miała sięgnąć po klucze, kiedy nagle drzwi otworzyły się przed jej nosem z zawrotną prędkością. Dziewczyna cofnęła się odruchowo, doznając przy tym lekkiego ataku serca.
- Boże, nic ci nie jest! – Basia zaczęła ją ściskać, po czym oderwała się od niej i zmierzła ją wzrokiem – Gdzieś ty była?! Tak się o ciebie martwiłam. – w brązowych oczach Basi Rose dostrzegła jakiś dziwny błysk… jakby zakłopotania pomieszanego z przerażeniem. – Tak w ogóle, wchodź do środka. Ktoś na ciebie czeka.
Tak! Rodzice są już w domu. Zaraz opowie im, co jej się śniło, a potem przyjmie od nich górę prezentów… a może uda jej się ich nawet namówić na jednodniowy wypad do Paryża na jakiś pokaz mody?
Rozalia, roztrzęsiona z podekscytowania, przebiegła przez korytarz. Nagle stanęła jak wryta. W salonie wcale nie czekali na nią rodzice. Na beżowej, skórzanej kanapie siedziała ciocia dziewczyny, usilnie starając się wyglądać dystyngowanie, nawet kiedy zapadała się w miękkich poduchach. Na widok Rozalii, wstała z gracją i wygładziła grafitową, ołówkową spódnicę sięgającą do kolan. Miała perfekcyjnie proste, gładkie włosy do ramion, farbowane u najlepszego fryzjera w Warszawie na głęboko czarny kolor. Patrzyła na Rose swoimi niebieskimi oczami spod podkręconych, ciemnych rzęs. Sprawiała wrażenie, jakby wcale nie chciała się tu teraz znajdować i robiła łaskę Rozalii, że poświęciła swój cenny czas na czekanie na nią.
- Co ty tu robisz?! – mimo woli, z ust Rose wydobyło się to jakże uprzejme pytanie.
Ciotka zrobiła zniesmaczoną minę i podeszła do dziewczyny. Obcasy jej markowych, lakierowanych butów zagłuszyły ciszę, odbijając się od podłogi.
- Może nie tym tonem, moja droga? Chyba dobrze wiesz, dlaczego tu jestem. – Na te słowa przez twarz ciotki przeleciała fala tysiąca uczuć. Rozpaczy, gniewu, zmieszania.
Rose nigdy nie przepadała za swoją ciotką. Ba! Wprost jej nienawidziła. Czasami miała ochotę ją po prostu udusić. Na przykład, kiedy spotykali się w jakiejś wykwintnej restauracji całą rodziną i Rose chciała pochwalić się wszystkim swoimi sukcesami, a ciotka przerywała jej w połowie zdania sztucznie milutkim tonem i sprytnie zmieniała temat na jakieś biznesowe sprawy. Rozalia zapamiętała nawet, jak dawno temu dostała od mamy mówiącą lalkę - księżniczkę i bawiła się nią całe popołudnie. Jej ciotka weszła nagle do pokoju, wyrwała jej zabawkę z rączek i położyła ją na szafie.
- Boże, dziecko, ile można?! – rzuciła wyrafinowanym tonem i wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
Ciotka prowadziła firmę razem z tatą Rose i była tak samo nadziana, jak on. Zawsze chodziła z komórką przy uchu, załatwiając jakiś kolejny kontrakt i zachowywała się jak prawdziwa profesjonalistka. Uśmiechała się może dwa razy na rok, a na jej twarzy zawsze był widoczny pewien grymas i obrzydzenie w stosunku do innych ludzi, zwłaszcza tych nieliczących się w świecie biznesu.
Już samo imię ciotki – Eliza – zawsze budziło w Rose jakieś dziwne uczucie przerażenia i zarazem nienawiści.
Ciotka chrząknęła.
- Nie oglądałaś rano wiadomości? – Spytała, wyrywając Rose z zamyślenia.
Zaraz, zaraz. Co ona powiedziała?! Wiadomości?! Rano?! Jak w jej śnie?! W jednej chwili, do Rozalii wszystko wróciło. Te okropne uczucia zalały ją tak nagle i z taką siłą, że Rose zrobiło się ciemno przed oczami. Opadła bezwiednie na kanapę i z trudem zaczęła nabierać powietrze do płuc.
A więc to prawda. Nie sen. Prawda. Jej rodzice mieli wypadek, a Rose naprawdę dowiedziała się o tym dzisiaj przy śniadaniu. To by też wyjaśniało obecność ciotki.
Dziewczyna zgięła się teraz w pół i zaczęła się trząść. W żaden sposób nie mogła opanować nerwowych drgawek.
- Rozalio, co ci jest? Uspokój się. Musimy poważnie porozmawiać. – Eliza usiadła obok niej i sztywną dłonią dotknęła ramienia Rose. Jej paznokcie były starannie pomalowane bordowym lakierem od Chanel.
Dziewczyna z trudem wyprostowała się i spojrzała rozbieganym wzrokiem na ciotkę.
- Posłuchaj, wiem, że to jest dla ciebie trudne, jak dla nas wszystkich, ale nie możemy opóźniać tej rozmowy. – Ciotka mówiła poważnym, ale nieco zdenerwowanym tonem – Wiesz, że zgodnie z prawem teraz opiekę nad tobą powinni przejąć dziadkowie. Ale, że ty ich nie posiadasz, to ca…
- Jak to nie posiadam?! – Rose krzyknęła głośniej niż planowała. – A babcia Anastazja?! Przecież mogę zamieszkać razem z nią we Włoszech!
- Rozmawiałam już z Anastazją. Powiedziała, że nie czuje się na siłach, żeby jeszcze na stare lata opiekować się rozwydrzoną nastolatką. - Odparła Eliza niezwykle opanowanym tonem.
- Co?! – Rose nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Kto jak kto, ale babcia zawsze ją bardzo kochała i wprost nie posiadała się z radości, kiedy Rozalia przyjeżdżała do niej w odwiedziny. – Ale przecież…
- Nie warto teraz roztrząsać tego tematu. – Przerwała jej ciotka. – Anastazja już postanowiła. Więc, jak już mówiłam, teraz cała odpowiedzialność spada na osobę najbliżej spokrewnioną z nieletnią. Czyli na mnie.
Rose zamarła. Doskonale wiedziała, co to oznacza. Będzie musiała zamieszkać z ciotką. Z osobą, która chyba naprawdę nienawidzi jej z całego serca. I z wzajemnością.
Nie, to się nie dzieje naprawdę. Ona tego nie przeżyje. Do pełnoletniości został jej jeszcze rok. Jeden calutki rok.
Eliza założyła lśniący kosmyk włosów za ucho.
- Tak, też nie jestem zachwycona tą perspektywą, ale nie mam wyboru. Prawo to prawo. Ale postanowiłam już, co zrobię. Po pierwsze, wprowadzę się tu. – mówiła tak pewnym tonem, jakby ten dom był jej własnością. – Po drugie, ta cała Basia odchodzi. Zawsze działała mi na nerwy.
- Nie możesz jej wyrzucić! – Krzyknęła Rose z oburzeniem, ale i bezradnością w głosie.
- A kto mi zabroni? Może ty? – Zaśmiała się tonem, obrzydliwie ociekającym cynizmem.
Rozalia miała ochotę rzucić się na nią, ale resztkami sił powstrzymała buzujące w niej emocje.
- O uroczystości pogrzebowe się nie martw. Wszystko załatwię. Twoi rodzice zasługują, by uczczono ich pamięć w wyjątkowy sposób i nie chcę, żebyś mi się do tego wcinała. – Ciotka wstała z kanapy i spojrzała z wyższością na Rose. – Jutro koło piętnastej zjawi się tu samochód z moimi rzeczami, więc masz być w domu. A do tego czasu, tej kucharki ma tu już nie być. Resztę spraw omówimy, kiedy już tu zamieszkam. – dodała zimnym tonem i ruszyła w stronę wyjścia.
Rose skuliła się i po prostu się rozpłakała. Z bezsilności, z załamania. Bo co ona mogła teraz niby zrobić? No właśnie nic. To jej ciotka o wszystkim decydowała, a Rose mogła tylko patrzeć jak jej idealne życie powoli się rozpada.
Drzwi wyjściowe trzasnęły, a Basia wbiegła do salonu, usiadła obok Rozalii i objęła ją mocno.
- Tak mi przykro. – Szepnęła. Pachniała mieszanką wanilii i jakichś owoców cytrusowych. Ten zapach zawsze uspokajał Rose.
- Co teraz będzie? – odparła roztrzęsionym głosem. – Ona kazała ci się wynieść.
O dziwo, Basia wydawała się być zupełnie niewzruszona tą informacją. Chyba nie chciała jeszcze bardziej stresować Rozalii.
- To nic. – Zaczęła łagodnie. – Zrobię, co powiedziała. Nie mam wyboru. Ale pamiętaj, że to nie oznacza końca naszej przyjaźni.
- No przecież wiem, ale… ja z nią tu nie przeżyję. I co będzie z tobą? Będziesz musiała szukać nowej pracy i…
- Słuchaj, nie ma co się teraz tym martwić. – Przerwała jej Basia, rozluźniając uścisk i spoglądając na nią. - Jesteś zmęczona, jest późno. Idź spać, pogadamy o tym jutro, okej?
- No, może masz rację.
Rose była faktycznie padnięta. Tyle przeżyć jak na jeden dzień to naprawdę duuużo za dużo. Dziewczyna wstała na chwiejnych nogach.
- Dobranoc, Barbaro. – powiedziała, naśladując elegancki ton głosu swojej ciotki i próbując powstrzymać łzy. Często bawiły się tak z Basią po odwiedzinach Elizy.
- Dobranoc, Rozalio – Basia zaśmiała się cicho, a Rose razem z nią.
Rose weszła po schodach na piętro, mijając przy tym portrety przodków, które nawet dzisiaj nie dawały jej spokoju i mierzyły wzrokiem każdy jej ruch. Dziewczyna miała teraz jednak ważniejsze rzeczy na głowie, żeby przejmować się starymi obrazami. Przebrała się szybko w długie bawełniane spodnie od piżamy w niebiesko-zieloną kratę i granatową koszulkę, opinającą jej wąską talię, po czym opadła na swoje wielkie łóżko. Zaczęła wpatrywać się pustym wzrokiem w obrazek, który namalowała kiedyś na lekcjach plastyki. Pani kazała uczniom narysować kogoś, kogo podziwiają. Malunek przedstawiał oczywiście babcię Rozalii, tańczącą w bladoróżowej, zwiewnej sukience.
Rose się ocknęła. Musi zastanowić się, co będzie dalej. Nie może się teraz tak po prostu poddać.
Nagle zalała ją fala gniewu. Miała wrażenie, że może zrobić dosłownie wszystko. Nie może się teraz tak po prostu poddać. Tym razem Eliza mocno przesadziła. I Rose - choć zupełnie nie miała pojęcia, jak to zrobić - nie miała najmniejszego zamiaru puścić jej tego płazem.

Lamczi
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Łapcie rozdział od Lamczi. Mamy nadzieję, że się podoba :)

KAŻDY KOMENTARZ = ZACHĘCAJĄCY DO PRACY KOP W TYŁEK <3  

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 29

Gracja
Po prostu sobie poszła. Jeszcze przez chwilę Tomek walczył z chęcią pobiegnięcia za Gracją, po raz kolejny, ale powstrzymał się. Ile razy mógł ją zatrzymywać? Chciała iść to poszła i tyle.. Próbował sobie to jakoś wytłumaczyć, ale coś mu nie wychodziło. W końcu ruszył z miejsca, wbiegł na górę i zatrzasnął się w pokoju. Po zamknięciu drzwi od razu ruszył do sterty płyt leżących w kącie. Wszystkie były porozrzucane. Trudno było w nich cokolwiek znaleźć, ale Tomek jakoś nigdy nie pomyślał, żeby je uporządkować. Nie zawracał sobie tym głowy. Szukał tej jednej, opakowanej w biały papier. Kiedy tylko ją znalazł, ruszył do odtwarzacza leżącego na komodzie. Wraz z pierwszym dźwiękiem piosenki położył się na łóżku, wziął książkę w rękę i zaczął ją czytać. Potrzebował chwili spokoju.

[WŁĄCZ]
 

Gracja szła w miarę spokojnie, jak na nią. Nad jej głową rozciągało się niebieskie jeszcze niebo. Pogoda była całkiem niezła, i chyba nawet słońce, szykowało się do wyjścia zza chmur. Stopy dziewczyny, cicho stukały po chodniku, tworząc jedyny dźwięk w pobliżu. Za to w jej głowie, aż wrzało od myśli. Przede wszystkim, czuła się po prostu głupio. Nie powinna tak postąpić. A do tego ostatnio, coraz częściej miała do siebie żal o to jaka jest. Powinna się zmienić. Przecież tak się nie da się żyć, prawda? O co jej tak naprawdę chodziło? I co teraz pomyślał sobie o niej Tomek? -Co ja robię Serafin, hm? - zwróciła się do kota, ale ten w odpowiedzi tylko cicho miałknął. Jak zwykle jej nie pomagał. Co to za przyjaciel. 

Do you ever wonder if the stars shine out for you? 

Gracja westchnęła. Czasu nie cofnie. Teraz zostało jej tylko ładnie wszystkich przeprosić, w szczególności Tomka i zrobić ten duet.. O ile oni jeszcze będą chcieli współpracować z takim dzieckiem jak ja.. -pomyślała, a grymas pojawił 
się na jej twarzy. 

And you're miles away
And yesterday you were here with me
 


Najpierw jednak Gracja musiała się chwilę odprężyć. Mogła to zrobić tylko śpiewając, albo rysując. Wybrała tą drugą opcję. Jak dobrze, że prawie zawsze nosiła ze sobą szkicownik.. Swoją drogą bardzo dawno do niego nie zaglądała, a powinna.. 

Another tear
Another cry
Another place for us to die
It's not complicated

Kiedy tylko tylko doszła do znajomej, ukrytej za krzewami ławeczki w parku. Od razu otworzyła szkicownik. Ostatnim rysunkiem był jakiś jednorożec, a 
poprzednim Serafin. Gracji jednak rzuciło się w oczy coś innego. 

Is it that it's over or do birds still sing for you?

Kilka rysunków wcześniej narysowała portret. Portret, łudząco podobny do Tomka właśnie. Dziewczyna próbowała sobie przypomnieć kiedy go stworzyła, ale nic nie pamiętała. W życiu by nie powiedziała, że to jej praca gdyby nie podpis. Najwidoczniej rysując go musiała być bardzo rozkojarzona. Lub po prostu nie patrzyła na to co rysuje, a szkicowała dla relaksu.. Tylko czemu Tomek? Trzeba było przyznać, że portet był naprawdę niczego sobie więc po co go marnować? To była idealna chwila, żeby go wykorzystać. 

Ooh how I miss you
My symphony played the song that carried you out

Podśpiewując pod nosem, Gracja, napisała starannym pismem na odwrocie portretu krótki tekst, w raz z przeprosinami. Wiedziała, że bardzo trudno jej będzie wypowiedzieć to słowo na głos, więc wolała je napisać. Kiedy wszystko było gotowe, podniosła się z ławeczki i ruszyła z powrotem do domu pracy
twórczej.

Do you ever wonder if the stars shine out for you? 

Tomek był na etapie wyrzucania sobie, że jednak za Gracją nie pobiegł, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Postanowił zwlec się z łóżka. Kiedy otworzył drzwi, na wycieraczce, leżała tylko koperta, którą Tomson natychmiast podniósł. Była biała, a na jej prawym rogu widniało małe, różowe "G". Chłopak znowu udał się na górę do swojego pokoju. Trochę zdziwiony otworzył kopertę, w której znajdowała się kartka z portretem.. przedstawiającym jego samego. Na drugiej stronie, był krótki tekst: 

Tomku, trochę się pogubiłam. Bardzo chciałabym się zmienić, ale to nie jest takie łatwe. Popracuję nad tym, obiecuję. Nie będę już taka jaka jestem teraz, bo to tylko komplikuje życie, jak sam widzisz..
Przepraszam za dzisiaj.
                                                                   ~Gracja 
Tomek westchnął.
-Tylko, że ja nie chcę żebyś się zmieniała - powiedział sam do siebie.

Touch down
Like a seven four seven
Stay out and we'll live forever now



Merida
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Wstawiałam ten rozdział półtorej godziny jak nie więcej.. wszystko przez ten internet ;/ Chyba muszę po kogoś zadzwonić, bo nie da się teraz nic zrobić.
Taki trochę słodki ten rozdział, ale pewnie długo tak nie będzie, bo nie lubię tak pisać. Podoba się wam? 
+Mogę wam zdradzić, że CC napisała już swój :D 

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 28

Cecylia
CC obudziła się następnego dnia i gdy tylko wstała, miała ochotę znowu się położyć. Spała może dwie godziny i była strasznie zmęczona. Całą noc tylko myślała o tym krótkim pocałunku z Alkiem, KTÓRY NIE POWINIEN MIEĆ MIEJSCA. Ciągle zastanawiała się jak to możliwe, że oboje zbliżyli się do siebie w tym samym momencie. Chciała wiedzieć co o tym wszystkim myśli Alek, ale nie miała odwagi go zapytać. Poza tym ustalili, że nie będą wspominać o tym pocałunku, jakby się nigdy nie wydarzył. CC westchnęła i przeczesała włosy palcami. Musiała zapomnieć o wczorajszym wieczorze. Na zawsze. Poszła do łazienki, umalowała się i wróciła do pokoju się ubrać. Dzisiaj postanowiła założyć czarne spodnie, czarne trampki, czerwoną koszulkę i luźno narzuconą, czarną koszulę. Dopiero, gdy się ubrała zerknęła na zegarek. Była siódma rano. Nic dziwnego, że cały zespół jeszcze spał. CC przypomniała sobie nagle o Gracji, i o tym, że obiecała Alkowi, że zastanowi się nad duetem. Cała ta Grace była dziwna, ale raczej w negatywnym znaczeniu tego słowa. Pozytywnie dziwni ludzie są w porządku, są oryginalni i można z nimi fajnie spędzać czas, ale Grace była wrogo nastawiona do świata, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Potem można się zorientować, że to przykrywka tego jak DZIWNA jest.
CC usiadła na łóżku i związała swoje trzy dredy w warkocza. Dziewczyna była chętna zaśpiewać razem z tą Grace, ale, że tak wyszło, to przecież nie wina CC. Cecylia wzięła swoją gitarę i zaczęła grać i nucić cicho. Chciała zapomnieć o wczorajszym dniu. Po chwili gry CC odłożyła gitarę i zaczęła wiązać czarne rzemyki na nadgarstku. Nagle usłyszała ciche pukanie.
-Proszę – powiedziała, nadal skupiając się na rzemykach. Do pokoju zajrzał… Wojtek. CC uniosła brwi i spojrzała na niego zdziwiona.
-Myślałem, że śpisz, ale to dobrze, że jednak nie. Usłyszałem jak grasz i śpiewasz, więc pomyślałem… Mogę wejść?
-Eee… tak – powiedziała niepewnie. Wojtek wszedł do pokoju i cicho zamknął za sobą drzwi. Był w zwykłych szarych dresach i czarnej koszulce.
-Chciałem pogadać – powiedział prosto z mostu, siadając obok CC.
-A o czym konkretnie?- dziewczyna zmarszczyła brwi
-Wiesz… wiesz, że nie jestem za tym , żebyś tu mieszkała.
-Właśnie wiem. Czemu jesteś taki uprzedzony? To znaczy wiesz, jestem bardzo wdzięczna, że jednak się zgodziłeś, ale nie rozumiem Twojej niechęci.
Wokalista odwrócił wzrok i westchnął ciężko, jakby to co chciał powiedzieć, nie mogło mu przejść przez gardło.
-To nie takie proste – powiedział w końcu, a CC przewróciła oczami i opadła na poduszki.
-Jak za kilka lat zbierzesz się, żeby mi powiedzieć to daj znać, ok?
-Bardzo śmieszne – prychnął Wojtek , wstał i ruszył w stronę drzwi.
-Hej! Czekaj! – zawołała CC, a wokalista zatrzymał się i spojrzał na nią.
-Po co?
-Nie powiesz mi w końcu, czemu jesteś uprzedzony? – spytała CC, siadając po turecku na łóżku.
-Może innym razem – mruknął Wojtek i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna miała ochotę pobiec za nim i go walnąć. Albo chociaż zapytać go o co mu chodzi. Bo z tej krótkiej rozmowy niczego konkretnego się nie dowiedziała. CC nie miała ochoty rozmawiać z Alkiem, ale był osobą, która mogła wiedzieć o co chodzi Wojtkowi i na pewno chętniej będzie z nią rozmawiać: Tomek.
CC zeskoczyła z łóżka i wyszła na korytarz. Po Wojtku nie było ani śladu, w domu panowała całkowita cisza. No prawie. Z dołu znów słychać było odgłosy telewizora. Dziewczyna przeskakując co drugi schodek, zbiegła na dół i zajrzała do salonu. Miała wyjątkowe szczęście, bo to właśnie Tomek leżał na kanapie, przysypany popcornem, fullcap zsunął mu się na oczy, a pilot leżał na podłodze. Telewizor był nastawiony na kanał z filmami sensacyjnymi. Właśnie leciała scena, w której czarnoskórzy gangsterzy strzelali do ludzi w banku. A to nowość w filmie akcji, pomyślała CC i usiadła w fotelu. Chciała poczekać, aż Tomek się obudzi. Miała nadzieję, że wcześniej nie spotka Alka. Mimo tego, że mieli udawać, że pocałunku nie było, dziewczyna wiedziała, że teraz jej relacje z gitarzystą ulegną zmianie. I to było pewne.
Gdy tak czekała, aż wokalista się obudzi, ktoś położył jej dłoń na ramieniu. CC odwróciła się szybko i zobaczyła Alka. No super, pomyślała.
Gitarzysta zostawił dredy rozpuszczone, a ubrał się w ciemne jeansy, biały T- shirt i luźną, czarną bluzę.
-Możemy pogadać? – spytał, a CC zamarła. Przygryzła wargę i cicho westchnęła. Chyba mnie to nie ominie, pomyślała i wstała mówiąc:
-Mm… pewnie.
-Dobra. Chodź do kuchni, bo obudzimy Tomka - powiedział Alek i ruszył w stronę kuchni, a CC poszła za nim.
CC usiadła na czystym i pustym blacie kuchennym, a Alek włączył cicho radio i usiadł na krześle. Siedzieli tak w milczeniu, unikając swoich spojrzeń.
-Więc… - powiedziała po chwili CC, a gitarzysta westchnął.
-Chyba nie zamierzasz udawać, że nic się nie stało? – spytał w końcu. CC osłupiała, ale tylko na parę sekund.
-Ale w kwestii…
-Daj spokój C, oboje dobrze wiemy co się wczoraj stało. Myślałem o tym i… - Alek zawahał się na chwilę – I moim zdaniem nie możemy jednak udawać, że nie było wczorajszej sytuacji.
-Dlaczego nie? – CC uniosła jedną brew, a Alek odwrócił wzrok, po czym znowu na nią spojrzał.
-Bo to nie było robienie kanapek czy śpiewanie piosenki. To nie było coś… o czym się zapomina, to nie było coś takiego, żeby można udawać, że nigdy nie miało miejsca.
-Ciekawe porównanie – stwierdziła CC – A właśnie, zgłodniałam. Zjadłabym kanapki, chcesz też?
-Proszę Cię, chociaż na chwilę porozmawiajmy poważnie - Alek wstał i przysiadł na stole.
-Rozmawiamy poważnie. Chociaż wiesz co? Masz rację. Nie rozmawiamy poważnie. A wiesz czemu? Bo nie ma o czym!  - CC podniosła głos i złapała się na tym, że powstrzymuje się od płaczu. Gitarzysta spuścił wzrok, jakby słowa dziewczyny go zraniły, jednak po chwili wstał, podszedł do niej, spojrzał jej w oczy i powiedział:
- Unikając rozmowy o tym pocałunku, wcale nie sprawisz, że on zniknie… ale jak chcesz. Skoro wolisz udawać, że on nigdy nie miał miejsca, to ok. Nikt ma o nim nie wiedzieć. A szczególnie prasa, tak? – spytał kładąc nacisk na ostatnie słowo. CC tylko pokiwała głową, bo czuła, że gardło ma zbyt ściśnięte, żeby powiedzieć chociaż słowo. Alek patrzył na nią parę sekund, jakby miał nadzieję, że dziewczyna coś jeszcze powie, ale po chwili wyszedł szybkim krokiem, nie oglądając się za siebie. CC została sama w kuchni i nagle poczuła, że po jej policzkach spływają pojedyncze łzy. Szybko je otarła, bo poczuła się jak w jakimś głupawym serialu. Po chwili usłyszała kroki, więc szybko zeskoczyła z blatu i prędko  wyszła z domu. Ruszyła opustoszałym chodnikiem prosto przed siebie. Blade słońce raziło ją w oczy. W końcu po kilku minutach szybkiego marszu, usiadła na ławce i schowała twarz w dłoniach. Właściwie to nie do końca rozumiała całą zaistniałą sytuację. Przecież wczoraj razem z Alkiem, obiecali sobie, że zapomną o całej sprawie, a teraz gitarzysta miał do niej o to pretensje.
-Wszystko jest takie skomplikowane – wyszeptała sama do siebie.
-Nawet bardziej niż myślisz – odezwał się kpiący głos, na którego dźwięk CC zamarła i miała ochotę uciec do Domu Pracy  Twórczej. Westchnęła ciężko i podniosła wzrok. Przed nią stał Alan. Ten sam, wysoki, blond włosy, a jego intensywnie niebieskie oczy wpatrywały się w nią, bez jednego mrugnięcia. To jest stanowczo zły dzień, pomyślała CC.

***

Alek leżał na łóżku w swoim pokoju i patrzył się w sufit. Nie miał ochoty grać na gitarze. Zamknął nawet drzwi na klucz. Nie miał teraz ochoty na rozmowę z nikim. Czuł się fatalnie. Miał wrażenie, że rozmawiając z CC stanowczo przesadził. Nie powinien był tak na nią naskakiwać. Sama pewnie czuła się okropnie, bo nie wiedziała co myśleć o całej sytuacji, a on dodatkowo, zamiast jej pomóc, miał do niej pretensje. Idiota, pomyślał gitarzysta, idiota ze mnie.
Tak bardzo chciał teraz przytulić CC, przeprosić ją i powiedzieć jej, żeby się tak nie martwiła. Niestety, gdy tylko parę chwil po rozmowie z dziewczyną gitarzysta chciał wrócić i ja przeprosić, wpadł tylko na Tomka, a po CC nie było nawet śladu.
Alek nie miał najmniejszej ochoty wstawać, grać, oglądać telewizję, czy robić cokolwiek innego. Z tej dziwnej apatii mogła go wyciągnąć tylko CC, ale gitarzysta obawiał się, że przez najbliższy czas dziewczyna będzie unikać jakichkolwiek rozmów z nim. I to było właśnie najgorsze.

***

CC wstała i spojrzała Alanowi prosto w oczy.
-Dobra. Czego chcesz tym razem? – spytała dziewczyna, przybierając poważny wyraz twarzy, na co Alan tylko uśmiechnął się ironicznie i odparł:
-Czemu, Ty zawsze uważasz, że ja czegoś chce od Ciebie?
-O no nie wiem, może dlatego, że mnie śledzisz?
-To jeszcze nie oznacza, że czegoś od ciebie chce.
-Czyli przyznajesz się, że mnie śledzisz? Wiesz, że mogę to zgłosić na policję.
Alan zamarł, ale tylko na chwilę.
-Wiem, że tego nie zrobisz, mała CC.
Dziewczyna przewróciła oczami.
-Kim Ty w ogóle jesteś?
-Ciągle zapominam, że Ty nie wiesz – Alan zaśmiał się gorzko i przekrzywił delikatnie głowę - Byłem blisko Ciebie już jakiś czas. Nigdy mnie nie zauważałaś. A powinnaś.
-A to niby czemu? – prychnęła CC
-Mam coś co sprawi, że bardzo będziesz sobie chciała przypomnieć. Uwierz mi.
-A to niby czemu?
Ale Alan w odpowiedzi tylko wręczył jej zaklejoną, białą kopertę. Była trochę sztywna.
-Co to niby ma być? – zdziwiła się CC i już chciała otworzyć kopertę, ale Alan ją powstrzymał.
-Nie teraz. Nie tutaj. Jak wrócisz do domu, zrobi to na Tobie lepszy efekt, jestem o tym przekonany, całkowicie, a tymczasem… żegnam – po czym uśmiechnął się dziwnie i zniknął za rogiem. CC wpatrywała się w białą kopertę. Teraz bała się ją otworzyć. Alan był stanowczo niebezpieczny. I dziwny.  Negatywnie dziwny.
Dziewczyna westchnęła i schowała kopertę do kieszeni, po czym powolnym krokiem ruszyła w stronę Domu Pracy Twórczej. Nie miała tam ochoty wracać, ze względu na Alka, który mógł chcieć znowu z nią rozmawiać o pocałunku. Jednak mimo to, C wróciła do DPT, bo prawda była taka, że tylko w tym miejscu czuła się bezpiecznie. Słońce schowało się za chmurami, i wszystko zrobiło się szare i smutne. Zapowiadało się na deszcz. CC miała nadzieję, że będzie burza. Uwielbiała burzę, chociaż obecnie kojarzyła jej się tylko z pocałunkiem, to kochała ten specyficzny zapach deszczu, pioruny i błyskawice. W końcu po kilku minutach doszła do Domu Pracy Twórczej i teraz miała tylko nadzieję, że po drodze do swojego pokoju nikogo nie spotka, niestety wpadła na… Alka.
Ironia losu, pomyślała CC i spojrzała na gitarzystę wyczekująco. Ale on zamiast cokolwiek powiedzieć, podszedł i ją przytulił. Tak po prostu. Dziewczyna w pierwszej sekundzie miała ochotę się wyrwać, ale zaraz się powstrzymała. Skupiła się na chwilę na tym jak przyjemny był ten uścisk. Poczuła, że ogarnia ją spokój, że niczego nie musi się obawiać i , że wszystko będzie dobrze. Brązowe dredy gitarzysty łaskotały ją po policzku, co sprawiało, że się uśmiechała. Ta chwila mogłaby  trwać wiecznie, nigdy się nie kończyć, ale Alek odsunął się od niej z cichym westchnieniem. Spojrzał na nią, ale to  było wszystko, bo po kilku sekundach odwrócił się i poszedł do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz.
CC stała tak po środku korytarza, nieco osłupiała, tym co się stało, do tego była trochę zła, że Alek z nią nie pogadał , tylko ja przytulił, z drugiej strony, była wdzięczna, ponieważ ten uścisk sprawił, że poczuła się o wiele lepiej. Dziewczyna skierowała się do swojego pokoju i opadła na łóżko, obok swojej gitary. Chwyciła ją i już chciała zacząć grać jakąś melodię, ale nie miała siły. Poczuła się nagle strasznie zmęczona. Pomyślała, że może to być wina tylko dwóch godzin, niespokojnego snu.
Dziewczyna odłożyła gitarę z powrotem, przekręciła się na bok i skuliła. Zamknęła oczy i odpłynęła. Sen przyszedł szybciej niż mogła się tego spodziewać. I wreszcie była spokojna.
CC usłyszała czyjś krzyk i poderwała się z łóżka. Zaczęła nasłuchiwać, ale wokół panowała cisza. Musiało mi się coś przyśnić, pomyślała, po czym spojrzała na zegarek. Było po dwunastej, co oznaczało, że spała około 4 godzin. Nagle poczuła, że coś ją uwiera w kieszeni spodni. Sięgnęła do niej i wyjęła białą kopertę, którą dostała od Alana, i o której całkiem zapomniała. Wzięła głęboki oddech, po czym ją otworzyła. Pierwsze co znalazła w kopercie to list. A raczej krótki liścik:

Lepiej zacznij sobie przypominać kim jestem, albo każda gazeta dostanie te zdjęcia. Ale nie stresuj się, tylko zacznij sobie przypominać.


CC zmarszczyła brwi i zajrzała do koperty. Faktycznie były tam jakieś zdjęcia. Dziewczyna wyciągnęła je i zamarła. No to pięknie, pomyślała, to koniec.

Cat
----------------------------------------------------------------------------------------------------
BARDZO PRZEPRASZAMY, że rozdział tak późno, ale mamy teraz takie wielkie urwanie głowy, że już nie wyrabiamy ;( 
Piszcie jakie wrażenia :)
KAŻDY KOMENTARZ = POKRZEPIAJĄCY KOP W TYŁEK DO DALSZEJ PRACY :D