Rozalia
Rose miała uczucie, że wokół znajduje
się tylko niekończąca się przestrzeń. Spojrzała w górę. Niebo było czarne jak
smoła, a gwiazdy, czy cokolwiek to było, zdawały się tańczyć nad jej głową. Do
uszu Rozalii dochodziły coraz głośniejsze odgłosy morskich fal uderzających
głucho o przybrzeżne skały. Rozejrzała się i ku jej zdumieniu, dostrzegła, że
morze otaczało ją ze wszystkich stron. Mimo nocy, miało oślepiająco błękitną barwę
i zdawało się mieć jakieś przyciągające właściwości. Dziewczyna, nie opierając
się im ani przez chwilę, jak zaczarowana, zaczęła powoli i miarowo iść w stronę
turkusowej wody. Nagle dotarło do niej, że zaczęła spadać. Cały czas otoczona
przez lśniące, lazurowe morze, z coraz większą prędkością, bezwładnie leciała w
dół. Tylko że teraz, oprócz falowania wody dało się też słyszeć jakieś ciche
szemranie. Robiło się wyraźniejsze i wyraźniejsze aż w końcu Rose zaczęła
powoli rozumieć wypowiadane słowa.
- To tylko sen, toootyyyylkoseeen –
chropowate, sarkastyczne głosy przyprawiały Rozalię o gęsią skórkę.
Nagle ujrzała właścicieli głosów. A
raczej same ich twarze. Wirowały dokoła Rozalii, nie dając jej możliwości
dobrze się im przyjrzeć. Dziewczyna dostrzegała tylko ich odrażające, pełne
drwiny, uśmiechy. Jakby przerażenie malujące się na jej twarzy sprawiało im
wielką radość.
- Taaaaak, to tylko seeen. –Zjawy nie
przestawały powtarzać tych bezsensownych słów. Były tak przepełnione ironią, że
Rose miała wrażenie, jakby twarze chciały przekazać jej ich zupełnie odwrotne
znaczenie.
- Tylko seeen, seeen.
Rose ledwo mogła zaczerpnąć większy
wdech. Za każdym razem, kiedy próbowała to zrobić, czuła kujący ucisk w klatce
piersiowej, tak silny, że miała wrażenie, jakby zaraz miała stracić
przytomność.
Spojrzała w dół. Zbliżała się do
jakiegoś oślepiająco jasnego światła, które zdawało się pulsować i wydawać przy
tym jakieś dziwne odgłosy. Trochę jakby pukania… albo uderzania o coś. Stawały
się coraz głośniejsze.
B u m.
- To tylko seen.
B u m.
- Tylko seeeeen.
B u m.
- Seeeeen.
B u m. B u m. B u m.
- No siemanko – do uszu dziewczyny dobiegł
głos Wojtka, który przed chwilą zszedł po schodach na parter.
Rose rozejrzała się nerwowo. Wszystko
zdawało się być zamazane. Otaczały ją białe, ale jakby obwieszone jakimiś
kolorowymi kwadracikami, ściany, które zaczęły podejrzanie falować. Wszystkie
meble wirowały dokoła niej. Obok dziewczyny stały dwa, dziwnie nachodzące na
siebie, okrągłe stoliczki. Dziewczyna zamrugała i w jednej chwili stopiły się w
jedno. Dostrzegła też swojego iPhona, na którym widniała poruszająca się liczba
„1111”.
Rose przetarła oczy i nagle wszystko
zaczęło wyglądać normalnie. W jednej chwili meble opadły z powrotem na podłogę,
a niewyraźne kwadraciki na ścianach znów przybrały wygląd kolorowych zdjęć. Znowu
znajdowała się w salonie Domu Pracy Twórczej, a napis na iPhonie głosił, że ma
jedenaście nieodebranych połączeń.
Rozalia chrząknęła cicho.
- Cześć – przywitała wokalistę
beznamiętnym, łamiącym się głosem.
Serce biło jej jak oszalałe, a po
czole spływały stróżki zimnego potu. Za wszelką cenę próbowała uspokoić oddech,
żeby przypadkiem nie zwrócić uwagi Wojtka. Nie miała teraz najmniejszej ochoty
odpowiadać na te bezsensowne pytania typu: „Co się stało? Wszystko okej?”.
Właściwie nie potrafiłaby na nie do końca odpowiedzieć. O co chodziło w tym
śnie? O ile to w ogóle był sen. Rose przed oczami stanął nagle obraz tych
przerażających twarzy. Do kogo one należały? I czemu powtarzały w kółko tym
ironicznym tonem, że to tylko sen? Chodziło im o ten, czy o jakiś inny? Rozalia
miała dziwne przeczucie, że bardzo dobrze wie, o czym próbowały powiadomić ją
twarze. Chyba domyśliła się już będąc w śnie, jednak teraz miała tylko to
drażniące uczucie nieświadomości. Pulsowało w jej głowie coraz mocniej, dając
jej cały czas do zrozumienia, że już znała odpowiedź, ale nagle uleciała ona z
jej pamięci.
- Zgłodniałem. Masz może na coś
ochotę? – Głos muzyka wyrwał Rozalię z zamyślenia.
Już miała zaprzeczyć, kiedy
uświadomiła sobie, że oprócz kawałka suchego tosta, od rana nie miała nic w
ustach. Nagle, jak na zawołanie, jej żołądek ogarnęło
kujące uczucie głodu. Nasiliło się tak bardzo, że dziewczyna omal nie
zwymiotowała na malinowy dywan znajdujący się pod jej stopami. Przełknęła ślinę
próbując choć trochę stłumić to uczucie i odparła nieco stłamszonym głosem:
- Noo, w sumie to tak.
Ledwo podniosła się z kanapy i
ruszyła za Wojtkiem w stronę olbrzymiej kuchni. Wokalista stanął przed blatem,
wpatrując się w wiszące na bladożółtej ścianie patelnie przeróżnych rozmiarów.
Odwrócił się do Rozalii.
- Hmm, biorąc pod uwagę fakt, że nie
jestem najlepszym kucharzem, może zrobimy jajecznicę? – Spytał, taksując
wzrokiem jej zapuchnięte oczy i bladą cerę.
Rose miała ochotę zapaść się pod
ziemię. Ale najpierw na siebie nawrzeszczeć. Miała tyle czasu, żeby pójść do
łazienki i doprowadzić się do porządku, ale wolała spać sobie smacznie i śnić o
jakichś zjawach. Jednak miała wrażenie, że chłopak wpatrywał się w jej oczy
bardzo długo… Trochę za długo.
- Jasne, czemu nie. Ale wiedz, że to
może być niebezpieczne. Ja też nie jestem najlepsza w kuchni. – Odparła z
nieznacznym uśmiechem.
Rozalia wolała nie wspominać Wojtkowi
o tym, że właściwie chyba nigdy nie robiła niczego do jedzenia – zawsze
wyręczała ją Basia.
- Dobra, czyli najpierw jajka, tak?
Nie czekaj. Chyba jednak olej. – Muzyk też nie wyglądał na obeznanego w tych
sprawach, co sprawiło, że Rose poczuła się nieco pewniej.
- Właśnie! Olej. – Przytaknęła
dziewczyna, jakby było to dla niej oczywiste.
-Podasz mi go?
- Jasne, już.
Rose zaczęła rozglądać się po kuchni
w poszukiwaniu butelki wypełnionej żółtą cieczą. Jednak jakoś nie mogła się jej
nigdzie dopatrzeć.
- Jest w l o d ó w c e – Powiadomił
ją Wojtek, wyraźnie akcentując słowo „lodówka”, jakby mówił do dwuletniego
dziecka.
- No przecież wiem! Szukałam tylko
lodówki. – Odparła uroczo naiwnym tonem, śmiejąc się przy tym z samej siebie.
Wojtek też się zaśmiał i zaczął robić
coś z jajkami. Dziewczyna ruszyła w stronę lodówki, mijając przy tym wokalistę,
kiedy nagle potknęła się o jakiś wystający kabel i runęła przed siebie. Już
przygotowywała się na najgorsze, kiedy nagle poczuła na brzuchu czyjąś rękę.
Wojtka oczywiście. Bardziej pod wpływem zdziwienia niż przerażenia, Rose
pisnęła, a w domu rozległ się dźwięk jej własnego głosu, odbitego echem od
ścian. Wojtek obrócił ją, by widzieć jej twarz. Przypatrywał się jej
szmaragdowym oczom, coraz bardziej się w nich zagłębiając. Kiedy Rozalia
spojrzała w jego morskie przenikliwe oczy, przeszył ją ten znajomy, przyjemny
dreszcz, a w brzuchu poczuła jakieś dziwne trzepotanie.
Chłopak zaczął przybliżać swoją twarz
do jej coraz bardziej i bardziej. Milimetr po milimetrze.
Źrenice Rose maksymalnie się
powiększyły, a krew w jej żyłach zaczęła szybciej płynąć. Zamknęła oczy w
oczekiwaniu na dotyk ust wokalisty, kiedy nagle oprzytomniała.
- Co ty wyprawiasz, dziewczyno?! –
Odezwał się jakiś dziwny głos w jej głowie.
Rose, jak poparzona, w jednej chwili
odskoczyła od Wojtka i zmieszana krzyknęła:
- Jajecznica!
- Aa, no tak... – Chrząknął, jakby próbując
ukryć zakłopotanie.
Co się właśnie wydarzyło?! Czy on…
chciał ją pocałować? Rose sama już nie wiedziała co o tym myśleć. W sumie to
nie miałaby nic przeciwko pocałunkowi. Nie mogła się już dłużej opierać tej
dziwnej magnetycznej sile bijącej od Wojtka. Jednak z drugiej strony miała
przecież swój plan do zrealizowania. Już prawie osiągnęła to, co chciała i
teraz miałaby to tak po prostu marnować? Niby Wojtek też był sławny… Ale Rose
zupełnie nie potrafiła skupić się na swoim celu w jego obecności. Przy nim nie
liczyło się dla niej zdobycie popularności i chęć zainteresowania swoją osobą
wszystkich wokół. W obecności wokalisty dziewczyna potrafiła myśleć tylko i
wyłącznie o nim… o jego wciągających oczach. Jakby w umyśle Rozalii pojawiała
się nagle jakaś blokada i nie dopuszczała do niego żadnych innych myśli. Jakby
Wojtek nieświadomie sprawiał, że Rose stawała się przy nim kimś zupełnie innym.
Nie chciała sprawić mu przykrości tylko po to, by podbudować swoje własne
poczucie wartości. Nie traktowała go z góry, jak kogoś gorszego od niej. Po
prostu czuła się w jego obecności jakoś tak… swobodnie.
Dziewczyna wyjęła z lodówki olej i
podała go muzykowi.
Kiedy w końcu wspólnymi siłami udało
im się zrobić jajecznicę, siedli przy wielkim stole znajdującym się w kuchni i
zaczęli konsumować. Rose spojrzała na swojego iPhona. Była godzina 19.48. Tym
razem dotarło do niej, że Basia już naprawdę musi się strasznie o nią martwić.
Rozalia miała wielką ochotę opowiedzieć jej o swoim śnie, w którym jej rodzice
umierają. A może są już w domu? Im też musi o tym opowiedzieć.
Dziewczyna dokończyła szybko swoją
porcję i wstała od stołu.
- Wiesz, ja się chyba będę jednak
zbierać. Grześka ciągle nie ma, a w domu już się o mnie martwią. – powiedziała.
- Spoko, nie ma sprawy. Grześka coś
faktycznie długo nie ma. Muszę zaraz do niego zadzwonić. – Rose dostrzegła w
oczach Wojtka dziwny błysk niezadowolenia. Czyżby nie chciał, żeby już szła?
Dziewczyna ruszyła w kierunku drzwi
frontowych, kiedy nagle stanęła jak wryta. Przyjechała tutaj samochodem Wojtka.
A to oznacza, że jej auto nadal stało na parkingu pod szkołą. Co za idiotka.
Wokalista, jakby czytając jej w
myślach, powiedział:
- No taak, przecież ty nie masz
samochodu. Czekaj, ogarnę się tylko i zawiozę cię do domu. Iść z buta o tej
godzinie przez ulice Warszawy to jednak nie najlepszy pomysł. – Uśmiechnął się
ze zniewalającym błyskiem w oku i pobiegł na piętro.
Po chwili wrócił i zakładając grubą,
brązową bluzę, podszedł do drzwi wyjściowych.
- Madame – powiedział głosem
prawdziwego dżentelmena i odsunął się z gracją, przepuszczając Rose jako
pierwszą.
Dziewczyna zachichotała mimowolnie i
wyszła na mały taras, pokryty beżowymi płytkami.
Wzięła głęboki wdech. Naprawdę
potrzebowała teraz świeżego powietrza. Uniosła głowę do góry. Delikatna mżawka
sprawiała wrażenie, jakby twarz Rozalii atakowały tysiące malutkich igiełek.
Wojtek zbiegł po schodkach i podszedł
do swojego sportowego auta.
- No chodź! Zaraz tu zamarzniemy! –
krzyknął, przywołując gestem Rozalię.
- Oj tam, bez przesady. – dziewczyna
uśmiechnęła się i z ociąganiem wsiadła do samochodu.
W nozdrza uderzyła ją mieszanka zapachu
mięsnej pizzy i sosnowego odświeżacza do powietrza.
Wokalista włożył kluczyk do stacyjki.
- Życz nam szczęścia.
- A to niby czemu?
- Nie jestem mistrzem prowadzenia po
nocy. A to może być twoja ostatnia podróż. – oznajmił grobowo poważnym tonem,
który tak rozbawił Rose, że wybuchła śmiechem.
Wojtek spojrzał na nią kątem oka i
też się zaśmiał, po czym przekręcił kluczyk i odpalił samochód.
Lamczi
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hahah, czytając ten rozdział miałam tak wiele skojarzeń, że nadal tarzam się po podłodze - Rose nie ładnie! Coś jest z czcionką, ale nie mam czasu już tego poprawiać, więc ENJOY <3
Bardzo fajny rozdział ;) weny dziewczyny !
OdpowiedzUsuńUrocze, fajne i zajedwabiste :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam go jednym tchem aż nie mogłam sie oderwać SWIETNY !!!!! :D
OdpowiedzUsuńTo jest świetne ! :))
OdpowiedzUsuńTo jest świetny rozdział najlepsze był moment z "Madame" xD Kooocham <3
OdpowiedzUsuńThe bombbbbbbbbbb dosłownie bomba nie no to jest ... uzalezniające
OdpowiedzUsuńSuper, czekam na następny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńBoskie, sama miałam motylki w brzuchu :) Czekam z niecierpliwością na NEXT ☻ ☻ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :D
OdpowiedzUsuńPiszcie więcej i częściej :)
A tak na marginesie, no niech ten nasz kochany Wojtuś się do tej Rose przełamie, a ona do niego xD tylko mi Grześka będzie strasznie szkoda, ale cóż xd
dawaaaaaaaaaaaj natępny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Dawajcie następny *.*
OdpowiedzUsuńPiszcie jak najszybciej następny. Świetnie wam idzie z tym opowiadaniem :D
OdpowiedzUsuńhehe ;d widać, że Rose i Wojtka do ciebie ciągnie <3 nie tak jak do Grześka, do kórego nic nie czuję, tylko chcę go wykorzystać do niecnych celów xD i ohh prawie się pocałowali... szkoda, że do tego nie doszło ;p kurczę ten sen troche mnie przeraził, ciekawe jakie ma znaczenie ? a co do rodziców Rozalie to oni nadal żyją ? czy ze mna jest coś nei tak i to było głupim snem ? a mozę Rozali po prostu usuneła ten fakt z główy ? cudowneee ;*** czekam na więcej ;*** hid.bloog.pl
OdpowiedzUsuńDziękujemy, że nadal czytasz nasze wypociny ;)
Usuń