Aktualności


Aktualności 24.10. 2013
KIEDYŚ WRÓCIMY
KOCHAMY WAS








sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 22

Gracja
Gracja zastygła w bezruchu a z jej gardła wydobył się stłumiony jęk. Nie. Tylko nie to. Takie miłe popołudnie ! Z drugiej strony mogła się domyślać, że Lidia coś ZA szybko się zmyła.. Tomek popatrzył na nią dziwnie. Gracja uśmiechnęła się niepewnie. Czas na kłamstewko. Tomek przyjrzał jej się uważnie i chciał coś powiedzieć, ale dziewczyna go uprzedziła.
-Oooo nieeee – przeciągnęła głoski. Chyba.. muszę szybko wracać do domu.. Tak mi przykro.. – popatrzyła na niego smutno, naprawdę było jej przykro.
-Jak to ? Teraz ? – Tomek był zdezorientowany.
-No.. tak.. ja muszę.. no.. chyba.. Kupić proszek ! Tak ! Proszek, wiesz.. te niedzielne prania – zaśmiała się nerwowo.
Tomek zmierzył ją podejrzliwy wzrokiem.
-To ja ten.. będę już lecieć ! Paa..
-Czekaj ! – Tomek złapał za rękaw jej płaszczyka. Popatrzył jej w oczy i widocznie wziął głęboki oddech – przyjdziesz jutro ?
Gracja uśmiechnęła się. Sama musiała się przed sobą przyznać, że miała szczerą i niepohamowaną ochotę spotkać się z zespołem.. a może już nie z zespołem, a samym Tomkiem.. ? Tego dnia dowiedziała się tylu ciekawych rzeczy, że bez problemu zauważyła ile ich łączy.. No, a do tego nadal był to jej ulubiony zespół, więc jak się tu nie zgodzić ? Przelotnie pomyślała o tym, że przecież powinna iść do szkoły, ale ten pomysł szybko wyleciał jej z głowy. Raz może się zerwać. Raz. Scenariusz i tak miała przygotować na przyszły czwartek.
-Przyjdę – powiedziała i odeszła, ciągnąc za sobą Serafina.
Tomek uśmiechnął się pod nosem i nadal lekko zdziwiony zachowaniem Gracji ruszył do domu. Całe to wyjście było takie.. takie szalone. Chłopak wrócił pamięcią do chwili kiedy razem z Grace podnieśli się z mokrej, usłanej liśćmi trawy. Włosy dziewczyny były ich pełne. Wtedy Tomek jakby machinalnie podniósł rękę, chcąc je wyjąć, ale facet z grabiami mu w tym przeszkodził. Tomek zaśmiał się. Trochę mu tam nabałaganili. Chłopak zobaczył w Gracji wszystko. Szaleństwo, nieśmiałość, a zarazem i pewność siebie.. wyjątkowość. Jej anormalne zachowania i dziwaczne usposobienie tylko i wyłączne go podkręcało i utwierdzało w przekonaniu, że może Alek miał rację.. że Gracja była jedyna w swoim rodzaju. Kiedy w parku, lekko okręcała się wokół własnej osi, Tomek nie mógł oderwać od niej oczu. A kiedy pociągnęła go w stronę pierwszej sterty liści, wyglądała jak mały skrzat – pomocnik Świętego Mikołaja. Tomek był jednak trochę zawiedziony tym, że pomimo spędzenia z Gracją dobrych kilku godzin, nie dowiedział się o niej niczego istotnego. Nadal nie wiedział nawet gdzie chodzi do szkoły i czy w ogóle ją ma. To było takie dziwne. On starał się opowiedzieć jej dużo.. zainteresować ją. Z resztą, widać było, że ona naprawdę go słucha, ale kiedy tylko Tomek spytał o jakiś szczegół z jej życia ona zamykała się i skutecznie odwracała jego uwagę. Albo zmieniała temat, albo po prostu odgarniała włosy lub przygryzała wargę. Tomek był pewien, że nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo to drugie było skuteczne. Chłopak uśmiechnął się do swoich myśli, w których znowu przeprowadzał kolejną retrospekcję.

*

Można powiedzieć, że Gracja gnała. Nie chciała zostawiać Angeli na pastwę Małej Lidii. Dziewczyna przyszła do niej, więc Gracja była pewna, że jeśli jej nie zastała to teraz z nudów maltretowała Angelę. Gracja biegła i nie oglądała się za siebie, jej stopy w ciężkich butach wydawały dziwny dźwięk w momencie kiedy odbijały się od podłoża, a ciekawscy ludzie gapili się na nią ostentacyjnie, ale dziewczyna nie bardzo się tym przejmowała. Chciała, a raczej z całych sił próbowała, na spokojnie przetworzyć sobie całe dzisiejsze spotkanie z Tomkiem, żeby jakoś odciągnąć swoje myśli od domu dziecka.. ale nie zbyt się dało. Ciągle miała w głowie sms’a od Agelii i jak głupia zastanawiała się nad tym czego tym razem Lidia będzie od niej chciała. Biegnąc i myśląc jednocześnie, nim się spostrzegła była już pod „Słoneczkiem”. Szybko „wleciała” po schodkach i dosłownie wpadła do pokoju, który dzieliła z przyjaciółką. Już lekko ciemniejące światło słoneczne wpadało do pomieszczenia i oświetlało twarz Angeli. Gracja rozejrzała się, w pokoju nie było nikogo oprócz jej przyjaciółki.
-Gdzie ona jest ? – tylko tyle Gracja zdołała z siebie wydusić. Nadal stała na środku pokoju, dysząc ze zmęczenia. Jej włosy opadły, przykrywając twarz kiedy próbowała nabrać więcej powietrza do płuc. Angela wstała i zamknęła drzwi do pokoju, po czym znowu usiadła na łóżku.
-Była tu przed chwilą, ale musiała gdzieś iść – przyjaciółka wywróciła oczami – powiedziała i tu cytuję „Niech Gracyjka ma się na baczności, bo ja jeszcze przyjdę po to czego chcę” – zaśmiała się – nie masz się czego bać, ta dziewczyna chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest niepoczytalna.
Gracja usiadła na łóżku i zamyśliła się przygryzając wargę. „Gracyjka” ? „ma się na baczności” ? No proszę ! Ludzie ! Gracja wywróciła oczami. Czego taka Mała Lidia może od niej chcieć ? Poza tym, jeszcze trochę, a Gracja stanie się dorosła i wtedy nawet skargi do dyrektorki nic nie zdziałają, bo dziewczyna po prostu się wyprowadzi. Właśnie.. jeszcze trochę, a będzie miała te upragnione 18 lat i co wtedy ? Może wypadałoby odświeżyć stare znajomości.. Jej rozmyślania przerwał dźwięk wiadomości wydobywający się z jej torebki. Wiadomość była od Tomka. Gracja od razu rozpromieniona otworzyła ją i z cichym chichotem przeczytała treść.

„Przyjdź z rana, mamy dla Ciebie niespodziankę ;)”

                                                                             ~Tomson

                                                     
Następnego dnia Gracja obudziła się w bardzo dobrym humorze. Szybko wstała i minęła łóżko Angeli, w którym jej przyjaciółka jeszcze smacznie spała. Otworzyła okno i wchłonęła świeże powietrze. Lekki wietrzyk owiał ją i zakręcił jej włosami. Na dworze było zadziwiająco ciepło jak na jesień, co prawdopodobnie,  niedługo, sądząc z tego co było w wiadomościach, miało się zmienić. Nucąc, skocznym krokiem poszła do łazienki. Założyła na siebie białą, lekko prześwitującą bluzkę i mundurkową spódniczkę w szkocką kratę. Bluzkę wciągnęła do środka. Już chciała wyjść z łazienki, ale zawahała się. Stanęła i popatrzyła w lustro. Była taka.. no przeciętna..  Wielka szopa rudych włosów, z kolorowymi pasemkami.. wielkie, zielone oczy jak u przestraszonej wiewiórki.. Gracja niepewnie wzięła tusz do rzęs z kosmetyczki Angelii. Malując się, wspomniała cały wczorajszy dzień. To było takie.. takie fajne. Całe to wyjście. Nie martwiła się niczym, po prostu dobrze się bawiła. Jednak, nadal nie mogła uwierzyć, że to dzieje się właśnie jej. Jej Gracji z domu dziecka. -A co by było gdyby Tomek dowiedział się, że mieszkam w domu dziecka ? – zadała sobie pytanie. Po chwili zamyślenia Gracja zorientowała się, że tak samo jak wczoraj nie myśli już o zespole, a jej myśli krążą tylko i wyłącznie wokół Tomka. Otrząsnęła się. Nie mogła tego zrozumieć. Coś takiego jeszcze nigdy jej się nie przytrafiło. Ponownie spojrzała w lustro. Jej oczy teraz były ładnie podkreślone i wydawały się być.. pociągające ? Gracja zaśmiała się. Ona ? Pociągająca ? Jeszcze czego. Rozejrzała się po łazience patrząc gdzie położyła telefon, a jej wzrok przykuła miska z wodą leżąca na ziemi. Na twarzy Gracji pojawił się mały, wredny uśmieszek, dzięki któremu wyglądała niczym, elf –złośliwy elf. –Tak ! To będzie takie nikczemne – pomyślała Gracja. Przeszła kilka kroków z miską w rękach i zgrabnym ruchem wylała całą zawartość na twarz Angelii. Dziewczyna podskoczyła z wrzaskiem, a Gracja dosłownie zgięła się ze śmiechu. Po chwili, na twarzy przyjaciółki pojawił się grymas wściekłości.
-Niech ja Cię dopadnę ! Chodź tu !
Gracja uciekła na drugi koniec pokoju, wzięła w rękę torbę i buty, a w drugą zielony płaszczyk i była gotowa do ucieczki.
-Hahaha, dziękuj mi, ranny ptaszku ! Czas do szkoły ! – Gracja nadal nie mogła opanować śmiechu – Serafinek, za mną ! – krzyknęła i już jej nie było.
Gracja wybiegła z domu dziecka zostawiając w pokoju wkurzoną przyjaciółkę. Czuła się bardzo dobrze. Taki kawała z rana jeszcze bardziej poprawił jej już i tak dobry humor. Szła powoli, nigdzie jej się nie spieszyło. W zasadzie nie wiedziała, o której chłopcy wstają i kiedy ich zdaniem jest „z rana”, więc wybrała optymalną dziewiątą zero zero. Jej płaskie, granatowe jazzówki cicho stukały po chodniku. Po kilkunastu minutach była już blisko Domu Pracy Twórczej. Wysłała Tomkowi sms’a tym samym uprzedzając swoje wejście. Kiedy zapukała do ciemno-brązowych drzwi nie musiała długo czekać. Po krótkiej chwili Tomek otworzył jej i gestem zaprosił ją do środka.
-Witaj panienko – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Gracja nie mogła się nie zaśmiać. Tomson wyglądał tak.. słodko. Nie.
-Dzień dobry, mości panie. Jak się panicz dzisiaj miewa ?
-A bardzo dobrze, a panienka ? Dobrze panienka spała ? –spytał Tomek z jeszcze szerszym uśmiechem na ustach.
-Jak susełek – Gracja zachichotała w charakterystyczny sposób.
-Chodź, poznasz kogoś – Tomek uśmiechnął się do niej i złapał ją za rękaw płaszczyka.
Gracja już miała ruszyć kiedy uświadomiła sobie co właśnie powiedział Tomek. Zaraz. Poznać ? Kogo ? Po co ? Gracji zrobiło się niedobrze. Co innego kiedy miała poznać członków ulubionego zespołu, ale co innego kiedy miała poznać, kogoś. Poznanie znaczyło rozmowę. Rozmowa znaczyła mówienie, a w tej chwili Gracja miała problemy nawet z oddychaniem. Momentalnie zastygła, ale Tomek najwyraźniej tego nie zauważył i po prostu pociągnął ją za sobą. Gracja zdążyła jeszcze tylko wysłać błagalne spojrzenie Serafinowi i już znalazła się przed Alkiem i tajemniczym kimś. Grace podniosła wzrok i przyjrzała się dziewczynie przekrzywiając dziwnie głowę . Już gdzieś ją widziała. Na pierwszy rzut oka nie było w niej nic nadzwyczajnego, ale kiedy tylko Gracja zajrzała w jej oczy machinalnie cofnęła się o krok do tyłu. Tomek, który nadal trzymał kraniec jej płaszcza, spojrzał na nią ze zdziwieniem. Wtedy blondynka ruszyła się z miejsca, ominęła Grację szerokim łukiem, jakby się jej bała i wbiegła na górę po schodkach. Gracja nie wiedziała co się dzieje. Co to za dziewczyna i dlaczego się tak zachowała. Jednego była pewna. Nie chciała jej poznać. Popatrzyła w oczy Tomkowi, jej wzrok wyrażał coś w stylu „Dlaczego mi to zrobiłeś”, ale nie mogła tego opanować. Obróciła się na pięcie i wybiegła do wyjścia. 

Merida
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hei Co tam u was ? Bo my przybywamy z nowym rozdziałem ! Tym razem made by me :D Piszcie czy wam się podoba ! Jak myślcie co stanie się w następnym ?

sobota, 16 lutego 2013

Mamy najlepsze czytelniczki na świecie !

Hei (niżej macie rozdział 21 ;))
To jeszcze dzisiaj postanowiłyśmy wam wstawić to co dostałyśmy na mejla (panda-love@wp.pl)

"Wasze opowiadania bardzo pobudzają moją wyobraźnię, na tyle, że widzę w głowie nie tylko prawdziwych ludzi ale i postacie rysunkowe.
Np. moja ulubiona bohaterka GRACJA maksymalnie kojarzy mi się z Małą Syrenką, Disneyowską :) Dlatego dzisiaj natchnęła mnie wena i zrobiłam takie o to obrazeczki, którymi mam ochotę się z Wami podzielić :*
Czekam na następne rozdziały, pozdro! :)"


Taką oto wiadomość wraz z dołączonymi do niej obrazkami, dostałyśmy na mejla od Karoliny, której dziękujemy za to z całego serca. Może to nie jest coś wielkiego, a nasz blog nie jest wcale taki popularny, ale naprawdę nie zdajecie sobie sprawy z tego ile to dla nas znaczy. Każdy komentarz, każda ocena.. To zachęca do pracy. Wywołuje wielki uśmiech na naszych twarzach. To dzięki temu powstają rozdziały, do których naprawdę się przykładamy. Nie potrafiłybyśmy wstawić czegoś na "odczep się". Wasze opinie dają nam takiego mentalnego kopa :) i za to wam dziękujemy.

Pomyślałyśmy też, że skoro Karolina już wysłała nam swoje obrazki, to może któraś z was też zechce to zrobić ? Łapiecie się na to ?

A teraz obrazki Karoliny:



A Wy ? Jak sobie nas wyobrażacie ?
I jeszcze jedno. Do osób, którym chciało się to czytać, co byście zmienili w naszym blogu ? 

Merida, Lamczi i Cat

Rozdział 21

Rozalia
Rose ze swojego ‘stanu oszołomienia’ ocknęła się dopiero, kiedy lunął rzęsisty deszcz. W powietrzu zaczął rozchodzić się niezwykle wyrazisty zapach sosen i świerków, które teraz pod wpływem porywistego wiatru zaczęły się bujać, jakby koniecznie chciały przełamać się na pół. Zimnie krople spływały gładko po nagich ramionach Rozalii, zatrzymując się co jakiś czas w jednym miejscu, a potem gwałtownie przyspieszając. Przemoczone kosmyki włosów dziewczyny zaczęły przylepiać się do jej twarzy, sprawiając wrażenie splecionych ze sobą nici pajęczyny. Spojrzała na swoje zdrętwiałe od zimna dłonie. Były całe zabłocone, pokryte igłami drzew i grudkami ziemi, a gdzieniegdzie widniały czerwonawe ryski. Widocznie musiała potknąć się o jakiś wystający konar, biegnąc w głąb boru.
Jej oddech nieco się uspokoił, ale wciąż nie była w stanie zaczerpnąć większego wdechu. Nie miała pojęcia ile godzin… a może dni zajęło jej to bezsensowne krążenie po lesie. Nie mogła sobie przypomnieć żadnych zdarzeń, które miały miejsce po tym, jak odjechała spod domu. Zupełnie jakby ktoś wymazał je gumką z jej pamięci, nie pomijając przy tym nawet najmniejszego zajścia. Nie wiedziała, gdzie zostawiła samochód. Może go rozbiła? Wolała nawet się nad tym nie zastanawiać.
Postanowiła porzucić wszystkie inne myśli na bok i dopiero teraz do niej dotarło, że nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. No dobrze, w lesie. Ale jakim? Gdzie? W Warszawie, czy poza nią? Rose na samą myśl o tym wzdrygnęła się. W końcu skoro zapodziała gdzieś samochód, a mogła znajdować się dosłownie wszędzie, to jak miała trafić do domu? Przecież była w jakiejś wyludnionej puszczy, gdzie już pewnie od dawna nie ma nawet leśniczego. Nie miała teraz żadnego kontaktu ze światem. Komórkę zostawiła w aucie. No brawo, pomyślała, a w jej głowie przemknął obraz jej samej, tylko o jakieś pięć lat starszej, gadającej z drzewami i zachowującej się jak jakiś neandertalczyk. Gęsia skórka obsypała całe jej ciało, trochę z powodu tego mrożącego krew w żyłach wyobrażenia, a trochę z przemarznięcia.
Powietrze ochłodziło się o dobrych kilka stopni i teraz dziewczyna zaczęła dygotać. Uświadomiła sobie, że od rana nie myślała, o tym, czego dowiedziała się z telewizji. Była za bardzo oszołomiona, żeby nad czymkolwiek się zastanawiać. Nagle wszystkie wspomnienia z tamtego okresu powróciły. Przed jej oczami pojawił się obraz jej, siedzącej przed telewizorem, następnie krążącej po łazience, aż w końcu wsiadającej do samochodu. Znów poczuła się tak, jak wtedy. Jakby ktoś przekrawał ją na tysiące małych kawałeczków. Zgięła się w pół, pod wpływem znów nasilających się mdłości.
Nagle coś w nią wstąpiło. Kierowana po części instynktem, a po części czystym przerażeniem, puściła się pędem przez las. Odruchowo odgarniała gałęzie drzew z takim zawzięciem, że kilka razy dostała nimi w twarz. Widok przysłaniały jej ogromne krople wciąż ulewnego deszczu. Jej noga parę razy zaklinowała się w niepozornie wyglądających, wąskich dziurach, pokrytych kolorowymi liśćmi. Wyciągała ją z taką siłą, że teraz w kilku miejscach obficie krwawiła. Wpadła na wąską drogę ciągnącą się przez las i z zaskoczeniem odkryła, że jej auto stoi parę metrów dalej. Nie wierząc własnym oczom pognała w jego stronę, w głębi duszy dziękując Bogu, że przynajmniej tyle dla niej zrobił. Kiedy znalazła się w środku, z zawrotną prędkością ruszyła przed siebie. Podkręciła ogrzewanie na pełną moc i poczuła na skórze przyjemny powiew ciepła. Po kilku minutach jej włosy były już suche. Wyglądały teraz jak natapirowane, a tu i ówdzie znajdowały się wplątane w nie, wysuszone liście i igły. Nie wiedzieć czemu, Rozalia kierowała się w stronę swojej szkoły. Spojrzała na mały, pudrowo-różowy zegarek, który przymocowała kiedyś do deski rozdzielczej. 15.06. Ostatnie zajęcia powinny skończyć się jedenaście minut temu. Nagle, samochód wydał jakiś dziwny, stłumiony dźwięk, jakby zaczął się krztusić. Stanął w miejscu i, pomimo usilnych starań dziewczyny, już więcej nie ruszył.
- Cholera – zaklęła Rose pod nosem.
Na szczęście zdążyła dojechać do centrum Warszawy, w pobliżu którego znajdowała się jej szkoła. Spojrzała na ekran swojego iPhona. Siedem nieodebranych połączeń i trzy wiadomości. Od Basi, jak się domyślała. Zignorowała to jednak, wrzucając komórkę do kieszeni, nieco zszarzałych od wyschniętego błota, dresów i wysiadła z auta. Resztę drogi pokonała pieszo, przyciągając swoim wyglądem wzrok niejednego przechodnia. Już miała odgryźć się jednemu z nich, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Wolała nie zwracać na siebie jeszcze większej uwagi. Sama nie wiedziała, po co idzie do szkoły. Nienawidziła jej… Po części. Uczniowie zawsze obrzucali ją pełnym wyrzutu i przerażenia spojrzeniem. Po prostu się jej bali. Bali się, jaki jeszcze sposób znajdzie, żeby ich zdołować. Ale przecież to nie jej wina, że byli takimi ofiarami losu. Na nic lepszego nie zasługiwali. Z drugiej jednak strony, gdzieś w głębi duszy Rose zawsze czuła nieuzasadnioną chęć do tańca. Nie przyznawała się do tego, ale widziała w nim coś niezwykłego, imponującego.
Czasami lubiła zamykać się w pokoju i oglądać stare nagrania, na których tańczyła jej babcia. Była w tym niesamowita. Zawsze poruszała się z niezwykłym wdziękiem i gracją, stawiając przy tym zgrabne, miękkie kroki. To zwykle pomagało Rozalii przenieść się w zupełnie inny świat, beztroski i bezproblemowy. Świat marzeń. Z każdego filmu, dziewczyna była w stanie odczytać, jakie uczucia stara się wyrazić jej babcia poprzez taniec. Czasem, Rose tak się zagłębiała w jej ruchach, że potrafiła całą noc siedzieć i bez przerwy oglądać to samo nagranie. Rozalia widziała w swojej babci wzór do naśladowania, chociaż tak naprawdę, nigdy nie próbowała choć trochę się do niej upodobnić. Na zajęciach zwykle nie przykładała większej wagi do tego, by wykonywać kroki dokładnie i z precyzją. 
Zmieszana tymi myślami, Rose już miała zawrócić, ale jej nogi zdawały się być silniejsze od jej woli. Jakiś tajemniczy głos w głowie kazał jej tam iść i koniec. Może to i dobrze… Kto wie, co by zrobiła, gdyby mogła nad sobą panować. Dotarłszy do szkoły, skierowała się w stronę bocznego wejścia. Choć woźnych powinno już nie być, wolała nie ryzykować.
Pociągnęła za obdartą z farby klamkę. Zamknięte. Niedobrze.
Wróciwszy do głównych drzwi, wemknęła się, najciszej jak tylko potrafiła, do środka. W nozdrza uderzył ją zapach mieszanki drogich perfum, a w oddali dało się słyszeć stłumiony odgłos muzyki.
-No tak - pomyślała Rose. Dzisiaj pierwszaki miały wystawiać jakąś nową sztukę.
Cały czas stąpając na palcach dotarła do sali, w której zazwyczaj odbywały się zajęcia z jazzu. Była ogromna, a wysoki na jakieś siedem metrów sufit jeszcze bardziej pogłębiał to wrażenie. Przez wielkie okna znajdujące się w górnej części jednej z błękitnych ścian wpadały pomarańczowe promienie zachodzącego słońca. W ich świetle można było dostrzec pałętające się w powietrzu drobinki kurzu. Ściana, w której znajdowały się drzwi była cała oszklona, a teraz, pod wpływem strumieni słońca, przybrała nieco brzoskwiniowy odcień. Rose doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ktoś z łatwością może ją zauważyć, ale ani trochę nie zbiło jej to z tropu.

Lamczi
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Heeeej ! Jak tam u was ? Łapajcie nowy rozdział by Rose ! Podoba się ? Jak myślicie co stanie się w następnym rozdziale ? 

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 20

Cecylia
CC obudziła się następnego dnia, nadal nie wierząc w to, że mieszka w Domu Pracy Twórczej zespołu. Uchyliła lekko okno i wpuściła świeże powietrze, które obudziło ją do końca i utwierdziło w prawdziwości wczorajszych zdarzeń. Wzięła zieloną koszulkę, fioletowe spodnie, czarne trampki, czarną bluzę i wymknęła się do łazienki. Dziś był jeden z tych dni, w które zakładała ubrania kolorowe, dziwnie połączone. Ale nie przejmowała się tym, kiedy ludzie patrzyli na nią z uniesionymi brwiami. Umalowała się tak jak na co dzień, czyli tusz, podkład, trochę eyelinera i cienia do powiek. Odświeżyła się i zbiegła w podskokach na dół. Po chwili zorientowała się, że w domu panuje całkowita cisza. Dziewczyna zajrzała do salonu. Na kanapie spali Wojtek i Grzesiek z paczkami chipsów na kolanach przed cicho grającym telewizorem. CC miała ochotę się zaśmiać, ale się powstrzymała i tylko na palcach podeszła i wyłączyła program. Wojtek przekręcił się na bok, a dziewczyna zamarła w bezruchu. Jak się czuła z faktem, że wokalista jej nie akceptował? O wiele lepiej niż wczoraj. Dzisiaj to była dla niej głównie kwestia formalna. Reszta zespołu ją lubiła, przynajmniej takie odniosła wrażenie. Grunt, że Alek ją lubił. Pomijając już sam fakt, że był sławnym gitarzystą, po prostu był też niezwykłym chłopakiem. Wzruszył ją, kiedy zaproponował jej zostanie ich stylistką i zamieszkanie z nimi w Domu Pracy Twórczej. To było… niemal urocze. CC miała ochotę zaśmiać się sama z siebie. Ale mimo wszystko nie mogła powstrzymać dziwnych myśli, które mówiły jej, że gitarzysta ma w sobie coś wyjątkowego. Coś… niespotykanego.
Gdy tak rozmyślała, ktoś cicho zapukał do drzwi. CC najciszej jak mogła pobiegła otworzyć. Była siódma rano, kto mógł przyjść o tej godzinie, pomyślała dziewczyna otwierając drzwi. I nic. Nikt tam nie stał. Nie leżał żaden list, kwiaty, czy paczka. Nic. Dopiero po sekundzie CC zorientowała się, że to do drzwi, jest przyczepiona karteczka. Było na niej napisane tylko: 
30 kroków.
CC zmarszczyła brwi, mimo, że zrozumiała wskazówkę. Odliczając przeszła od drzwi 30 kroków. Zatrzymała się, koło dużej wierzby. Zaczęła się rozglądać. Zza pnia wyszedł chłopak. Alan. Tym razem był tylko w czarnej bluzie zapiętej pod szyję i czarnych spodniach. CC automatycznie cofnęła się parę kroków. Alan uśmiechnął się, jakby fakt, iż ją przestraszył, sprawił mu przyjemność.
-Czego chcesz?-spytała w końcu. Alan zaśmiał się gorzko. Podszedł do niej. A CC znieruchomiała zupełnie jak wtedy w nocy, gdy po raz pierwszy go spotkała.
-Daj spokój. Przypuszczam, że sama chciałaś się ze mną spotkać. Wyświadczam Ci tylko… przysługę.
CC zamarła. Alan wiedział o niej tyle, jakby czytał jej w myślach. To było dla niej stanowczo za dużo. Siłą woli cofnęła się metr do tyłu. Stojąc tak blisko Alana, teraz w świetle dnia widziała, że ma prosty nos i kości policzkowe, które uwydatniały jego intensywnie niebieskie oczy. Nie dało się w żaden sposób zaprzeczyć. Był przystojny. Podszedł do dziewczyny.
-Skąd wiedziałeś, że tu jestem ? Śledzisz mnie?-zapytała CC nie spuszczając z niego wzroku. Było w nim coś takiego innego, niż we wszystkich chłopakach. Dziewczyna starała się to ignorować, bo chciała się dowiedzieć jak najwięcej. Alan znowu się zaśmiał.
-Pytasz czy Cię śledzę? Naprawdę to Cię teraz najbardziej interesuje?-spytał, patrząc na nią znacząco. CC wstrzymała oddech. Nie pomyślała nawet, by samej sobie zadać to pytanie. A przecież, tak naprawdę, nieważne było czy Alan ją śledzi czy nie. Dziewczyna westchnęła.
-No może nie najbardziej… ale też-wykrztusiła w końcu, starając się unikać kontaktu wzrokowego z blondynem, który uśmiechnął się wyraźnie zadowolony z siebie.
-A więc co Cię najbardziej interesuje?-zapytał podchodząc kolejny krok bliżej. Teraz dzieliło ich niecałe pół metra.
-Skąd tyle o mnie wiesz? I po co… po co w ogóle tu jesteś?-spytała szybko CC, bojąc się, że bliskość Alana znów ją sparaliżuje. Chłopak zaśmiał się krótko.
-Wiem, że sam Cię o to poprosiłem, ale tylko pytania Ci w głowie, mała CC…
-Nie mów tak do mnie!-wtrąciła poddenerwowana dziewczyna. Alan był jak jakaś trująca substancja. Przynajmniej tak to widziała CC. Chciała jak najszybciej dowiedzieć czego chce, a potem pozbyć się go na zawsze.
-Spokojnie-powiedział Alan, przekrzywiając delikatnie głowę. Był jak jakieś drapieżne zwierzę, które oceniało możliwość schwytania i zabicia ofiary. CC przeszły zimne dreszcze.
-Po prostu mi odpowiedz-powiedziała stanowczo. Alan przybliżył się o kolejny krok. Teraz dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, ale CC nie zamierzała uciekać. Musi się dowiedzieć wszystkiego.
-Powiedzmy, że znam Cię od dawna. A co do tego po co tu jestem to…już mniej istotne.
-Mów !-krzyknęła CC, którą nagle zalała fala złości i irytacji. Alan pozwalał sobie na zbyt dużo. Chłopak szybko i zręcznie złapał jedną ręką, obie ręce dziewczyny, a drugą delikatnie dotknął jej szyi. CC spanikowała.
-Czego chcesz?-wykrztusiła. Alan uśmiechnął się do niej.
-Nie wierć się, nie chcę Cię skrzywdzić.
-Serio? Nie tak to wygląda z mojej perspektywy-prychnęła CC.
-Nie powinnaś się złościć.
CC spiorunowała go wzrokiem. Alan zbliżył się jeszcze bardziej i tak jak poprzednio delikatnie pocałował ją w policzek, po czym wyszeptał jej do ucha:
-Jeszcze się zobaczymy ,mała CC-po czym uśmiechając się, puścił ją i wrócił za pień wierzby, zza którego wcześniej wyszedł. CC po sekundzie ocknęła się z transu i pobiegła za pień, żeby zatrzymać Alana. Nie było go. Zdezorientowana dziewczyna rozglądała się na wszystkie strony, ale chłopka nigdzie nie było. Drzewo stało bardzo blisko ogrodzenia jednego z domów. Alan nie mógł przejść przez nie, bo było zbyt wysokie, a gdyby wyszedł bokiem, CC by go zauważyła. Spanikowana dziewczyna szybko pobiegła z powrotem do domu pracy Twórczej. Do drzwi przyklejona była nowa karteczka: Pamiętaj mała CC.
Dziewczyna przeczytała wiadomość trzy razy, po czym zgniotła karteczkę i wyrzuciła ją. Czegokolwiek chciał Alan, było to mocno podejrzane, a teraz już CC nie chciała tak bardzo się z nim spotkać. Stojąc w progach drzwi starała się opanować swoje myśli. Teraz wydawało jej się, że skądś kojarzy Alana. Pojęcia nie miała skąd, ale nie mogła się pozbyć takiego odczucia. Nagle usłyszała znajomy głos:
-C ! Hej CC!
Odwróciła się. Przed bramą Domu Pracy Twórczej stał Seba. CC od razu poczuła się bezpieczniej. Chłopak od zawsze dawał jej poczucie bezpieczeństwa, wiedziała, że może na niego liczyć. Zawsze. Bez wahania rzuciła się biegiem w stronę Seby i wpadła mu w ramiona. Chłopak zdziwiony zachowaniem dziewczyny, zaśmiał się, ale odwzajemnił jej uścisk. Po chwili dziewczyna puściła go i rozpromieniona spojrzała na niego.
-Hej C, co się z Tobą dzieje? Telefon się urywa, Twoi rodzice panikują, powiedzieli, że zastanawiają się nad powiadomieniem policji.
CC otworzyła usta ze zdziwienia. Była przekonana, że list wszystko wyjaśni. A jednak nie.
-To nie są moi rodzice-wycedziła CC, odwracając wzrok. Seba najpierw uniósł lekko brwi, a potem pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Już wiesz, co nie?-spytał, a CC automatycznie wbiła w niego wzrok. Miała go ochotę zabić spojrzeniem.
-Wiedziałeś?!-wykrztusiła w końcu, wciąż oszołomiona-I Tyle lat to ukrywałeś?!
-CC…- Seba próbował coś powiedzieć, ale dziewczyna wściekła cofnęła się o krok i spojrzała na niego z niedowierzaniem.
-Skąd wiesz?!-spytała w końcu, a Seba zawahał się chwilę, po czym chyba się poddał i powiedział:
-Wiem od 3 lat. Może 4. Jak mnie raz zaprosiłaś na Boże Narodzenie. Twoi rodzice mi powiedzieli bo uznali, że tak powinni.
CC uniosła brew i lekko zmarszczyła czoło.
-Czy Ty się słyszysz, Seba?-zapytała chłopaka, który spuścił głowę, zmieszany zaistniałą sytuacją-Uznali, że powinni powiedzieć Tobie, a nie mnie? To chore. To nie ma sensu!
-CC proszę Cię, nie denerwuj się, ok? Wróć ze mną. Oni Ci wszystko wyjaśnią.
-Żartujesz?! Już nigdy tam nie wrócę! Wyjaśniłam im czemu, a jestem pełnoletnia!
-Gdzie mieszkasz? Tutaj?-Seba skinął głową na Dom pracy Twórczej. CC na sekundę zamarła.
-Nie. Odwiedzam znajomych. Mieszkam gdzie indziej.
-Gdzie?
-Nie Twoja sprawa-powiedziała CC i odwróciła się od chłopaka kierując się w stronę domu. Seba złapał ją za ramię i odwrócił, uważając przy tym by nie zrobić jej krzywdy zbyt mocnym szarpnięciem.
CC spiorunowała go wzrokiem. Chciała w to spojrzenie przelać całą nienawiść, jaką teraz do niego czuła.
-Powiedz mi, gdzie mieszkasz-poprosił.
-Seba… daj mi teraz spokój.  I powiedz im, że z nimi też nie chcę teraz rozmawiać.
Seba zrozumiał kogo CC miała na myśli mówiąc: „im”. Dziewczyna widziała smutek w jego oczach. Westchnął i dodał:
-Trzymaj się C. Zadzwoń czasem. Proszę.
Dziewczyna skinęła delikatnie głową i nie oglądając się więcej na Sebę, wróciła do domu dokładnie zamykając za sobą drzwi. Poczuła dziwne ukłucie w sercu. Chciała płakać, ale nie mogła. Oczy miała wyjątkowo suche. Opierając się o drzwi wejściowe stała tak kilka chwil starając się opanować, bo nie mogła teraz robić akcji. Musiała zapomnieć o Sebie. Przynajmniej na razie. Wiedziała o tym i się z tym pogodziła. Nie mogła uwierzyć, że nawet on ją oszukiwał. Patrząc na obecną sytuację, to Alek był jedyną osobą, która teraz wydawała jej się naprawdę szczera i uczciwa. Tylko jemu ufała. Wiedziała, że jeśli okazałoby się, że jeszcze coś przed nią ukrywano to by było stanowczo za wiele. Nie wiedziała konkretnie jak by to wyglądało. Ale była pewna, że zamknęłaby się  w sobie. Już nie raz tak było. A CC ciężko było wyrwać z takiego transu. Nie jadła, nie piła, nie spała. Budowała wokół siebie „mur”, który wyjątkowo ciężko było zburzyć. Po prostu nie było z nią kontaktu. W zależności od powagi sytuacji, w końcu dziewczyna powoli wracała do normalnego życia. Ale było to niebezpieczne. CC miała wtedy wyjątkowo ponure myśli. I tak zdziwiła się, że tym razem, gdy dowiedziała się o adopcji, nie zamknęła się w sobie. Wytłumaczyła to obecnością Alka w jej życiu. On wszystko zmieniał. Jednak CC nie miała pewności, czy gitarzysta pomoże jej przy kolejnym wstrząsie. Dlatego musiała dopilnować, by taki nie nastąpił.
W końcu wolnym krokiem ruszyła do salonu. Zdziwiła się, ponieważ muzycy znikli zostawiając tylko na stole paczki po chipsach. Pewnie wstali jak wyszłam, pomyślała CC.  Opadła na miękką kanapę i włączyła wielki telewizor. Akurat teraz leciał film „Śniadanie u Tiffany’ego”. CC od razu się uśmiechnęła. Był to jeden z jej ulubionych filmów, a Audrey jedną z jej ulubionych aktorek, która zawsze poprawiała jej humor. Z cichym westchnieniem wstała. Czuła, że musi odciągnąć swoje myśli od Alana i Seby. A film nie pomagał. Splatając swoje trzy dredy w warkocza ruszyła powoli do kuchni. Pachniało… śniadaniem. CC uśmiechnęła się. Grzesiek stał przy kuchence i smażył jajecznicę z co najmniej 15 jajek na ogromnej patelni, czuć było zapach świeżej kawy, pieczywa i… miodu? Kuchnia była olbrzymia. Przy ścianie znajdował się rząd szafek, wielka lodówka, piekarnik, zmywarka i sprzęty kuchenne. Podłoga wyłożona była jasno beżowymi i czekoladowymi kafelkami. Duży stół był już nakryty, a stojący naprzeciwko telewizor włączony i ustawiony na kanał muzyczny.
-Pomóc?-spytała CC siadając na jednym z blatów. Grzesiek spojrzał na nią. Najpierw wyglądał na zdziwionego, ale potem uśmiechnął się.
-Jasne-odparł wesoło, wskazując na jedną z szafek-Wyjmiesz talerze?
-Pewnie-zgodziła się chętnie i zaczęła wyjmować naczynia. Do kuchni wszedł Alek. Był ubrany w biały T-shirt i granatowe jeansy, a dredy związał z tyłu głowy. Na widok CC od razu się uśmiechnął.
-No i jak tam?-spytał, pomagając jej z talerzami. Dziewczyna zawahała się na sekundę, wspominając rozmowę z Alanem i Sebą.
-Spoko-odpowiedziała, wymuszając uśmiech, a Alek zmierzwił jej włosy, gdy już położyli naczynia na stole.
-A, właśnie. Dzisiaj przychodzi ta Gracja. Powinna tu niedługo być-oznajmił Alek, a CC nagle poczuła się bardzo zmęczona. Nie miała ochoty na spotkanie z jakąś dziwną dziewczyną, a co dopiero na śpiewanie z nią. Jednak starała się nie dać tego po sobie poznać. Po chwili, niespodziewanie do kuchni wpadł Tomek, ślizgając się na kafelkach, ponieważ but miał tylko na jednej nodze. Fullcap  miał dziwnie przekrzywiony, a minę zdeterminowaną. Podbiegł do Alka i złapał go za ramiona.
-Stary, nie mogłeś mnie obudzić? Ona tu zaraz będzie! Tu, w sensie, że tu, to znaczy tu! Ona …
-Wyluzuj-uspokoił go Alek, trzęsąc się ze śmiechu-Naprawdę. Nie panikuj, tylko idź się ubierz jak człowiek.
Tomek spojrzał na siebie i marszcząc brwi wybiegł z kuchni. Alek nadal cicho się śmiał. Podszedł do CC i uśmiechnął się. Jego radość działała na nią kojąco. Od razu się uspokajała. Wtedy ich uszu dobiegł dzwonek do drzwi. CC zamarła. Nie wiedziała czemu, tak bardzo nie miała ochoty na spotkanie z tą dziewczyną. Tomek już kompletnie ubrany poszedł otworzyć. Krótka i cicha wymiana zdań i po chwili wokalista wrócił do kuchni, a za nim nieśmiało szła dziewczyna z rudymi włosami. Spojrzenia nieznajomej i CC spotkały się. Dziewczyna zamarła. Te oczy. Znowu te oczy, niby inne, a jednak tak podobne. To była dziewczyna, którą spotkała pierwszy raz wracając z Domu Pracy Twórczej. A teraz Tomek mówił coś o niej, ale CC go nie słuchała. Owa Gracja, miała nieco rozkojarzone spojrzenie, ale też nie wyglądała na zadowoloną. Czyżby Tomek jej nie uprzedził o tym, że ma stworzyć duet z CC?
CC spuściła wzrok, szybko spojrzała na Alka. Wyszeptała „przepraszam”, po czym wybiegła z kuchni i schroniła się w swoim pokoju. Oczy tej Gracji były jej tak znajome. I to ją najbardziej przerażało.

Cat
----------------------------------------------------------------------------------------------------
CC ! Proszę bardzo Cecyliowy nowy rozdział, specjalnie dla was ! Teraz już będzie normalnie. Będziemy dodawać rozdziały każdej z nas mniej więcej po kolei, bo naprostowałyśmy już, jak widzicie, bieg wydarzeń. Podoba wam się ?