Aktualności


Aktualności 24.10. 2013
KIEDYŚ WRÓCIMY
KOCHAMY WAS








sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 21

Rozalia
Rose ze swojego ‘stanu oszołomienia’ ocknęła się dopiero, kiedy lunął rzęsisty deszcz. W powietrzu zaczął rozchodzić się niezwykle wyrazisty zapach sosen i świerków, które teraz pod wpływem porywistego wiatru zaczęły się bujać, jakby koniecznie chciały przełamać się na pół. Zimnie krople spływały gładko po nagich ramionach Rozalii, zatrzymując się co jakiś czas w jednym miejscu, a potem gwałtownie przyspieszając. Przemoczone kosmyki włosów dziewczyny zaczęły przylepiać się do jej twarzy, sprawiając wrażenie splecionych ze sobą nici pajęczyny. Spojrzała na swoje zdrętwiałe od zimna dłonie. Były całe zabłocone, pokryte igłami drzew i grudkami ziemi, a gdzieniegdzie widniały czerwonawe ryski. Widocznie musiała potknąć się o jakiś wystający konar, biegnąc w głąb boru.
Jej oddech nieco się uspokoił, ale wciąż nie była w stanie zaczerpnąć większego wdechu. Nie miała pojęcia ile godzin… a może dni zajęło jej to bezsensowne krążenie po lesie. Nie mogła sobie przypomnieć żadnych zdarzeń, które miały miejsce po tym, jak odjechała spod domu. Zupełnie jakby ktoś wymazał je gumką z jej pamięci, nie pomijając przy tym nawet najmniejszego zajścia. Nie wiedziała, gdzie zostawiła samochód. Może go rozbiła? Wolała nawet się nad tym nie zastanawiać.
Postanowiła porzucić wszystkie inne myśli na bok i dopiero teraz do niej dotarło, że nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. No dobrze, w lesie. Ale jakim? Gdzie? W Warszawie, czy poza nią? Rose na samą myśl o tym wzdrygnęła się. W końcu skoro zapodziała gdzieś samochód, a mogła znajdować się dosłownie wszędzie, to jak miała trafić do domu? Przecież była w jakiejś wyludnionej puszczy, gdzie już pewnie od dawna nie ma nawet leśniczego. Nie miała teraz żadnego kontaktu ze światem. Komórkę zostawiła w aucie. No brawo, pomyślała, a w jej głowie przemknął obraz jej samej, tylko o jakieś pięć lat starszej, gadającej z drzewami i zachowującej się jak jakiś neandertalczyk. Gęsia skórka obsypała całe jej ciało, trochę z powodu tego mrożącego krew w żyłach wyobrażenia, a trochę z przemarznięcia.
Powietrze ochłodziło się o dobrych kilka stopni i teraz dziewczyna zaczęła dygotać. Uświadomiła sobie, że od rana nie myślała, o tym, czego dowiedziała się z telewizji. Była za bardzo oszołomiona, żeby nad czymkolwiek się zastanawiać. Nagle wszystkie wspomnienia z tamtego okresu powróciły. Przed jej oczami pojawił się obraz jej, siedzącej przed telewizorem, następnie krążącej po łazience, aż w końcu wsiadającej do samochodu. Znów poczuła się tak, jak wtedy. Jakby ktoś przekrawał ją na tysiące małych kawałeczków. Zgięła się w pół, pod wpływem znów nasilających się mdłości.
Nagle coś w nią wstąpiło. Kierowana po części instynktem, a po części czystym przerażeniem, puściła się pędem przez las. Odruchowo odgarniała gałęzie drzew z takim zawzięciem, że kilka razy dostała nimi w twarz. Widok przysłaniały jej ogromne krople wciąż ulewnego deszczu. Jej noga parę razy zaklinowała się w niepozornie wyglądających, wąskich dziurach, pokrytych kolorowymi liśćmi. Wyciągała ją z taką siłą, że teraz w kilku miejscach obficie krwawiła. Wpadła na wąską drogę ciągnącą się przez las i z zaskoczeniem odkryła, że jej auto stoi parę metrów dalej. Nie wierząc własnym oczom pognała w jego stronę, w głębi duszy dziękując Bogu, że przynajmniej tyle dla niej zrobił. Kiedy znalazła się w środku, z zawrotną prędkością ruszyła przed siebie. Podkręciła ogrzewanie na pełną moc i poczuła na skórze przyjemny powiew ciepła. Po kilku minutach jej włosy były już suche. Wyglądały teraz jak natapirowane, a tu i ówdzie znajdowały się wplątane w nie, wysuszone liście i igły. Nie wiedzieć czemu, Rozalia kierowała się w stronę swojej szkoły. Spojrzała na mały, pudrowo-różowy zegarek, który przymocowała kiedyś do deski rozdzielczej. 15.06. Ostatnie zajęcia powinny skończyć się jedenaście minut temu. Nagle, samochód wydał jakiś dziwny, stłumiony dźwięk, jakby zaczął się krztusić. Stanął w miejscu i, pomimo usilnych starań dziewczyny, już więcej nie ruszył.
- Cholera – zaklęła Rose pod nosem.
Na szczęście zdążyła dojechać do centrum Warszawy, w pobliżu którego znajdowała się jej szkoła. Spojrzała na ekran swojego iPhona. Siedem nieodebranych połączeń i trzy wiadomości. Od Basi, jak się domyślała. Zignorowała to jednak, wrzucając komórkę do kieszeni, nieco zszarzałych od wyschniętego błota, dresów i wysiadła z auta. Resztę drogi pokonała pieszo, przyciągając swoim wyglądem wzrok niejednego przechodnia. Już miała odgryźć się jednemu z nich, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. Wolała nie zwracać na siebie jeszcze większej uwagi. Sama nie wiedziała, po co idzie do szkoły. Nienawidziła jej… Po części. Uczniowie zawsze obrzucali ją pełnym wyrzutu i przerażenia spojrzeniem. Po prostu się jej bali. Bali się, jaki jeszcze sposób znajdzie, żeby ich zdołować. Ale przecież to nie jej wina, że byli takimi ofiarami losu. Na nic lepszego nie zasługiwali. Z drugiej jednak strony, gdzieś w głębi duszy Rose zawsze czuła nieuzasadnioną chęć do tańca. Nie przyznawała się do tego, ale widziała w nim coś niezwykłego, imponującego.
Czasami lubiła zamykać się w pokoju i oglądać stare nagrania, na których tańczyła jej babcia. Była w tym niesamowita. Zawsze poruszała się z niezwykłym wdziękiem i gracją, stawiając przy tym zgrabne, miękkie kroki. To zwykle pomagało Rozalii przenieść się w zupełnie inny świat, beztroski i bezproblemowy. Świat marzeń. Z każdego filmu, dziewczyna była w stanie odczytać, jakie uczucia stara się wyrazić jej babcia poprzez taniec. Czasem, Rose tak się zagłębiała w jej ruchach, że potrafiła całą noc siedzieć i bez przerwy oglądać to samo nagranie. Rozalia widziała w swojej babci wzór do naśladowania, chociaż tak naprawdę, nigdy nie próbowała choć trochę się do niej upodobnić. Na zajęciach zwykle nie przykładała większej wagi do tego, by wykonywać kroki dokładnie i z precyzją. 
Zmieszana tymi myślami, Rose już miała zawrócić, ale jej nogi zdawały się być silniejsze od jej woli. Jakiś tajemniczy głos w głowie kazał jej tam iść i koniec. Może to i dobrze… Kto wie, co by zrobiła, gdyby mogła nad sobą panować. Dotarłszy do szkoły, skierowała się w stronę bocznego wejścia. Choć woźnych powinno już nie być, wolała nie ryzykować.
Pociągnęła za obdartą z farby klamkę. Zamknięte. Niedobrze.
Wróciwszy do głównych drzwi, wemknęła się, najciszej jak tylko potrafiła, do środka. W nozdrza uderzył ją zapach mieszanki drogich perfum, a w oddali dało się słyszeć stłumiony odgłos muzyki.
-No tak - pomyślała Rose. Dzisiaj pierwszaki miały wystawiać jakąś nową sztukę.
Cały czas stąpając na palcach dotarła do sali, w której zazwyczaj odbywały się zajęcia z jazzu. Była ogromna, a wysoki na jakieś siedem metrów sufit jeszcze bardziej pogłębiał to wrażenie. Przez wielkie okna znajdujące się w górnej części jednej z błękitnych ścian wpadały pomarańczowe promienie zachodzącego słońca. W ich świetle można było dostrzec pałętające się w powietrzu drobinki kurzu. Ściana, w której znajdowały się drzwi była cała oszklona, a teraz, pod wpływem strumieni słońca, przybrała nieco brzoskwiniowy odcień. Rose doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ktoś z łatwością może ją zauważyć, ale ani trochę nie zbiło jej to z tropu.

Lamczi
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Heeeej ! Jak tam u was ? Łapajcie nowy rozdział by Rose ! Podoba się ? Jak myślicie co stanie się w następnym rozdziale ? 

10 komentarzy:

  1. No złapalam nowy rozdział i nie chce go puścić tak tajemniczo i mrocznie lubię takie historie tylko ze ciekawa jestem co z dziamasem bo nie napisalyscie nic o nim ale i tak świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny tylko szkoda, że taki krótki i znowu trzeba będzie czekać na następny :/ Mogła bym czytać to codziennie, uzależniłam się od was :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ludziska komentujcie bo ja chce następny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie komentować !!!!!!!!!!!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Komentuje.. Świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny tylko piszcie dłuższe pilszzzzz :D

    OdpowiedzUsuń
  7. hymmm... rozdział wspaniały ♥ trochę grozy, tajemniczości, strachu ;p bardzo ciekawa notka i intrygująca :)) oby tak dalej kochane ;**
    po co Rozalia wybiera sie do szkoły i dla czego jest jej do niej tak spieszno ?
    jejku też kocham taniec ;p mam nadzieje, że będzie coś na ten temat więcej ;))
    ahh piszcie szybko... bo zżera mnie ciekawośc ;d
    ja osobiście bym niczego nie zmieniała, bo naprawdę jest świetnie, a wy piszecie fenomenalnie ;***
    ehh ja i narysować ? no chyba nie ;p nie potrafie i pozostawiam to innym ;))
    ale rysunki Karoliny naprawdę ładne ;d hid.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Fest rozdział!!!tylko tak jak wyżej koleżanka/kolega proszę piszcie dłuższe :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega mega mega mega ,................... :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Uwielbiam Rozalię!

    OdpowiedzUsuń