Aktualności


Aktualności 24.10. 2013
KIEDYŚ WRÓCIMY
KOCHAMY WAS








środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 19

Gracja
-No to fajnie..– szepnęła Angela. Widać było, że nie wie co powiedzieć.
Mała Lidia. Tak wszyscy mówili na szesnasto-letnią dziewczynę mającą 150 cm wzrostu - córkę dyrektorki domu dziecka „Słoneczko”. Byłaby ona typową, normalną dziewczyną  gdyby nie jej charakter. Nie była miła, z resztą tak samo jak jej matka. Jej życie skupiało się prawie wyłącznie na wrabianiu wszystkich dzieciaków w ośrodku. Jako, że mieszkała w niewielkim budynku, prawie przyrośniętym do lewej ściany domu dziecka, to praktycznie dorastała ze wszystkimi. Co wcale jej nie przeszkadzało w ciągłym obrażaniu wszystkich tutaj mieszkających. Gracja westchnęła i mocno zacisnęła powieki. Teraz zapewne mała Lidia pobiegła obudzić mamusię i oznajmić jej, że Czajka wyszła z domu w nocy. Gracja nie mogła już wytrzymać. Czy nie mogła sobie na spokojnie przemyśleć wszystkiego? Przecież to był jej „dom”. Dlaczego była traktowana w nim jak intruz? W pierwszej chwili miała ochotę wziąć fioletową torbę z włóczki, która wisiała przewieszona przez krzesło i po prostu zwyczajnie wyjść i nigdy nie wrócić, ale wiedziała, że nie może tego zrobić. Tylko i wyłącznie, jeszcze bardziej pogorszyłaby tym swoją i tak już beznadziejną sytuację. Usiadła ciężko na łóżku i schowała twarz w dłonie. Angela dalej stała najwidoczniej nie wiedząc co ze sobą zrobić. Gracja popatrzyła na nią. Pierwszy raz w życiu miała ochotę wyładować na kimś swoją złość. Wstała i wyrwała linę z zaciśniętych dłoni Angeli, a potem szybkim, zgrabnym ruchem wrzuciła ją pod łóżko. Angela jakby się ocknęła. Popatrzyła na Grację dziwnie po czym siadła na łóżku i po chwili położyła się na nim. Gracja zgasiła światło. Czekała i czekała, ale Pani Bernadeta (tak, ona naprawdę nosi takie imię) nie przychodziła. Małej Lidii, zresztą też nie było, a ta z pewnością nie przepuściłaby okazji żeby poznęcać się nad kimś z ośrodka. Gracja siedziała sztywno wyprostowana. Nie chciała zmrużyć powieki, nie mogła zasnąć. W pewnym momencie jednak, wydarzenia dzisiejszego dnia wzięły górę nad jej determinacją i miękko opadając na poduszki Gracja udała się do ciepłej krainy snów, gdzie nikt ani nic nie mogło jej skrzywdzić. Nic.
*
Tomka obudziły jasne promienie słoneczne wpadające do jego pokoju przez okno dachowe. Wesołe promyki igrały na ścianie jak stado małych świetlików. Z dołu nie było słychać żadnych głosów. Chłopak niechętnie zwlekł się z łóżka. Za oknem była dosyć ładna pogoda jak na tą porę roku co oznaczało, że w zasadzie to zapowiadał się ładny dzień. Cicho zszedł po brązowych schodach. Na dole nikogo nie było. Pewnie wszyscy nadal spali. Tomek  zajrzał do kuchni, gdzie tak samo panował wszechogarniający spokój, normalnie jak nie w tym domu. Ociągając się wziął z szafki wielki czarny kubek z małym kotem po boku mówiącym słodko „Daj mi mleka to urosnę”, po czym wlał do niego sok pomarańczowy. Patrząc na kubek od razu przypomniała mu się Gracja, a zaraz potem fala wspomnień z poprzedniego dnia dosłownie zalała jego umysł. Popatrzył w okno. Lekko powłócząc nogami podszedł do drzwi prowadzących na taras. Kiedy tylko je uchylił poczuł lekki powiew świeżego powietrza na twarzy. Siadł na miękkiej trawie i popatrzył w niebo. Usłyszał za sobą kroki, a już po chwili obok niego usiadł Alek. Tomek nie patrzył na niego tylko dalej gapił się w górę. Po chwili milczenia Alek się odezwał:
-Ej.. co tak siedzisz? Coś Ci jest?
-Nie no co ty! Tak sobie siedzę – Tomek próbował być przekonujący, ale chyba mu się nie udało.
-Wczoraj też się tak zachowywałeś.. – Alek zmierzył Tomka długim spojrzeniem – Gracja?
-Tak. Nie. Nie, nie wiem o co Ci chodzi – Tomek próbował się wykręcić.
-Tomson..
-Dobra! Ona! No i? Ty to może lepszy?
-Ale.. – Alek nie wiedział co powiedzieć.
-Wybacz, ALE nie mam nastroju.
-Wiesz, że to nic z CC..
-Skąd wiedziałeś, że chodziło mi o nią – Tomek spojrzał na Alka – widzisz? – uśmiechnął się.
-Tomek, siedź cicho! - Alek wstał i ruszył do wyjścia, ale zaraz się zatrzymał – A i Tomek?
-Tak? – Tomek odwrócił się zdziwiony.
-A może jednak warto? Nie każda fanka jest taka sama – Alek uśmiechnął się i wyszedł nadal śmiejąc się pod nosem.
Tomek jeszcze przez chwilę patrzył  za nim. Nie mógł pojąć jak oni wszyscy dobrze się znają.. Alek dobrze wiedział co teraz czuł Tomek.  Zaraz jednak jego dobry humor zastąpił nastrój z przed rozmowy z przyjacielem. Jego głowa znowu wypełniła się tysiącem myśli. Czy dobrze zrobił zapraszając Grację wczoraj do domu? Czy.. dobrze zrobił zapraszając ją ponownie? Przecież to fanka.. Nie. Chyba nie mógł jej porównywać do innych fanek. To byłoby po pierwsze nie fair, a po drugie.. chyba.. nie potrafił. Kiedy tylko przypomniał sobie nawet najbardziej oddaną fankę wypadała ona blado w porównaniu do Grace.. Grace, o której tak naprawdę nie wiedział nic. Chociaż.. -Nikomu nie zaszkodziłoby się trochę dowiedzieć.. - powiedział i uśmiechnął się sam do siebie –Przecież, nie każda fanka jest taka sama – przypomniał sobie słowa Alka – a ta, z pewnością była inna. Właśnie chyba podjął decyzję.
*
Gracja obudziła się późno, a przynajmniej tak jej się wydawało, bo słonce nie świeciło tak jasno. Całą resztkę nocy spała w pozycji pół siedzącej, pół leżącej, a jej kości gdyby mogły to chyba poszyłyby do SPA. Gracja wstała i jednym zgrabnym ruchem zdjęła oba buty, po czym przerzuciła nogi układając je wygodnie na łóżku. Podniosła się, delikatnie podparła na łokciach i rozejrzała się po pokoju. Łóżko Angeli było idealnie zaścielone, skoro dziś niedziela, to pewnie wybyła spotkać się ze swoim chłopakiem. Od czasu do czasu Gracja zazdrościła Angeli faktu, że ta miała bliską sobie osobę. Z jednej strony Gracji też brakowało kogoś takiego, ale z drugiej była pewna, że nie poradziłaby sobie mentalnie. Związek wymagał obustronnego zaufania, chęci mówienia sobie o wszystkim. Gracja z góry uprzedzona do ludzi rzadko ufała, nie mówiła nic, więc to rozwiewało wszystkie wątpliwości i czyniło ją beznadziejną kandydatką na dziewczynę. Spojrzała na zegarek na ścianie i widząc, że jest dopiero 11 postanowiła zostać w łóżku i na spokojnie przemyśleć wszystko co się stało wczoraj. Gracja potrzebowała pewnego porządku. Musiała ustawić sobie wszystko po kolei, zaszufladkować, by się nie pogubić. Może to przez to, że z natury była zawsze bardzo dziecinna, delikatna i wrażliwa. Kiedy tego nie zrobiła jej głowa wypełniała się wszystkim naraz i już nie potrafiła myśleć normalnie, miała wtedy zupełny mętlik. Dlatego wolała poświęcić trochę czasu i dojść do siebie.
Po pierwsze, była na koncercie. Na to wspomnienie jej rozum i serce krzyczały. Gracja była wielką fanką Afromental już od dawna. Niestety nigdy nie udało jej się wyrwać na ich koncert.. ale wczorajsza szansa zmieniła wszystko. Grace nie tylko była, widziała i słuchała ich wszystkich wpatrzona rozmarzonym wzrokiem, ale do tego poznała każdego i przeprowadziła z nimi normalną rozmowę. 
Po drugie, Tomek zaprosił ją do ich Domu Pracy Twórczej. Zgodziła się i spędziła naprawdę miły wieczór poznając bliżej chłopaków i odkrywając każdy zakątek ich „świętego miejsca”. Gracja musiała zatrzymać się na dłużej nad wydarzeniami z domu chłopaków. Właściwie dlaczego zaprosili ją do siebie? A raczej, dlaczego Tomek ją zaprosił? Cały czas, który spędzili siedząc na dole z chłopakami, Tomek nie odzywał się za bardzo, ale to on potem zaproponował, że pokaże jej cały dom. Gracja zatrzymała wspomnienia na postaci Tomka. Chłopak wydawał się jej przede wszystkim zabawny i miły. Tak po prostu. Na pewno na pierwszym miejscu stawiał paczkę swoich przyjaciół, co tylko utwierdzało Grację w przekonaniu, że był dobrym człowiekiem. Poza tym, było w nim coś takiego.. taka siła, którą widziało się, szczególnie na koncertach, kiedy to starał się dać z siebie wszystko nie ważne od obecnego nastroju. Przez chwilę Gracji wydawało się, że może wszystko to co się wczoraj działo było tylko snem, ale kiedy tylko postanowiła to sprawdzić i uszczypnęła się w rękę, czując lekki ból, szybko stwierdziła, że to musiało wydarzyć się naprawdę. 
Przejechała pamięcią do drogi powrotnej. Nawet nie chciała się zastanawiać co mogłoby się stać gdyby Daniela tam nie było. Musiała mu jakoś podziękować. Poza tym, potrzebowała się wygadać. Wiedziała jak głupio to brzmiało w jej ustach, a raczej myślach, ale czuła nieodpartą potrzebę powiedzenia komuś jak przeżyła wczorajszą sobotę. Była zdziwiona dlaczego dyrektorka nie przyszła do niej w nocy, ani choćby dzisiaj rano. Może Mała Lidia poczuła wyrzuty sumienia po latach dręczenia dzieciaków i tym razem postanowiła oszczędzić Grace? Gracja miała cichą nadzieję, że tak właśnie było. Nie chciała się już nad tym zastanawiać, więc spróbowała się skupić na wczorajszej propozycji Tomka. Zaśmiała się na wspomnienie, że ta właściwie wyniknęła z jej własnej inicjatywy. Następne spotkanie z zespołem jej marzeń. Czy może być coś piękniejszego? Gracja spojrzała znowu na zegarek gotowa zobaczyć na nim mniej więcej 11.30, ale kiedy tylko zdała sobie sprawę jaka jest godzina poderwała się z łóżka jak oparzona. Jakim cudem było wpół do pierwszej? Nieee, to niemożliwe. Szybko pobiegła do łazienki gdzie z szybkością odrzutowca ściągnęła ubranie i wskoczyła pod prysznic. Ciepłe strumienie koiły jej skórę spadając w dół by po chwili zniknąć w odpływie. Już świeża i pachnąca założyła na siebie ciemno-brązową, bawełnianą sukienkę do połowy uda, która współgrała z ciemno-czerwonymi grubymi rajstopami. Na nogi włożyła te same czarne buty, które miała wcześniej. Narzuciła na siebie zielony płaszczyk i biorąc w rękę fioletową torbę zdążyła jeszcze rzucić okiem na swój wygląd w lustrze, które stało u wyjścia z pokoju. Nie malowała się. Czasami ograniczała się do lekkiego makijażu jak tusz do rzęs, a od czasu do czasu eyeliner, ale dzisiaj nie miała na to ochoty, poza tym nie starczyłoby jej czasu. Umówiła się z Tomkiem, że przyjdzie jakoś po południu, więc właściwie powinna już tam być. Wiatr rozwiewał jej powykręcane na wszystkie strony włosy tworząc z nich jeszcze większą szopę. Szła szybko nie oglądając się na nic. Właściwie, z domu dziecka do Domu Pracy Twórczej nie było tak daleko, a pogoda była tak ładna, że Gracja, która wcześniej w łóżku wszystko sobie ułożyła czuła się teraz, tak lekka i wolna, jak mały, zwinny ptaszek.
*
Cały czas przed przyjściem Grace Tomek nie mógł znaleźć sobie miejsca w domu. Chciał czytać, śpiewać, gadać z chłopakami, ale coś mu nie wychodziło. Wczoraj po wyjściu dziewczyny próbował pomęczyć ich chwilę rozmową o niej, ale kiedy on czuł, że mógłby o niej gadać godzinami tak dla nich była to po prostu fajna, ciekawa, fanka. Także dzisiaj obijał się z kąta w kąt i próbował kogoś zagadać. Szczególnie śmieszne wyglądało to kiedy uprzedzony przez innych o zamiarach Tomka, Wojtek dosłownie uciekał przed chłopakiem, co skutkowało tym, że obaj jak szaleni ganiali się po całym domu. Alek tuż po rozmowie z Tomkiem wybył gdzieś. Jak się potem okazało przyszedł z powrotem, ale nie sam. Przyprowadził stylistkę, która ciągnęła za sobą kupę bagaży. Nikt nie wiedział o co chodziło. Tomek patrzył zdezorientowany na to jak powoli w Wojtku wzbiera złość, po czym przeniósł wzrok i spojrzał w oczy Alkowi. Przecież rano jak rozmawiali Tomek tylko żartował! A teraz Alek przyprowadza ją do domu? Alek jednak wiedział co robi, zawsze tak było, więc i tym razem Tomek postanowił się nie wtrącać. Podniósł ręce do góry i powoli wycofał się do kuchni stwierdzając, że jest głodny i w zasadzie przydałaby mu się jakaś przekąska. Jego telefon zawibrował oznajmiając mu przyjście nowej wiadomości. Popatrzył na ekran i momentalnie jego twarz rozjaśnił wielki uśmiech. Schował urządzenie do kieszeni, poprawił czapkę na głowie i udał się do ogrodu. Zamierzał wyjść ogrodową furtką i przestraszyć Grację. Tak! To było nikczemne! Zaśmiał się z własnej głupoty i podszedł do kłócących się na środku ogrodu Alka i Wojtka. Oni coś do niego mówili, ale od rana, od momentu kiedy Tomek stwierdził „niech się dzieje co chce” w głowie mu była tylko Gracja. Po chwili jednak kiedy złapał błagające o wsparcie spojrzenie Alka, postanowił załagodzić spór pomiędzy nim a Wojtkiem i szybko zgodził się na to by CC u nich zamieszkała. CC, Kasandra, stylistka, Alek będzie musiał się nieźle tłumaczyć. Tomek podszedł do żywopłotu i dyskretnie wyjrzał zza niego. Z lewej strony zobaczył sylwetkę dziewczyny, o płomiennie rudych włosach. –Oto i ona - pomyślał i wyskoczył zza furtki.
*
Kiedy Gracja była już wystarczająco blisko Domu Pracy Twórczej, by bardziej przyjrzeć się całemu budynkowi, nagle coś, a raczej ktoś wyskoczył zza żywopłotu przeraźliwie krzycząc. Podskoczyła i momentalnie zaczęła się śmiać patrząc na to jak śmiesznie wyglądał Tomek. Jego czapka była przekrzywiona, a cała jego postawa przypominała małego orangutana. Grace zaczęła się śmiać jeszcze bardziej, co wcale go nie speszyło, a uśmiech na jego twarzy tylko się powiększył.
-Przestraszyłaś się, widziałem - powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu.
-To prawda, już chciałam uciec – zaśmiała się.
-Przejdziemy się? – zapytał Tomek z nadzieją w głosie.
Gracja przełknęła ślinę. Przyszła tu do całego zespołu, więc dlaczego to sam Tomek prosi ją na spacer? –Przestań tchórzu – zganiła samą siebie.
-Pewnie, chodźmy – uśmiechnęła się – Serafin, trzymaj się mnie.
Razem z Tomkiem przeszli całkiem spory kawał. Chodzili małymi uliczkami i unikali głównych, zatłoczonych ulic. Nie chcieli też rzucać się w oczy. Gracja z zapałem słuchała tego jak Tomek opowiada jej ciekawostki o każdym z chłopaków. W końcu zatrzymali się w parku, ulubionym parku Gracji. Tomek przyprowadził tu dziewczynę nie bez powodu. Było to miejsce, w którym pierwszy raz ją usłyszał. Gracja westchnęła i wciągnęła świeże powietrze.
-To mój ulubiony park – powiedziała – lubię tu przychodzić, jak mam trochę wolnego czasu, zazwyczaj po prostu siedzę, rysuję, tu jest tak cicho, można odpocząć od tego całego miejskiego zgiełku – rozmarzyła się.
Tomek już chciał powiedzieć, że wie, że to jej ulubione miejsce, ale jakimś cudem ugryzł się w język.
-Tak, tu jest pięknie – odpowiedział.
Park był wielki. Pomimo tego, że była jesień, to wyglądał naprawdę pięknie. Kolorowe liście, albo spływały kaskadami z drzew, albo tworzyły barwny dywan pod nogami obojga. Na samym środku parku był staw, z którego już z oddali można było usłyszeń nawoływanie kaczek. Tomek popatrzył na Grację, miała zamknięte oczy i lekko obracała się wokół siebie. Chłopak stał i po prostu wpatrywał się w nią. Nagle Grace otworzyła oczy i z uśmiechnęła się najwidoczniej do swoich myśli. Wyglądała jak taki mały skrzat, który coś knuje. Malutki, drobny skrzat. Jej zielony płaszczyk i ciemno-czerwone rajstopy idealnie pasowały do wyobrażeń Tomka. Gracja wyciągnęła do niego rękę i złapała go za rękaw kurtki. Śmiejąc się pociągnęła go za sobą i dosłownie pędząc wbiegła w wielką stertę liści. Potem w następną i następną. Nie trzymała już Tomka. To on ją gonił, a ona najzwyczajniej w świecie z piskiem, jak mała dziewczynka uciekała przed nim wpadając przy tym w coraz to nowe sterty liści. Chowała się za drzewami i krzewami. To była śmieszna zabawa. Park praktycznie świecił pustkami, tylko nieopodal na ławeczkach siedziało kilka starych babci, które patrzyły na nich pobłażliwe i uśmiechały się. Gracja była pewna, że wspominają czasy swojej młodości. Nagle dziewczyna zatrzymała się, nie przewidując tego, że rozpędzony Tomek w nią wpadnie. Oboje głośno się śmiejąc, z głośnym trzaskiem upadli na ziemię. Gracja przygnieciona ciałem Tomka nie mogła złapać oddechu co nie przeszkadzało jej w tym by nadal śmiać się jak opętana. Dobrze, że chociaż ich upadek zamortyzowała wielka sterta  dopiero co zgrabionych liści. Przeturlali się kilka metrów nadal nawzajem się nakręcając. Z trudem wstali próbując jednocześnie otrzepać się z liści, które były dosłownie wszędzie. Gracja była pewna, że jej włosy są ich pełne. Tomek popatrzył na nią i powolnym ruchem podniósł rękę do góry, zatrzymał ją w połowie drogi kiedy ich twarze skierowały się w kierunku faceta z grabiami, który biegł w ich stronę wściekle wrzeszcząc. Gracja zachichotała, tym razem to Tomek złapał ją za rękaw i pociągnął do ucieczki przed wkurzonym facetem. Trzeba przyznać, że z tymi grabiami wyglądał bardzo niebezpiecznie. Gracja i Tomek wypadli na jakąś większą i bardziej ruchliwą ulicę. Oboje oddychali z trudem, ale kiedy tylko spojrzeli na siebie wybuchli niepohamowanym śmiechem. Znowu.
-Udało nam się – Gracja zachichotała. Musiała szczerze przed sobą przyznać, że bała się trochę, że gdy będzie sama z Tomkiem, bardzo szybko zabraknie im wspólnych tematów, a on po prostu się nią rozczaruje.. ale tak się nie stało. Dziewczyna szybko zapomniała o tym, że Tomek, to członek jej ulubionego zespołu i zaczęła traktowała go po prostu jak kolegę. Pomimo tego, że Gracja nie zdradziła Tomkowi praktycznie niczego o sobie, to przez całą drogę bardzo dobrze się dogadywali i ani razu nie zapadła ta dziwna, niezręczna cisza, która zwykle pojawia się przy nowych znajomościach.
-To skoro nam się udało, to może to uczcimy? – zapytał Tomson – tu niedaleko jest świetna cukiernia, przy okazji weźmiemy też coś reszcie, bo przecież mnie zjedzą gdy dowiedzą się, że im nic nie wziąłem – zaśmiał się.
-Świetny pomysł, wydaje mi się, że Serafin trochę zgłodniał, poza tym ja te…
Gracja nie dokończyła. Z jej torby wydobył się charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjęła urządzenie z torby i ociągając się odczytała treść.
Mamy problem. ML czegoś chce. Czuję, że to nie skończy się dobrze..” 
                                                                                               ~Angela

Merida 
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Heeeej ! Co tam u was ? Nie umarłyśmy :D i przybywamy z kolejnym rozdziałem ! Przepraszam, że znowu mój, ale jak widzicie musimy trochę naprostować akcję w opowiadaniu, a dokładniej zgrać czas. Z całego serca dziękujemy wam za każdy komentarz. Jeśli chcecie, możecie dodać naszego bloga do obserwowanych ;) Ten rozdział jest długi i mam nadzieję, że się wam spodoba ;)

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 18

Rozalia
Rozalię obudził sygnał, oznajmiający nową wiadomość, który wydobył się z jej iPhona. Niechętnie podniosła się z łóżka i wciąż na wpół nieprzytomna, sięgnęła po telefon. Sms był oczywiście od Grześka.

Śpisz jeszcze? Może wpadłabyś do naszego Domu Pracy Twórczej, kiedy skończysz lekcje? Mógłbym cię podwieźć od razu z pod szkoły. Wiesz…

Rose przyłapała się na tym, że zaczęła usypiać na stojąco czytając treść wiadomości.
Był poniedziałkowy poranek. Strumienie światła wpadały przez bladożółtą firankę do pokoju, dając koronkowy cień jednej z jasnomiętowych ścian i odbijając się od kryształkowego żyrandola w przeróżne strony. Na ogromnych rozmiarów łóżku walały się niezliczonej ilości wzorzyste poduszki, projektu jej mamy. Nad posłaniem rozciągał się rubinowy baldachim upleciony z tak cienkiej nici, że można było przez niego patrzeć. Kiedy Rozalia była młodsza uwielbiała przykładać go sobie do twarzy i obserwować swój pokój w zupełnie innych barwach. Tiulowy materiał gładko spływał na samą podłogę nadając pomieszczeniu bajkowy wygląd. Kiedy w letnie dni promienie słońca okalały wnętrze pokoju, rzucając blask na baldachim, ten zaczynał się niewyobrażalnie błyszczeć, zupełnie jakby ktoś obsypał go drobinkami diamentu.
Była siódma rano, a Grześkowi zachciało się pisać do niej smsy. Co prawda i tak musiała wstać, ponieważ zaczynała szkołę o ósmej, a jeżeli znowu opuściłaby chemię, byłaby z niej nieklasyfikowana, ale to nie powód, żeby zmuszać ją o tak wczesnej porze do myślenia.
Dziewczyna odgarnęła z czoła kilka niesfornych kosmyków i doczytała wiadomość, w której perkusista już tylko zachwycał się ich ostatnim spotkaniem i zapowiedział, że muszą się jeszcze kiedyś wybrać do tej restauracji.
Rose przeciągnęła się ziewając i odpisała krótko:

Spoko. Bądź pod szkołą o 15.

Związała swoje rozczochrane włosy w niedbały kucyk i spojrzała w nieco wyższe od niej, owalne lustro, stojące obok szafy. Jej oczom ukazała się para wciąż zaspanych, szmaragdowych oczu. Wszystko układało się wprost idealnie. Jej nowa zachcianka właściwie już została spełniona, rodzice wracali dzisiaj do domu z jakiejś podróży biznesowej, a w dodatku dostała główną rolę w musicalu wystawianym w jej szkole, chociaż nie starała się o nią za bardzo. Uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia, po czym poczłapała do wypchanej po brzegi garderoby. Niejedna nastolatka nie pogardziłaby choćby pokojem o jej wymiarach. Rose zarzuciła na siebie jedwabny szlafrok od Chanel i ruszyła w kierunku schodów wysłanych bordowym dywanem, mijając przy okazji już nieco wyblakłe portrety jej przodków. Czasem miała wrażenie, że gapią się na nią, przeszywając ją przerażającym spojrzeniem zza drogocennych, pozłacanych ram. Doznawała tego uczucia zazwyczaj, gdy robiła coś czego nie powinna. Tak jakby postaci z obrazów chciały przywołać resztki jej wyrzutów sumienia. Tym razem poczuła, jak ich spojrzenie pochłania ją od stóp do głów. Ogarnęły ją nieprzyjemne dreszcze. Stała tak, wpatrzona w malowidła, jakby czekała aż się do niej odezwą. Nigdy wcześniej portrety nie wpędziły jej w aż tak dziwny stan. Czyżby chciały jej coś powiedzieć? Nie, przecież to zwykłe płótna, na których ktoś po prostu dawno temu coś nabazgrał. Jednak Rose nie była do końca przekonana. Postanowiła odpędzić od siebie na razie te czarne myśli i znalazłszy się na parterze, wpadła do ogromnej kuchni. Jej wzrok przykuła karteczka umieszczona na lodówce zapełnionej od zewnątrz zdjęciami i rysunkami najnowszych projektów jej mamy, informująca o tym, że Basia poszła na zakupy. Rose nałożyła sobie niechętnie śniadanie przyrządzone przez kucharkę na talerz przyozdobiony na brzegach greckimi wzorami. Nie znosiła obsługiwać się sama, nawet jeśli chodziło o coś tak niewielkiego. Usadowiła się przy okrągłym, mahoniowym stole, naprzeciwko płaskiego jak deska telewizora, wiszącego na ścianie pokrytej tapetą z motywem powycinanych skrawków gazet. Włączyła go i w zawrotnym tempie zaczęła skakać po kanałach. Co jak co, ale to miała akurat opanowane do perfekcji. Jak zwykle żaden program jej nie zadowalał. Przestała na chwilę, zatrzymując się na porannych wiadomościach, by ugryźć kawałek zimnego już tosta, gdy nagle usłyszała słowa spikera: ‘Przyczyna katastrofy nie jest jeszcze znana, ale są podejrzenia, że była to niewydolność jednego z silników odrzutowca.’
Rozalia podniosła gwałtownie głowę i spostrzegła napis na dole ekranu:
Katastrofa lotnicza pod Warszawą. Projektantka mody, światowej sławy, Amelia Hoffmann i jej mąż, Wincenty Hoffmann nie żyją.
Rose poczuła jak śniadanie podchodzi jej do gardła. Przecież to… to jej… rodzice. R o d z i c e.
Oszołomiona wstała, przewracając przy okazji krzesło, na którym jeszcze przed chwilą siedziała sobie spokojnie, w przekonaniu, że jej życie jest cudowne i bezproblemowe. Przeraźliwy grzmot rozległ się w domu, odbijając się głuchym echem od ścian. Zupełnie tym niewzruszona, dziewczyna pobiegła do łazienki. Nie wiedzieć czemu przebywanie tam zawsze pomagało jej się uspokoić i pozbierać myśli. Opuściła deskę muszli klozetowej i opadła na nią. Spuściła głowę na dół i podparła ją opuszkami palców.
Nie. To przecież nie możliwe. To nie mogło wydarzyć się naprawdę. Po prostu nie! Jakim cudem Rozalia – dziewczyna, która ma wszystko – nagle miałaby stracić rodziców?! Jej idealne życie jak gdyby nigdy nic miałoby teraz legnąć w gruzach?!
Spokojnie. – Nakazała sobie w myślach. - A może ktoś się po prostu pomylił? Może to nie o moich rodziców chodziło? Czy mój tata zawsze miał na imię Wincenty?
- Boże! – Teraz dziewczyna zaczęła mamrotać sama do siebie. – Co ja wygaduję?! Oczywiście, że miał tak na imię! – Zaśmiała się histerycznie pod nosem.
Podniosła się i przepłukała sobie twarz zimną wodą. Spojrzała w lustro wiszące na jednej z kremowych ścian i dopiero teraz dotarło do niej, że przez cały czas w łazience panowały zupełne ciemności. Nadawało to jej wnętrzu niezwykle ponury nastrój, idealnie przypasowując się do aktualnych uczuć dziewczyny. Ujrzała zarys swojej mrocznej twarzy i nagle przypomniało jej się jak zrobiła to jeszcze niedawno w swoim pokoju. Wtedy czuła się wspaniale, a wystarczyło dziesięć minut, żeby zupełnie to zmienić. Poczuła stróżki zimnego potu spływającego po jej czole i karku. W jej głowie roiło się teraz tyle słów, że miała wrażenie jakby za chwilę miała dosłownie wybuchnąć, omiatając cały dom jej myślami.
Dziewczyna zaczęła teraz krążyć po niewielkiej, w porównaniu do innych pomieszczeń, łazience. Cały czas oddychała nerwowo coraz częściej nie mogąc zaczerpnąć większej ilości powietrza. Przed jej oczami zaczęły pojawiać się szare mroczki, które skakały wesoło tam i z powrotem, uniemożliwiając jej utrzymanie równowagi. Podparła się o blat, na którym leżała rozwalająca się kupka ubrań przygotowanych przez Basię do wyprania. Rozalia rozpuściła kucyk. Splątane włosy opadły bezwładnie na jej plecy, okalając także część jej twarzy. Przeczesała je dłonią i uniosła głowę, by spojrzeć na sufit. Był w kolorze ścian, a gdzieniegdzie przymocowane były malutkie lampki, które po włączeniu nadawały łazience niebieskawy odcień. Nagle w jej głowie przemknęła, kolejna z jakiegoś tysiąca innych, myśl.
Ciekawe, czy oni teraz tam są i patrzą z góry na moje histeryczne zachowanie… - Pomyślała i na całym ciele poczuła gęsią skórkę.
Rose zawsze musiała mieć wszystko idealnie poukładane. Była przykładną perfekcjonistką i nienawidziła, kiedy coś wymykało jej się spod kontroli. A teraz się wymknęło. I to dużo.
Co teraz będzie?! – Rozalia nie mogła odpędzić od siebie tej makabrycznej myśli.
Poczuła, jak w brzuchu przewraca jej się śniadanie, jakby koniecznie chciało wydostać się na zewnątrz. Jak ona sobie teraz poradzi?! Przecież to od rodziców dostawała kasę. To dzięki nim miała takie wspaniałe życie. A co się z nią stanie t e r a z? Mimowolnie wyobraziła sobie siebie, ubraną w jakieś stare szmaty, żebrzącą pod swoim ulubionym butikiem, w którym zawsze nabywała najnowsze dzieła jej ulubionych projektantów. Odpędziła szybko od siebie te odrażające myśli, jednak w głębi duszy bała się, że się spełnią.
Nie mogła już tego znieść. Wypadła z łazienki i nawet nie wiedząc do kogo należą, wsunęła na siebie jakieś czarne spodnie od dresu, które akurat leżały na krześle w przyciemnionym korytarzu. Trzęsącymi się dłońmi chwyciła kluczyki od jej samochodu, które znalazła w kieszeni swojego wiśniowego sweterka od Prady i nie zważając na to, że na zewnątrz jest jakieś pięć stopni ciepła, wybiegła z domu w samej koszulce bez rękawów z napisem: ‘You are my princess’, którą dostała kiedyś od mamy. Chwilę później znalazła się w aucie i nie martwiąc się tym, że za dziesięć minut zaczynała zajęcia, przekręciła kluczyk w stacyjce i popędziła przed siebie.


Lamczi
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Heeeej ! Dawno nie dodawałyśmy, przepraszamy ;c 
Dziękujemy wam wszystkim za ostatnie komentarze. Dzisiaj rozdział Rose - enjoy ;D
Co o nim myślicie ?  

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 17

Gracja
Gracja spojrzała na wielki zegarek, w kształcie głowy czarnego kota, luźno ułożony na jej chudej ręce.
-Matko już strasznie późno ! – powiedziała, widocznie zdziwiona – będę musiała się zbierać.
-Już ? Dopiero zaczęliśmy rozmowę.. – Tomek posmutniał lekko.
-Jeśli chcesz.. to ten.. możemy ją kiedyś dokończyć – Gracja uśmiechnęła się. Właściwie to nie wiedziała co właśnie robiła. Czy ona przed chwilą, mniej więcej, zaproponowała spotkanie jednemu z chłopaków z jej ulubionego zespołu ?
-Przyjdziesz jutro ? Mamy wolny dzień. Nic nie robimy – Tomek wyszczerzył się w rozbrajającym uśmiechu.
Gracja zachichotała.
-Pewnie ! Będzie mi bardzo miło paniczu - a teraz jeśli pozwolisz, będę się już zbierać, bo naprawdę jest późno.
-Właśnie.. może Cię odwiozę ? – zapytał Tomek nadal siedząc na łóżku.
Gracja zamarła. –Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, wszystko szło zbyt łatwo ! –krzyczała w myślach.
Tomek zauważył, że dziewczyna ma inny wyraz twarzy i widocznie długo zastanawia się nad odpowiedzią. Przecież on by ją tylko odwiózł.. dla niej to raczej nic takiego, a dla niego kolejne minuty spędzone z dziwną, intrygującą Gracją  - Tomek się rozmarzył. Stop. Co on robił ? Przecież to dziewczyna, która wygrała wejściówkę. Co prawda bardzo interesująca, ale..
-Nie dziękuję, pójdę sama – Gracja odezwała się najwolniej jak tylko się dało. Czytała kiedyś, w jakiejś starej książce z biblioteki, że jeżeli nie masz ochoty na bezsensowne kłótnie musisz wyrazić swoje zdanie powoli, dosadnym tonem. W tym wypadku, tego właśnie potrzebowała, bo wiedziała, że Tomek nawet z racji dobrego wychowania będzie nalegał.
-Ale przecież jest strasznie późno ! Chyba nie wrócisz na piechotę ? Powiedz chociaż, że zamówisz taksówkę ? – powiedział Tomek z troską.
-Hmm tak – Gracja uśmiechnęła się.. i tak nie miała kasy.
-W takim razie, chodź, odprowadzę cię – Tomek z trochę mniej entuzjastyczną miną ruszył do wyjścia.
W korytarzu powitały ich głosy chłopaków. Najwidoczniej od przechadzki Gracji po ich domu oni nie ruszyli się nawet o krok i nadal oglądali jakąś komedię. Gracja zaśmiała się smutno w duchu. Chciałaby mieć taką wielką paczkę przyjaciół.
-A co wy tam robiliście ? – Bartek śmiesznie ruszał brwiami. Gracja zachichotała.
-Stąd trafię już do wyjścia. Dziękuję. – pomachała do chłopaków, odwróciła się i jeszcze raz popatrzyła w oczy Tomkowi  po czym skocznym krokiem udała się do wyjścia -Serafinek, za mną – krzyknęła i już jej nie było.
*
Tomek odprowadził ją wzrokiem i powolnie poszedł do chłopaków. Siedział z nimi jeszcze trochę, ale jakoś nie miał ochoty wysłuchiwać masy głupich żartów ani oglądać kolejny raz jakiejś kultowej komedii. Nie dzisiaj. Próbował ich nawet jakoś zagadać, ale nikt nie wyrażał chęci rozmowy na temat Gracji, więc szybko dał sobie spokój. Kątem oka zauważył, że Alek też błądził gdzieś myślami, ale jakoś nie miał ochoty specjalnie pytać o co chodzi. W zasadzie nie wiedział dlaczego, po prostu nie miał ochoty. W końcu zebrał się i powlókł na górę odprowadzony dziwnym, przenikliwym spojrzeniem przyjaciela. Kiedy tylko wszedł do pokoju, od razu położył się na łóżku. W myślach powoli przetworzył cały dzień. Poczynając od koncertu i tego, że przez cały występ nie mógł się skupić, bo jego wzrok ciągle, mimowolnie wędrował w kierunku wpatrzonej w nich, maślanymi oczami dziewczyny, pod sceną, przechodząc przez to, że to właśnie ona okazała się być Gracją. Tomek zatrzymał się na wspomnieniu jej uśmiechniętej twarzy kiedy weszła pierwszy raz za kulisy. Czy to prawda ? Czy to wszystko się zdarzyło ? Czy poznał dziewczynę, którą usłyszał w parku ? I czy ona była taka.. No właśnie.. jaka ? Dziwna, to pierwsze nasuwało się Tomkowi na myśl, ale dziwna w dobrym tego słowa znaczeniu. Intrygująca, interesująca.. pociągająca ? Chwila moment. Przecież to fanka. Dziewczyna od wejściówki. Od intensywnego myślenia, chłopaka powoli zaczynała boleć głowa. Praktycznie czuł jak jego mózg pulsuje. Nie chciał się już nad tym zastanawiać, tym bardziej, że w pewnym momencie Tomek złapał się na tym, że jego myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół Grace. Postanowił odgonić od siebie wszelkie za i przeciw. Jutro o tym pomyśli.. Właśnie.. jutro ma przyjść Gracja.. Tomek uśmiechnął się, zamknął oczy i sam nie wiedząc kiedy, spokojnie zasnął.
*
Tymczasem Gracja spokojnie wracała przez zupełnie ciemne już i puste ulice do domu. Było naprawdę ciemno, ale jakoś się nie bała. Od najdawniejszych czasów wychodziła nocą na dwór. Złapała się kiedyś na tym, że w pewnym momencie nocne spacery stały się jej rutyną i codziennie dokładnie o trzeciej jej organizm sam się wybudzał. Musiała jednak z tego zrezygnować, bo przez jej ciągłe wychodzenie Angela, która zrzucała linę nigdy nie była wyspana. W ciszy, prosto stawiając kroki minęła pierwszy monopolowy, przy którym stała grupka mężczyzn. Jeden z nich zawołał za nią. Gracja zignorowała to.. dopóki facet nie podszedł i nie złapał jej za rękę.
-Hej – wrzasnęła i próbowała się wyrwać.
Facet mówił jakieś zbereźne rzeczy, był obrzydliwy i pachniał tanim ruskaczem. Próbował chyba wykręcić Gracji rękę, dosyć nieudolnie, ale kiedy tylko dziewczyna chciała się wyrwać zacisnął dłoń mocniej. Całkiem silny jak na sklepowego menela.
-Ej ?! – ktoś krzyknął, facet szybko ją puścił i odwrócił się do źródła głosu –Gracja to ty ?!
Okazało się, że był to Daniel. Gracja zdała sobie sprawę, z tego, że była w jego dzielnicy. Dzięki Bogu.
Facet jak szybko się pojawił tak szybko zniknął i wrócił do grupki przy sklepie. Najwidoczniej bardziej zależało mu na dokończeniu picia z "przyjaciółmi". Co za prymitywizm. Gracja odeszła kawałek, choć była pewna, że facet nie będzie próbował zaczepiać jej po raz kolejny.
-Wszystko w porządku ? – Daniel wydawał się być bardzo zatroskany.
Gracja nie mogła się trochę połapać w tym co odczuwała. Co mogło się przed chwilą stać, gdyby Daniela tu nie było ? Naprawdę ? Mogło być jeszcze gorzej ? Grace potrzebowała chwili dla siebie. Za dużo się dzisiaj wydarzyło. Tych dobrych rzeczy.. i tych złych. 
-Dziękuję Daniel, muszę iść - powiedziała, odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku domu dziecka.
*
Daniel odprowadził ją jeszcze wzrokiem. Nie pobiegł za nią choć w duchu jednak walczył ze sobą, bo bardzo chciał to zrobić. Wiedział jednak, że to nie był dobry moment. Przyjaźnili się od lat i choć ona mówiła mu o sobie tyle co nic to już dawno nauczył się jej zachowań na pamięć. Znał ją na tyle dobrze, że z tego co robiła mógł wywnioskować, że to wszystko co się wydarzyło to dla niej po prostu za dużo.  Musiał czekać. Ona sama przyjdzie i będzie próbowała niemo, nic nie mówiąc przekazać, że potrzebuje pomocy. Zawsze tak było. Zdenerwowany trochę na siebie o to, że nic nie robi, a trochę na samą Grację o to, że zawsze trzeba z nią postępować jak z jajkiem wyjął z paczki kolejnego papierosa i zapalając go ruszył szybkim krokiem do domu.
*
Gracja stanęła pod oknem i rzucała małymi kamyczkami w szybkę. Nie miała ochoty dłużej czekać, chciała szybko położyć się do łóżka i na spokojnie przeanalizować cały dzień. Wszystko co się dzisiaj stało. Po chwili w oknie ukazała się Angela. Zrzuciła linę, dzięki której Grace spokojnie wspięła się na górę. Ich pokój znajdował się na pierwszym piętrze, więc dla giętkiej i zwinnej dziewczyny nie stanowiło to większego problemu. Kiedy tylko weszła do pokoju jej oczy oślepiło światło. Ktoś zaświecił lampę w ich pokoju. Razem z Angelą wydały zduszony okrzyk.
-No pięknie Czajka. Masz przesrane – powiedziała Mała Lidia z kpiarskim uśmieszkiem, po czym wyszła, zapewne powiadomić dyrektorkę - swoją mamusię.
-Czajka masz przesrane – powtórzyła jak echo Gracja i zamknęła oczy. Najwidoczniej mogło być jeszcze gorzej. 

Merida
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Heeeej ! Co tam u was ? u nas FERIE ! Nareszcie możemy sobie trochę odpocząć. 
Na dzisiaj rozdzialik dla was. Dacie radę przebić 20 komentarzy pod rozdziałem ? PROOOSIMY ;) Może znajdzie się kilku obserwatorów ?  
A i mam pytanie: Wolicie długie czy krótkie rozdziały ? 

środa, 9 stycznia 2013

Sprostowanie, ważna notka, prosimy przeczytajcie.

Siemka,
więc tak, jest kilka rzeczy do sprostowania xd

-Po pierwsze, jeśli chodzi o chłopaków, to w naszym opowiadaniu wykorzystujemy tylko i wyłącznie fakt, że istnieje taki zespół jak Afromental i jego członkowie. Nie będziemy oddawać charakterów i dokładnych zachowań prawdziwych członków zespołu, bo nie na tym to polega. Poza tym nie da się tak, bo przecież nie znamy ich osobiście. Nasi bohaterowie są więc, młodsi i zupełnie inni. Robimy wszystko po swojemu, tak jak nam się podoba.

-Po drugie, co do prawdziwości zdarzeń. W naszym opowiadaniu prawdziwe są główne bohaterki. One istnieją i jesteśmy nimi - my, autorki. Co za tym idzie, większość zdarzeń z naszego życia, opisanych w opowiadaniu, to prawda. Oczywiście niektóre są po prostu zmyślone na rzecz ciekawej fabuły. Nie piszemy tu pamiętnika i nie możemy też opisać wszystkiego. Wydarzenia związane bezpośrednio z zespołem są czystą fikcją literacką..
Bo kto by tak nie chciał ? xd

-Po trzecie, CC ostatnio napisała notkę, a jak chcę się do niej odnieść.. Więc, tak:
Najpierw chcę powiedzieć, że nasza historia jest jedna. Te kilkanaście rozdziałów, pisanych z trzech perspektyw tworzy jedną, spójną historię. Wątki się ze sobą łączą. Nie możecie czytać rozdziałów tylko jednej z dziewczyn, bo potem nie będziecie wiedzieć o co biega w następnym rozdziale, tym bardziej, że już niedługo dziewczyny się poznają..
Każdy pozytywny komentarz, naprawdę każdy, dodaje nam kopa, daje siłę do działania i do pisania. Nawet te o samej CC.. a tych jest jednak najwięcej.. ale jeśli ktoś pisze, "czytam tylko rozdziały o CC" to nie da się tego ot tak obejść (tym bardziej, że ta osoba działa na swoją niekorzyść) Ja i Rose widzimy te komentarze i robi nam się wtedy, po prostu przykro. Odechciewa się pisać, publikować.. Proszę, pamiętajcie, że ten blog nie jest tylko CC i nigdy nie będzie. Piszemy go we trójkę i tak już pozostanie. Tym bardziej, że te dwie ciemnoty (Rosie i CC) nie poradziłyby sobie beze mnie (Gracji - super-mega-hiper-komputerowca xd).

Dodawajcie komentarze, wyrażajcie swoje opinie, przecież po to ten blog jest, ale proszę liczcie się też z naszymi uczuciami. My dla was wstawiamy rozdział - wy komentujecie, taka starożytna wymiana xd (co te powtórki z historii robią z człowiekiem !)

Merida, razem z Rosie i CC

czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 16

Gracja
 Kiedy tylko Gracja podbiegła do malowanych na ciemny brąz drzwi wejściowych Domu Pracy Twórczej, jej pewność siebie opuściła ją po raz kolejny tego dnia. Dlaczego ona? Złapała się na tym, że w zasadzie ani razu nie zastanowiła się dlaczego to właśnie ona wygrała.  Ona biedna, dziewczyna z domu dziecka. Czy jej piosenka była naprawdę taka dobra? Do Domu Pracy Twórczej szła tak bardzo zaabsorbowana dzisiejszymi wydarzeniami, że nie poświęciła ani minuty na przemyślenie tego co powie chłopakom z zespołu..  A jeśli z ciekawości zapytają gdzie mieszka? Albo co robią jej rodzice? Albo czy ma rodzeństwo? Co ona im wszystkim powie? Cofnęła się o krok, powodując tylko tyle, że idący za nią Tomek wpadł na nią.
-Uhm. Przepraszam. – Gracja odskoczyła na bok. Jej cały dobry nastrój momentalnie gdzieś wyparował. Poczuła się bardzo niepewnie.
-Ej.. coś nie tak? – zapytał. Tomek był trochę zdziwiony szybką zmianą humoru Gracji, na jej twarzy widocznie malowało się zakłopotanie i strach.
Gracja się nie odezwała. Powoli stawiała małe kroki, usilnie kierując się do wyjścia. To była jej ‘reakcja obronna’. Prawda była taka, że nigdy nie była otwarta na nowych ludzi. Jedyne co potrafiła to podchodzić do wszystkiego z lekkim dystansem, luzem, dlatego czasami tak łatwo przychodziło jej rozmawianie, co innych tylko utwierdzało w przekonaniu, że jest bardzo pewna siebie. Błędnie. Nie była.  Wszystkie uczucia, dosłownie wszystko tłumiła w sobie. Nawet Danielowi czy Angeli mówiła niewiele. Niby się z nimi przyjaźniła.. jednak nigdy nie powiedziała im pełnej prawdy o sobie. Wychodziło na to, że jej najbliżsi przyjaciele niewiele wiedzieli od niej. Zazwyczaj dowiadywali się czegoś  od wszystkich wokoło tylko nie od Grace. Jak wtedy kiedy pokłóciła się z dyrektorką jej ogólniaka i została wywalona ze szkoły. Jeszcze tydzień po tym zdarzeniu Gracja ukrywała to i udawała, że nic się nie stało. Daniel i Angela zapytani potem o całe zdarzenie, szczerze odpowiedzieli, że o niczym nie wiedzieli.. bo nie wiedzieli. Grace odtworzyła w głowie przykre wspomnienie. Dyrektora była głupia, a ona jak zwykle nie potrafiła trzymać języka za zębami.. Gracja pokręciła głową, za bardzo zagłębiała się w przeszłość.  A teraz ? Przecież, gdyby tylko poświęciła chwilę na zastanowienie się nad całą sytuacją to mogłaby się domyśleć, że chłopcy z zespołu będą o coś pytać. Przecież to było do przewidzenia. –Głupia, głupia, głupia – skarciła siebie w myślach. Tomek zauważył jej usilne wycofywanie się, był wyraźnie zmieszany.
-Hej.. gdzie idziesz? -  złapał ją za rękę.
Gracja poczuła miłe ciepło. Podjęła decyzję. W zasadzie nie miała innego wyjścia.
-Co? Ja? Nigdzie. – uśmiechnęła się głupawo. Sama wpędziła się w kozi róg, to teraz trzeba to jakoś przetrwać. Może powie prawdę.. a może jednak trochę pokłamie..
Weszli do holu. Kiedy Tomek nie patrzył, Grace wzięła kilka głębokich oddechów. Przecież, w zasadzie nie musi im nic mówić.. A jeśli jednak będzie musiała, to po prostu wymyśli coś na poczekaniu. Tak. To chyba było najlepsze wyjście z sytuacji. Po co miała sobie psuć całą radość z bycia w Domu Pracy Twórczej najlepszego zespołu pod słońcem i rozmowy z jego członkami? No właśnie po co? Oni nic nie muszą wiedzieć. W ogóle cała była skołowana. Nadal nie mogła uwierzyć w to, że została tu zaproszona. To jak sen, marzenie.. Rozejrzała się, to był taki zwykły przedpokój, ale już stąd słychać było głosy rozmów i śmiechów pozostałej szóstki, Gracja przeszła za Tomkiem do salonu.
-Eeeej! Pamiętacie Grace? No to ten.. tak jakby to znowu ona – zaśmiał się Tomek.
Gracja lekko pomachała zespołowi. Właśnie ponownie wchodziła w swój normalny żywioł. Znowu zaczynała zachowywać się jak ona. Powitały ją głosy chłopaków, byli mili, chyba dokładnie wiedzieli o jej przyjściu. Dosiadła się, Tomek przyniósł jej szklankę soku pomarańczowego, nawet nie pytając czy go lubi. Trafił. Uwielbiała. Chłopcy od razu zaczęli z nią zwyczajnie gadać. Nikt o „nic” nie zapytał. Nikt „nic” nie chciał wiedzieć. Doskonale.
Tomek przez cały czas podczas jej rozmowy z zespołem nie odezwał się normalnie, tylko od czasu do czasu wtrącał coś zdawkowo. Chyba się nad czymś zastanawiał.. a przynajmniej tak to wyglądało.. Gracja, była taka ciekawa tej jego małomówności, że już chciała zapytać nad czym tak myśli, ale on ją wyprzedził i pierwszy zadał jej pytanie.
-Może oprowadzić Cię po domu?
-No pewnie! – zaklaskała i zbyt podekscytowana tym, że może się rozejrzeć po ich świątyni od razu zapomniała o swoim pytaniu – chcę zobaczyć wszystko!
-No to zacznijmy od kuchni..
-Seeraafin, chodź za mną.
-Możesz.. mi powiedzieć gdzie jest Serafin – zapytał uśmiechnięty Tomek.
Nie był ani zdenerwowany, ani zirytowany jej zachowaniem, wyglądał.. na szczerze zainteresowanego. Gracja uśmiechnęła się. Po tym jak dostała wejściówkę nie spodziewała się niczego więcej jak autografów i kilku zdjęć, a tu taka niespodzianka..
-Stoi  tuż obok mnie - powiedziała.
-Ale ja nic nie widzę.. – odparł chłopak.
Gracja zaśmiała się w charakterystyczny dla siebie sposób. Nachyliła się do Tomka i szepnęła mu na ucho.
-Widzą go tylko osoby, które mają już tylko osiem żyć..
Nie. Gracja wcale nie wymyśliła tego na poczekaniu. Osobiście uważała, że ludzie tak jak koty mają dziewięć żyć, a w każdym wcieleniu odradzali się na nowo. Kiedy jako niemowlę trafiła do domu dziecka w brzydkim, zniszczonym wiklinowym koszu jakoś do piątego roku życia, pozostawała bezimienna. Dosłownie. Bezimienna. Panie wołały na nią: Kasia, Asia, Basia, Ania. Wszystko im było jedno. Dopiero po jakimś czasie przyległo do niej imię Gracja, jak na przekór, bo była straszną niezdarą. Już jako dziecko uchodziła za taką właśnie „tą dziwną” i jako, że zamykała się we własnym świecie to właśnie wtedy wymyśliła sobie, że po części jest kotem i ma dziewięć żyć. W zasadzie osiem, bo stwierdziła, że z nadaniem jej imienia zakończyła stare a zaczęła nowe, drugie.
Odsunęła się od chłopaka i powiedziała.
-Poza tym, jestem kotem więc, w zasadzie ja i Serafin jesteśmy jak bracia.
-Kotem powiadasz ? – zaśmiał się. Tomkowi coraz bardziej podobało się to jaka była Gracja. Coraz bardziej chciał ją poznać. – Chodź, lepiej pokaże Ci pokoje.
Tomek oprowadził Grace po wszystkich pomieszczeniach. Od pokoju Wojtka do pokoju Alka i tak poprzez łazienki, nie pomijając też całkiem dużej garderoby. Dokładnie opisywał każdego z członków zespołu. Widać było, że naprawdę się przyjaźnią. Gracja nie mogła oderwać wzroku od Tomka kiedy opowiadał o szalonych przygodach i emocjach jakie czuli występujac na żywo. Już na koncercie widziała, że to co dzieje się na scenie jest w zupełności prawdziwe, ale teraz kiedy opowiadał o tym Tomek, po prostu nie mogła wyjść z podziwu. Dom Pracy Twórczej był naprawdę duży, ale w końcu zatrzymali się przed ostatnimi drzwiami, przez które jeszcze nie weszli.
-No a ten.. to jest.. mój pokój.
Gracja weszła do średniej wielkości pomieszczenia. Przez okno w dachu wpadało  światło ulicznych latarni. Ściany w pokoju miały kolor ciepłego beżu. Wszędzie walały się ubrania i czapki. Na półce Gracja znalazła kilka książek. -Czyżby Tomek lubił czytać ? – zastanowiła się – fajnie. Usiadła na łóżku. Kierowana impulsem, zapytała zanim zdążyła ugryźć się w język.
-Dlaczego ja?
Tomek się zawahał. Usiadł obok niej. W zasadzie co jej mógł powiedzieć? Że usłyszał ją już w parku i od tamtej pory nie mógł wyrzucić z głowy jej głosu? Że kiedy potem przesłuchał jej piosenkę to musiała być Ona i koniec kropka? Przecież nie mógł jej tego zdradzić.
-No nie wiem.. byłaś najlepsza – wyszczerzył się do niej. W zasadzie powiedział prawdę.. pominął tylko to, że nie było opcji, żeby wygrał ktoś inny.
Gracja wpatrywała się w jego oczy jakby chciała znaleźć choć cień świadczący o tym, że Tomek właśnie skłamał. Kiedy nie znalazła niczego takiego uśmiechnęła się i szepnęła prawie bezgłośnie „dziękuję”. Zrobiła to tak cicho, że była pewna, że Tomek jej nie usłyszał.
-Nie ma za co – powiedział jednak i obdarzył ją wielkim szczerym uśmiechem.

Merida
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra. Wstawiamy wcześniej, bo wszyscy proszą o nowy. Robimy to dla was :) więc może teraz wy zrobicie coś dla nas i zaskoczycie nas ilością nowych komentarzy ? prooosimy :)
A teraz notka od CC (Cat):
Słuchajcie, ja rozumiem, że lubicie moje rozdziały i bardzo się z tego cieszę, ale.. co za dużo to nie zdrowo. Powoli, zaczynają mnie po prostu trochę wkurzać, komentarze typu "Czytam tylko rozdziały CC", "CC jest najlepsza", "Dajcie znowu CC". Ja rozumiem, że możecie mieć swoje ulubione postaci.. tylko, że ten blog jest prowadzony we trójkę.. i nigdy nie będzie on tylko i wyłącznie o CC. Grace i Rose to moje dwie, najlepsze przyjaciółki, dlatego prowadzimy bloga razem.. i nie zamierzamy przestawać..
Z resztą szczerze muszę przyznać, że z lekka zaczyna mnie przerażać to "uwielbienie"..
Także tego.. Zwykle całą obróbkę robi Grace, ale teraz czułam, że też muszę się wypowiedzieć.. 
Mimo wszystko.. strasznie się wszystkie cieszymy, że nasz blog zwrócił waszą uwagę i osobno dziękujemy za każdy komentarz i słowa otuchy. To naprawdę wiele dla nas znaczy..
CC, Grace i Rosie.